beatabm napisał(a): . ja tam mięso lubię ale podroby, śledziony, nerki, płucka czy inne głowy przyprawiają mnie o ...lepiej nie mówić
Przecież nie wszyscy muszą lubić podroby. Zwłaszcza, jeśli jest wybór
, nie ma potrzeby się katować.
krakusowa napisał(a): No nie wiem, nie wiem czy skusiłabym się na te "smakołyki"
Chyba, że byłabym nieświadoma co tam w tej bułce jest
O ile we frittoli faktycznie mogą być
różności, to buła ze śledzioną jest bezpieczna
. Co najwyżej ma dodatek płucek
. Te jednak w czasach studenckich trzeba było jadać (na zmianę z kaszą gryczaną z sosem pieczarkowym), bo były
, więc się przyzwyczaiłam
. Nie mogę natomiast przekonać się do
cynaderków. Flaczki lubię
, najbardziej pasowały mi te w wersji rumuńskiej.
iwc1 napisał(a): Lubię próbować różne lokalne potrawy ale nie zawsze są to miłe wspomnienia. Do dzisiaj czuję zapach ( raczej smród) kiszonych śledzi w Szwecji chociaż wielu osobom smakował
Mnie zazwyczaj, bardziej niż wygląd, odstrasza właśnie
paskudny zapaszek. Śledziona w dużej ilości, a więc przy kotle
, nie pachnie zachęcająco, ale da się wytrzymać. W pojedynczej bułce zapachowo jest już OK
.
Ogólnie rzecz biorąc, nie mam trudności z próbowaniem różnych dziwnych potraw, ale na przykład
robali na żywca nie byłabym w stanie wziąć do ust... Z tego powodu nie odważyłam się na degustację saryńskiego
casu marzu, nawet jeśli łażące w serze larwy nie są duże.
iwc1 napisał(a): Smacznego życzę wszystkim lubiącym regionalne potrawy . Dzisiaj Popielec to wielu pewnie zrezygnuje z tych "pyszności"
Dzisiaj do syta tylko raz i bezmięsnie
- u nas było po sycylijsku, a konkretnie
caponata.
Beata W. napisał(a): Pamiętam ten odcinek Makłowicza z bułą ze śledzioną, mąż mnie zawołał i stwierdził że by taką zjadł. Mam więc kartę przetargową na przyszłość, a do kompletu Twoja relacja
Koniecznie trzeba tę kartę wykorzystać