Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Wasze najzabawniejsze przygody na wakacyjnych wyjazdach

Wszystkie rozmowy na tematy turystyczne nie związane z wcześniejszymi działami mogą trafiać tutaj. Zachowanie się naszych rodaków za granicą, wybór kraju wakacyjnego wyjazdu, czy korzystać z biur podróży.
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009
Wasze najzabawniejsze przygody na wakacyjnych wyjazdach

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 19.04.2010 21:35

Jako odtrutkę na tutejsze polityczno-dyskusyjne zadymy przyszło mi do głowy utworzyć jakiś wątek, gdzie ludzie mający sporo różnych przygód "na koncie" mogliby je przypomnieć, opowiedzieć, opisać. Niekoniecznie rozwlekle, za to sensownie, przydatnie- bo np. szukanie takich opisów przygód w stogu wakacyjnych relacji to zbyt żmudne zajęcie.

Zapraszam do wzbogacania wątku (i przy okzji- do nie robienia offów!).
Jako że przygody bywają i niemiłe- utworzyłem i osobny wątek do takowych.

Pozdrawiam.
piter83pl
Cromaniak
Posty: 651
Dołączył(a): 16.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piter83pl » 19.04.2010 22:25

Przylecieliśmy do Kalifornii na zwiedzanie USA. Wymyśliliśmy, że po tygodniu wypożyczania auta coś kupimy i przejedziemy tym całe USA. Cale szczęście miałem jeszcze ważne prawo jazdy z poprzednich pobytów więc po zakupie auta uderzamy do ubezpieczalni. Niby można jeździć bez OC, ale ja wolę nie robić takich kombinacji alpejskich. Jako, że nie mamy zameldowania w Kalifornii robi się trochę trudno, bo jest potrzebny adres korespondencyjny ale coś wymyśliliśmy. Wyjmuje ja prawo jazdy, potem dopisują kolegę i... nagle śmiech. Pytam się przesympatycznej i bardzo pomocnej dziewczyny co jest? A ona woła koleżankę... popatrz... on ma na nazwisko tak jak Ty - mieli dość popularne polskie nazwisko :) Jak to można swojaka znaleźć ;) Swoją drogą to nigdzie mnie tyle uprzejmości nie spotkało jak w USA :)

Drugi sympatyczny moment to jak wjechaliśmy do Macedonii. Stacja benzynowa, ja podjeżdżam zaczynam lać benzynę, wybiega facet - pyta się czy pomóc, potem podchodzi szef, proponuje nocleg w Strudze, gdy odmawiam grzecznie, on nie naciska ale proponuje kawę na jego koszt, gdy znów odmawiam z uśmiechem (nie pije kawy), przynosi zapach do auta i życzy miłego pobytu. Potem wjeżdżamy do Strugi i jest jakaś budowa. Oczywiście wg. gps'a już od dawna jedziemy po lesie ;) znaki absolutnie nic nie pokazują więc... na jakiejś mijance opuszczam szybę i pytam jadącego w przeciwnym kierunku jak dojechać do Ohrid, na to facet mówi zawróć i jedź za mną, ja robię zawrotkę facet czeka i jadę za nim, w mieście zatrzymuje się ja mu dziękuje on wysiada ściska mi rękę i życzy miłego pobytu. Kolejna sytuacja również z Macedonii, tym razem z Bitoli, połaziliśmy po mieście, ale ja na koniec stwierdziłem że trzeba zobaczyć do informacji turystycznej. No więc wchodzimy, siedzi amerykaniec z jakiejś organizacji (habitat czy coś w tym rodzaju) więc zaczynamy sobie gawędzić, on, moja partnerka, dziewczyna z it, i ja. Gadamy sobie gadamy, a tu nagle dziewczyna z it pyta skąd jesteśmy bo robią jakieś tam ankiety. Po odpowiedzi... zaczyna do nas mówić po polsku :) Okazało się, że na studiach miała staż w hotelu w Polsce. Przemiła osoba i niesamowite zaskoczenie. Generalnie Macedonia nie zaskoczyła... a poraziła mnie uprzejmością ludzi, bezinteresowną i naturalną. Oprócz pięknej przyrody to chyba sprawia, że uwielbiam ten kraj.

Jeszcze jedna sytuacja z Albanii - wjeżdżamy do Kruje, czas kupić mapę (w Polsce brak). Podjeżdżam do kiosku i mówię map. Dostaję mapę, wyjmuję leki i zaczynam się dopytywać co zwiedzić itd. Sprzedawca w wieku ok.50 nie mówi nic po angielsku, ale nagle patrzę wyjmuje telefon, dzwoni i daje mi słuchawkę. Dalszą rozmowę prowadzę z jego córką, w płynnym angielskim po czym mówię, że płacę i za mapę i za rozmowę i za poradę. Stanowcze nie - płacisz tylko za mapę i witamy w Albanii :) Z wielkim usmiechem żegnamy się. Dodatkowym problemem było to że w AL odwrotnie kiwa się głową ;)

Ostatnia sytuacja, która mi przychodzi na myśl to Tjentiste w N.P Sutjeska (pewnie znów sknociłem nazwę) ;) wyjeżdżamy już powoli, ale szukaliśmy jednej bocznej drogi. Patrzę, nieopodal minaretu jest sklep, zatrzymuję się koło szkoły i idę do góry. Na ławeczce dwóch panów koło 50. Pytam się nieśmiało po angielsku jak dojechać... i odpowiedź płynną angielszczyzną tu i tu, a w ogóle to siadaj i pogadamy:) Spotkały mnie jeszcze dwie miłe sytuacje, właśnie w BiH i Albanii - dwie zatrzymane rodziny w celu spytania o drogę jako tłumacza używały ok. 10 letnich dzieci na tylnym siedzeniu - bardzo miłe i bardzo budujące, miny dumnych rodziców niezapomniane - ale mają być z czego dumni. Podejrzewam też, że po takiej przygodzie z cudzoziemcem dzieci mają dużo większy zapał do języka.

Przyznam się, że lubię podróżować tam gdzie jest mało rodaków... nie dlatego że mi przeszkadzają... ale dlatego że jest "dziewiczo" i takie sytuacje zdarzają się dość często co, raz że jest fajną rozrywką, a dwa jest b.przyjemne.

Pozdrawiam
Arek
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8749
Dołączył(a): 15.03.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) Arek » 20.04.2010 06:45

Było takich wątków, było...

Taki odkopałem Zabawne historyjki z....
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 21.04.2010 22:53

No widzisz...musiałeś aż odkopywać, a ten wątek jest żywy i bieżący.
:)
Zresztą ostatni wpis jest tam sprzed wieków...
A tyle się dzieje u ludzi od 2004r.

Poza tym, mnie chodzi o przygody zewsząd, a nie tylko w drodze do CRO.... :lol: :wink:
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 08.05.2010 22:43

Moja funny story.

Było to w czasie powrotu z objazdu Grecji (2001r wrzesień-początek października).
Wracaliśmy z moją drugą połówką po sytym wyjeździe dookoła tego pięknego kraju - a tego dnia akurat wypadały jej urodziny.
Powrót był jednak od samego początku naznaczony niezbyt przyjemnymi okolicznościami, bo nie dość, że nie umiałem wyjechać z Aten (kompletnie dziwaczne oznakowanie wyjazdu na północ), to w dodatku w którymś momencie coś się schrzaniło w skrzyni biegów i... przestały wchodzić biegi 1 i 2.
Ruszanie na trójce to męka dla sprzęgła i auta...
A tu jeszcze ateńskie wzgórza i droga akurat musiała oczywiście prowadzić pod górę zamiast w dół.
:P :twisted: :evil: :x Nie wiadomo dlaczego się tak zepsuło- prawdopodobnie z upału linki stalowe wybieraka się obluzowały czy cuś. (potem o dziwo- samo się toto naprawiło jak w bułgarskich górach zrobiło się zimniej!). 8O 8O 8O
No więc próbujemy wyjechać z tych Aten i po raz drugi trafiamy do...Maratonu. Nasz maraton trwał 3 -4 godziny i zakończył się gdzieś na wschodnim wybrzeżu, późnawym wieczorem w jakiejś mieścinie z portem. Poszliśmy zjeść urodzinową kolację. Sałatki z fetą, przystawki, coś tam... coś tam. Ale jakoś mnie zebrało na dodatkowe danie i zamówiłem spaghetti z serem i mięsem.
Jak kelner to przyniósł, to zdębiałem... 8O 8O 8O micha przypominała tacę do pizzy XXL!!! 8O :lol: Jak my to zjemy do licha? :roll:
No i wsuwalismy powoli, ale nie daliśmy rady wszystkiego.
Na samym poczatku jednak- kelner przyniósł nam dzbanek z płynem.
I chyba z tego przemęczenia tym obżarstwem oraz owym "maratonem ateńskim" ni z tego ni z owego cuś mi sie popierniczyło w głowie odnośnie wiadomości o greckich restauracjach jakie wcześniej czytałem w przewodniku Pascala. I spytałem tego kelnera pokazując na ów dzbanek: "To jest ouzo?" 8)
A facet zrobił baardzo zdumioną minę i mówi mi średnia angielszczyzną:
: Jakby to było ouzo, to byłbyś już kaputt!" hahahahaha!!! :lol: :lol: :lol: 8O
Wyjaśnienie : ouzo to rodzaj wódki, zaś w Grecji podaje się zwyczajowo w restauracjach dzbanek z wodą. Ja do dzisiaj nie wiem jak i dlaczego, ale byłem wtedy przekonany, że facet podał nam ouzo- bo zapomniałem, że to wódka! Ale się ten kelner ze mnie potem nabijał... :lol: :wink:

Jednak to nie był jeszcze koniec wesołego powrotu z Grecji. Nazajutrz pruliśmy autostradą na północ, po moich zaledwie 2 godzinach spania. Rankiem gdzieś na samotnej stacji benzynowej ochlapaliśmy się nieco wodą, umyliśmy się nieco i przy okazji zatankowałem. Na stacji jednej z sieci (Agip) była akurat jakaś promocja. Za ilość litrów i zakup wody mineralnej dostaliśmy taki pokrowiec turystyczny na babskie kosmetyki z greckim napisem.
No to fajnie- mamy kolejną pamiatkę. Widzę na afiszach, że w ramach tej promocji można dostać jeszcze jakieś inne rzeczy, ale trzeba więcej zatankować- były jakieś batoniki i T-shirt.
No nic- jedziemy dalej. Trasa malownicza, ale upał duży (jak na 9 październik to naprawdę duży!). Dzień mija, kilometry uciekają. Verginę i grobowce macedońskie (w tym Filipa II- ojca Aleksandra Wielkiego) musimy odłożyć- czas nas goni.
Dojeżdżamy znowu do Salonik. Ta sama droga, te same ulice, ta sama pora dnia - późne popołudnie.
I ta sama stacja co wtedy- jak jechaliśmy na południe do Meteorów.
Znowu Agip. Tym razem tankuję do pełna, żeby w Bułgarii nie szukać stacji. Podchodzi facet -pracownik stacji. Zatankowawszy, odkładam pistolet na pompę i patrzę na niego. A on mi coś pokazuje na moją koszulkę. Patrzę na siebie, czy coś ubrudziłem, ale nie widać nic takiego.
On znowu mi kiwa i pokazuje najpierw na koszulke i moje ramię a potem na budynek stacji. Nie zajarzyłem wszystkiego a w dodatku facet ni w ząb po angielsku czy niemiecku, no więc zonk i muszę go gestykulacją naprowadzać, żeby mi potwierdził. I wtedy mnie olśniło i przypomniałem sobie o tamtej promocji na stacji Agip. No jasne! Zatankowałem do pełna, więc dostanę T-shirta. Fajnie. I pokazując mu mówię: "T-shirt? Za tankowanie, tak?"
Tak- kiwnął. I pokazując na moją koszulkę i budynek stacji pytam: "Tam po T-shirt?" Tak tak- kiwnął głową. "Promocja?" pytam. "Yes yes" (jednak coś tam umie angielskiego...)
No to dobra- idę. Przychodzę do kasy. Płacę za paliwo i pytam kasjera o ten T-shirt . A kasjer jakoś nie rozumie o co biega. Pytam ponownie o T-shirta i mówię, że wiem o tej promocji. Ale kasjer jakoś nie za bardzo kojarzy, bo z jego angielskim jest kiepsko. Ludzie obok stojący zaczynają sie gapić - na mnie- czego ja chcę. Pyta więc swego kolegę obok, czy tamten coś wie i czy może mi pomóc. Pytam teraz jego o to samo- pokazując moją koszulkę i mówiąc, ze ich pracownik mnie tu wysłał po T-shirta.
Ten zdziwiony odpowiada łamańcem angielskim, że nie bardzo wie o co chodzi. No wiec jeszcze raz pół migowo a pół językowo, powoli i wyraźnie tłumaczę, że zatankowałem do pełna- jest tego ponad 50l i czekam na ten T-shirt z promocji. Ludzie już nieco poirytowani w kolejce. Koleś się jeszcze bardziej zdziwił i chyba też nie do końca rozumiał. Pomyślałem: "ci Grecy to mogli by sie języków nieco lepiej poduczyć..."
Koleś w tym momencie wpada na pomysł i... prosi aby poczekać, bo wezwie szefa stacji i na pewno z nim się dogadam.
No dobra, ale już mnie zdziwienie jakieś brało, że tak to opornie idzie.
Przychodzi szef stacji i grzecznie, dobrym angielskim pyta w czym problem. Po raz czwarty tego dnia tłumaczę dokładnie na co czekam.
Szef też zdziwiony patrzy na mnie jakbym mu chciał tego T-shirta rąbnąć. W końcu pyta mnie skąd wiem, że mam dostać w ogóle cokolwiek.
(w tym momencie pomyślałem, że albo mam zwidy, albo ktoś robi sobie ze mnie jaja. No jestem zmęczony, niewyspany jak cholera, jest upał, ale jestem trzeźwy kurna! Trzech facetów udaje, że nie wie o co chodzi a to przeciez ich kolega mi powiedział i pokazał, że mogę dostać tę cholerną koszulkę, więc co jest?!) Mówię mu to i pokazuję przez szybę na tamtego pracownika. Wyobraźcie sobie, że szef wyszedł na plac ze mną i spytał tamtego, co mi naobiecywał!
Patrzę i widzę, że obaj zaczęli się mocno dziwić. Szef pyta tamtego a ten się tłumaczy gestykulując żwawo. ('Robi się nerwowo kurde'- myślę).
8O :roll: :idea: :!:
W końcu spojrzeli na mnie jakoś tak wesoło a ten szef mówi: " Nie ma u nas żadnej promocji dzisiaj a on chciał Ci powiedzieć, że jak chcesz się umyć i swój T-shirt, to idź do łazienki...."

O ja piep...ę!!!! A to ci dopiero?!
Cały personel stacji został zatrudniony do wyjaśniania prozaicznej sprawy- że mogę się umyć w stacyjnej umywalce! 8O 8O 8O :lol: :lol: :lol:

"Co? Naprawdę??? Hmmm... ok, rozumiem" stwierdziłem, "ale dlaczego on mi powiedział, że 'tak, promocja', gdy go spytałem?"

Aaaa wiesz, on nie zna angielskiego, ale chciał być miły"......
:lol: :lol: :lol:

Do dzisiaj nie miałem zabawniejszej historyjki.
mada10000
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 570
Dołączył(a): 21.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) mada10000 » 12.05.2010 12:30

W drodze do CRO w Słoweni jadąc bardzo boczną drogą (mój mąż ,lubi zwiedzać :D )w pewnym momencie nie byliśmy pewni czy dobrze jedziemy.Stajemy na poboczu i przeglądamy mapę.Zatrzymuje się obok nas samochód na słoweńskich numerach ,sympatyczny Pan pyta się jak nam pomóc .My próbujemy cos wyjasnić po polsku ,na to on wyciaga telefon i gdzieś dzwoni.Za chwilę podaje telefon mężowi ,a tam po polsku pan tłumaczy mu drogę. :D
Kevlar
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2125
Dołączył(a): 30.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kevlar » 12.05.2010 18:31

No to mąż urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. :D
Aldonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4240
Dołączył(a): 07.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aldonka » 13.05.2010 22:54

Jeden z naszych wyjazdów do Cro był dość odważny bo jechaliśmy trabantem :) w 4 osoby. Trabant oczywiście "odpicowany" z silnikiem Golfa, piękny fioletowy kolor. Pominę już fakt, że pierwszy raz popsuł się ledwie przed Lesznem :D Szczegół.

Jedziemy. Upał. Przed granicą Chorwacką mega korek. Trabi psuje się drugi raz, znów udaje się go zreanimować. Powoli, powoli dojeżdżamy do granicy, a tam TV, pan z kamerą, drugi z wielkim mikrofonem i pani jedna. Widać, że kończą już nagranie. Nagle Pan z kamerą zauważa fioletowe niecodzienne coś, czyli nas, kamera na ramię i podchodzą do nas. Przemiła Pani pyta się piękną angielszczyzną skąd jedziemy? Kolega kierowca Krzyś odpowiada dumnie, że z Polski. Pani pyta jak długo stoimi w korku?? Na co mój kolega odpowiada piękną angielszczyzną: two weeks :) Mało tam z tyłu na zawał nie zeszłam. Biedak "zrozumiał" że pytają go na ile jedziemy do Cro :oops: :oops: :oops:
Wstyd, bałam się włączyć chorwacką TV żeby nas tam nie zobaczyć :) Ale suma summarum śmialiśmy się z tego jeszcze długo długo. :D
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 16.05.2010 02:04

8O :lol: :lol: :lol: :wink:
Chciałbym widzieć miny widzów po emisji.... :lol: ( 8O )

Powrót do Rozmowy o turystyce i nie tylko



cron
Wasze najzabawniejsze przygody na wakacyjnych wyjazdach
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone