napisał(a) caal » 15.05.2007 11:04
Zgodnie z obietnicą zaczynam opowieść:)
Wyjechaliśmy 21 kwietnia, w sobotę. Wybór był dobry, bo kto miał wyjechać na weekend, ten już pojechał i tłoku na drogach i przejściach nie było. Jechaliśmy w trójkę - ja, mąż i moja przyjaciółka (i proszę bez uśmieszków, bo w trójkę nie oznacza w trójkącie
)
Mieliśmy wyjechać z Łodzi o 6 rano, oczywiście się nie udało i z 6 zrobiła się 9. Okropnie mnie to zeźliło i w ten oto sposób zyskałam pretekst do nie rzucania palenia. Najgorszy odcinek drogi to oczywiście Łódź-Cieszyn, szkoda pisać, sami wiecie jak jest. Po obiedzie, w kantorze pod granicą zakupiłam winietki (wbrew ostrzeżeniom z forum) i oczywiście zrobiłam błąd. Zamist koron słowackich sprzedano mi czeskie, a winieta na Austrię kosztowała 48 zł, ta sama winieta w drodze powrotnej kupiona w Słowenii kosztowała 28 - 30 zł. Ale za to słowacka, w Słowacji, kupiona na stacji benzynowej (bo jakoś na granicy zaspałam) była mniej więcej 3 razy droższa niż w Polsce, no ale trudno za gapowe się płaci. Granicę w Cieszynie/Skoczowie przekroczyliśmy jakoś po 14 i z dwoma krótkimi przerwami jakoś ok 19.30 dotarliśmy do Mariboru w Słowenii. Rpozejrzeliśmy się za noclegiem, niestety niezbyt uważnie bo skończyło się na pierwszym hotelu przy drodze
Hotel Kacar, całkiem nieżly, ale ponieważ pierwszy napotkany to i nie bardzo tani (40E od łba). No cóż, następnego ranka po drodze do Dubrovnika mijaliśmy całą masę hotelików i pensjonatów, pewnie tańszych. W każdym razie po wyjeździe z Mariboru hotelików ogłasza się mnóstwo, więc nie trzeba powielać mojego błędu, czy raczej nerwowego rozglądania się za noclegiem.