Corso Calatafimi wiedzie w stronę
Monreale. Na piechotę byłoby jednak
za daleko, nie mówiąc o tym, że niezbyt fajnie, gdyż duży ruch tam panuje. Dzięki
relacji Marzeny wiedziałam
, że można tam dojechać szybko i tanio miejskim autobusem nr 389. Przystanek znajduje się przy Piazza Indipendenza, blisko Porta Nuova, na tyłach Pałacu Normanów (koło wejścia dla turystów).
Dzięki temu, że znałam numer autobusu, obyło się bez długiego czekania
. Gdy dochodziliśmy do przystanku, nasz autobus właśnie tam stał. Podbiegliśmy i zdążyliśmy tuż przed tym, jak ruszył. Tyle, że
nie mieliśmy biletów… Teoretycznie można je kupić u kierowcy, ale praktycznie jest to możliwe tylko na pętli autobusu, zanim wybije godzina odjazdu (tak zrobiliśmy w Monreale, w drodze powrotnej – dobrze jest mieć wyliczone monety, a jeszcze lepiej wcześniej kupić bilety w kiosku).
My wpadliśmy w ostatnim momencie, kierowca już odjeżdżał i absolutnie
nie chciał bawić się w sprzedaż podczas jazdy. Na szczęście jeden z pasażerów zaproponował, że sprzeda nam bilety ze swojego zapasu
. Po chwili mogliśmy więc skasować je i nie byliśmy pasażerami na gapę
.
Cena jednego biletu to 1,40 euro, w przypadku zakupu u kierowcy 1,80 euro. Ile wynosi kara za brak biletu, może lepiej nie wiedzieć
?
Autobus pokonuje 8-kilometrową trasę w około 20 minut, pod drodze jest
sporo przystanków, jak na miejski środek transportu przystało. Końcówka to podjazd serpentynami na mały placyk tuż przed zabudowaniami Monreale.
Miasteczko położone jest na zboczu Monte Caputo. Zanim jednak tam poszliśmy, popatrzyliśmy z góry na Palermo i dolinę Conca d'oro"(„Złota muszla”), dawniej słynną z uprawy cytrusów. Wówczas w okresie ich dojrzewania cała dolina była „złota”, czyli żółto-pomarańczowa. Teraz jakieś cytrusy też było widać
.
W dolinie więcej jednak jest domów, niż owocowych drzew. Widoczność niestety była taka sobie
(zdjęcia z Via d’Acquisto)