Re: Weekendowe wędrówki myszy: Płock - Toruń.
ciąg dalszy
Do naszego "apartmana" dojeżdżamy około 16, plan był, że będziemy o 14

.
Miejscówka okazuje się bardzo przyjemna (zawsze mam obawy, co zobaczę na miejscu. Co prawda nie martwię się, czy są drzwi, ale czy będzie czysto, to u mnie podstawa

).
No więc jest czysto

, właściciele bardzo mili, jest ok

.
Na karteczce przy antenie jest hasło do internetu, więc Zuzia stwierdza, że my mamy jechać gdzie tam chcemy, a ona sobie "odpocznie"

. Dzisiejsza gimbaza mnie załamuje

.
No więc jedziemy, do Golubia-Dobrzynia

.
No i tu nowa pani Navi się nie popisała

.
Ja nie pilnowałam i nie patrzyłam na mapę, a ona poprowadziła nas bardzo kiepską drogą

.
Pewnie odległościowo było o jakieś 2 km krócej, ale czasowo z pewnością nie

.
No ale jakoś dojechaliśmy

.
Zostawiamy Jeepa na ryneczku i idziemy do zamku

.








Do zamku docieramy o 18.15, a ostatnia grupa zwiedzająca wchodzi o 18

.
Rozglądamy się więc tylko po dziedzińcu

.






Z góry jest ładna panorama miasteczka

.
Widać dwa kościoły, więc nie ma rady, trzeba tam zajrzeć

,
sorki
Potter, jestem już za stara, żeby się z tego wyleczyć

.

Pierwszy z kościołów to zbór ewangelicki, w którym obecnie mieści się szkoła

.


Drugi, to kościół p.w. św. Katarzyny w Golubiu, no i do niego już zajrzeliśmy

.
Ciężko było zrobić zdjęcia z zewnątrz, bo cały był zastawiony rusztowaniami

.


W środku już lepiej, choć w pewnej chwili wpada pan kościelny i mówi, że jak chcę robić zdjęcia, to muszę zapytać księdza proboszcza

.
No bez przesady, aż tak bardzo nie chciałam

.






Zrobiło się prawie ciemno, więc wróciliśmy do Lubicza,
inną drogą, już nawet nie włączając pani Navi

.
Jutro pospacerujemy po Toruniu

.
cdn 