No i teraz będzie o tym jak się dać zrobić w konia, mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi, że się zrobić nie damy. Ku przestrodze innych
Zaraz po wjeździe do Ulcinj, właściciel agencji Omega skasował brakujące pieniążki i dał nam bony do kilku restauracji współpracujących z nim, uprawniające do 10% rabatu. Ostrzegł nas również przed knajpką "Antygona" na starówce. Twierdził, że właściciel nigdy nie pokazuje menu, rachunek urasta do potwornych rozmiarów i goście są z reguły zaskoczeni jego wysokością, ehhh prawda
Po przybyciu na miejsce, szybki prysznic no i poszliśmy chłonąć miejsce. Pierwszym napotkanym człowiekiem był Bimo, właściciel Antygony. Radośnie nas powitał, bo bardzo sympatycznym jest człowiekiem, a że chce zarobić no to cóż, pewnie jak każdy. Zaprosił nas na szklaneczkę rakiji, rakija baaaaaardzo dobra, trzeba uczciwie przyznać. Pokazał nam przewodnik (wyleciał mi tytuł z głowy) na którego tylnej okładce jest jego zdjęcie i przedstawił się jako jego współautor, a w zasadzie autor
Co nie jest prawdą bo autorami są Polak i doktorantka PAN-u, Czarnogórka. Knajpka Antygona jest kapitalną knajpką, pięknie położoną nad murami, z tarasem z malowniczym widokiem na morze. Z tego tarasu Bimo pokazał nam odległa łódkę, w której rodzony syn właśnie łowił ryby i przekonał nas, żebyśmy przyszli na kolację. Atmosfera była tak miła, Bimo tak serdeczny, że jakoś głupio i niezręcznie było odmówić mimo tych ostrzeżeń. No to się umówiliśmy na 20. Bimo przedstawił się jako inspektor turystyczny (to brat jest czymś w rodzaju ministra, czy też sekretarza stanu w Ministerstwie Turystyki, no prawie prawie, a prawie jak wiadomo czyni wielką różnicę). Poszedł z nami do miasta, tego nowego. Pokazał muzeum archeologiczne, udzielił kilku rad, po czym pożegnał się z nami do 20. Przeszliśmy się po jednej z głównych ulic, kafejki wzdłuż niej są urocze, siedzi w nich całe mnóstwo facetów oglądających z zainteresowaniem przechodniów, ale kobiety też są. Aż tak ortodoksyjnie nie jest. My z przyjaciółką rzuciłyśmy się jak dzikie na wystawy sklepów jubilerskich, których tam mnóstwo. Ale w tych sklepach głównie złoto i to takie sobie zwykłe jak wszędzie, a myśmy chciały srebro i to takie raczej wschodnie. No i odkryłyśmy kapitalny sklepik, tuż przed rondem, po lewej stronie, idąc od morza. Boski!!!!! Prowadzi go przemiły starszy pan i jeśli ktoś lubi filigran to gorąco polecam, gram srebra 3 E. Niestety musiałam odpuścić zabytkową albańską biżuterię, bo była dość ciężka, ale sobie uskładam i już!!! Postanowiłyśmy, że jeśli w ogóle, to zakupy zrobimy tu i tylko tu. No nic, kupiliśmy pieczywo na śniadanie, jakieś do niego dodatki i przyszedł czas kolacji
Poszliśmy do Antygony, Bimo nam towarzyszył, owszem, ale nie jadł i nie pił. Butelka wina, sałatka szopka, jako danie główne ryby, to były dorady. Jedno trzeba przyznać, jedzenie było przepyszne, tak doskonale zrobionych ryb nie jadłam. Gotuje żona Bimo. Ale rachunek faktycznie był wysoki - ponad 70 E, z napiwkiem dla obsługującego nas syna 80 E. Oczywiście wysoki, jest kwestią umowną (w Ritzu na bankjest drożej), ale w porównaniu z innymi knajpkami to było dużo więcej. Przeciętnie za doskonałą obiado kolację w knajpie, na 3 osoby, wraz z napiwkiem ceny nie przekraczały 30 E. Tak dla porównania to samo wino serwowane przez Bimo za 10 E, w sklepie kosztowało 2,80. Żeby była jasność, nie narzekam, kolacja była doskonała, Bimo miły, a my głupi. Piszę tylko żeby ostrzec innych.
Po powrocie do domu, nasza gospodyni mało nie upadła gdy się dowiedziała gdzie jedliśmy kolację. Bardzo jej było głupio, że nie zdążyła nas ostrzec. Swoją drogą Bimo mówi zaraz na wstępie, że to jego siostra, ale to nie siostra tylko kuzynka. Prawie... Alete drobne szczegóły wzbudzają zaufanie potencjalnej ofiary