Re: Weekendowe wędrówki myszy: Płock - Toruń.
ciąg dalszy Po wyjściu z kościoła idziemy zerknąć w stronę Wisły
.
Na drugim brzegi widać interesująco wyglądający spichlerz.
Zuzia widząc moje zainteresowanie, już się niepokoiła, że będę chciała tam iść
.
Mieliśmy zejść na dół, na to molo, ale jak pomyślałam, że potem trzeba będzie znowu wrócić na górę, to mi się odechciało
.
Tuż obok bazyliki znajduje się zamek książąt mazowieckich.
Wnętrz niestety nie zwiedziliśmy, bo mieliśmy już spore opóźnienie
.
Ulicą Małachowskiego dochodzimy znowu do rynku.
Zuzia już myślała, że to kaniec, ale nam rzucił się w oczy interesująco wyglądający kościół
.
Spokojnie Potter, był zamknięty, prawie
.
Spotkałam też kilku sympatycznych mieszkańców Płocka
,
którzy chętnie robili sobie ze mną fotki
.
Na tym zakończyliśmy zwiedzanie Płocka i ruszyliśmy w stronę Torunia
.
Po drodze trzeba było przejechać przez Włocławek.
Wjazd do Włocławka od strony Płocka to jakiś koszmar
.
Nie pamiętam już, kiedy ostatnio jechaliśmy po tak dziurawej drodze
.
No a potem jeszcze jedna atrakcja
.
Nocleg mieliśmy w Lubiczu Dolnym, więc trzeba było przeprawić się na drugą stronę Wisły.
Postanowiliśmy skorzystać z nowego mostu autostradowego.
Już zjeżdżając z drogi, którą jechaliśmy na autostradę trzeba było odstać w korku
,
nie był za duży, więc jeszcze było ok.
Następny przymusowy przystanek, to bramki.
Były otwarte 3 i akurat ta, do której podjechaliśmy się zakorkowała gdyż ... padł automat, który dawał bileciki
,
tzn padł dolny automat, bo ku mojemu zdziwieniu nasze automaty z biletami są dwupiętrowe, z dolnego korzystają kierowcy aut osobowych, a z górnego ciężarowych.
Od razu zaczęłam przypominać sobie, jak to jest w np. Cro czy Italii
,
zastanawiałam się głośno, więc mąż przyszedł z pomocą i wyjaśnił, że tam ciężarowki mają osobne bramki.
No fakt, wtedy mi się to przypomniało
.
No ale teraz fakt był taki, że w naszej bramce dolny automat padł i zanim kierowca, który się zablokował wpadł na pomysł, żeby wyjść z auta i skorzystać z górnego, minęło chwilę
,
Następny kierowca znowu zaczął się szamotać przy dolnym, myśląc chyba, że go uzdrowi
.
Na szczęście przyszła pani z obsługi bramek i podawała bilety kierowcom aut osobowych.
Ufffffffff, mamy bilet i śmigamy nówką autostradą
.
Po dosłownie dwóch minutach odzywa się nasza pani Navi i mówi, że mamy zjechać pierwszym zjazdem w prawo
.
No to się najechaliśmy, myślę sobie
.
Ciekawe ile zapłacimy za taki kawał autostrady – 2 pln się okazało
.
No a na koniec tej autostrady staliśmy pół godziny w korku do świateł
.
Normalnie komedia z tymi naszymi autostradami
.
Bywaliśmy już w różnych miastach Europy i nigdzie nie było takich bezsensownych korków przy zjazdach z autostrad
.
Jeszcze tylko malutka dygresja o naszej pani Navi
.
Może niektórzy pamiętają, że podczas tegorocznego pobytu nad Gardą nasza stara pani Navi nam trochę podpadła i już wtedy stwierdziłam, że czas ją wymienić na nowszy model
.
Mężowi nie trzeba było tego powtarzać, po wakacjach zakupił nową
.
No i nowa pani Navi ma bardzo niesympatyczny głos, i nie można go zmienić na np. głos jakiegoś sympatycznego pana
.
Głos bym jeszcze przeżyła, ale nowa pani Navi jest mało rozgarnięta
.
Żeby dojechać do naszego domu, trzeba jechać ulicą Mieszka I, a pani Navi za każdym razem mówi:
Skręć w ulicę Mieszka „i”.
Za każdym razem mamy z Zuzią z tego niezłą bekę (podobno teraz nie mówi się „niezły ubaw” tylko „niezła beka”
).
Ale ok, dam nowej pani Navi szansę
.
Jeśli sprawdzi się w terenie, wybaczę jej tego Mieszka „
i”
.
Myślę, że niezły chrzest bojowy będzie miała w przyszłym roku w Alpach
.
cdn