anbo napisał(a):Na skórkę od chleba, ale jak? Ze spławikem? Proszę o dokładniejszy opis tej przygody.
Proszę bardzo, już opisuję o ile dobrze pamiętam, bo było to w 2004 roku w Zatonie.
Na zdjęciu zaznaczyłem miejsce wędkowania, był to pomost do cumowania łodzi, z tego pomostu łowili wszyscy, starsi i dzieci, nikt wtedy o pozwolenie nie pytał i nie sprawdzał, ale przepisy chyba się zmieniły po 2004 roku.
Tak jak pisałem, wędkowanie traktowałem jako zabawę i dla zabicia czasu. Ponieważ pomost był nasłoneczniony, udawałem się na niego z wędką zaraz po przyjściu na plażę tj. ok.10 i bawiłem się w wędkowanie przez 1-1,5 godziny, o potem po raz drugi przychodziłem po godzinie 15-tej.
Czasem w ogóle nic nie brało, lub były brania ale drobnicy.
Ponieważ skórka od chleba i połów na spławik były moja ulubiona metoda na Popradzie w Polsce, to zastosowałem ją Chorwacji.
Na haczyk zakładałem kawałeczek skórki od chleba, na żyłce był mały śrut ołowiu i spławik korkowy.
Zarzucałem jak daleko się dało, na odległość 5-10 m od pomostu, dopóki chleb nie namókł, unosił się wraz z spławikiem na powierzchni.
Widać było też ławicę różnej wielkości rybek skubiących chlebuś, jak skuła drobnica to szybko go zjadała bez możliwości zacięcia i trzeba było zakładać na haczyk nowy kawałek chleba.
Natomiast jeśli wśród ławicy znalazła się większa rybka i złapała chleb do pyska to wtedy po zacięciu był efekt w postaci złapania rybki o nazwie
cipal (nie wiem czy nazwa prawidłowa, jak zła to Leon poprawi)
Rybki te brały najlepiej kiedy chleb unosił się na powierzchni morza, jednego dnia udało mi się ich złowić ok 10 sztuk.
Któregoś popołudnia udałem się na pomost w celu połowu powyższych rybek, ale brań nie było, więc użyłem zaklęcia, tzn. po zarzuceniu wędki powtarzałem sobie cichutko
"cip, cip rybeńko" i nagle poczułem mocne szarpniecie, zaciąłem, wędka się ugięła, czułem, że na haczyku jest coś większego niż dotychczas, w wodzie się kotłowało, na brzegu wśród wędkujących dzieci zrobiło się poruszenie, każdy był ciekaw co ciągnąłem do brzegu.
W pewnym momencie nad powierzchnią ukazał się "dziób" ryby, a po chwili wróciła ona do wody ..... a ja miałem na wędce obcięty haczyk.
Nie zrażony niepowodzeniem uzupełniłem zestaw o nowy większy haczyk, zarzuciłem ponownie wymawiając zaklęcie, nastąpiło kolejne branie ..... i tym razem po krótkim holu belona znalazła się na pomoście
Pierwszy raz widziałem taką złapaną rybę, a na brzegu wszyscy tez byli zdziwieni i trochą zazdrościli złapanej ryby.
Następnego dnia złapałem jeszcze dwie trochę mniejsze belony, to tyle co pamiętam.