Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Wasze najbardziej niemiłe lub niebezpieczne przygody

Wszystkie rozmowy na tematy turystyczne nie związane z wcześniejszymi działami mogą trafiać tutaj. Zachowanie się naszych rodaków za granicą, wybór kraju wakacyjnego wyjazdu, czy korzystać z biur podróży.
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009
Wasze najbardziej niemiłe lub niebezpieczne przygody

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 19.04.2010 21:38

Witam.
W tym wątku zamieśćmy opisy naszych najbardziej niemiłych czy niebezpiecznych przygód wyjazdowo-wakacyjnych.
Piszmy oczywiście na temat...

Zapraszam do wzbogacania wątku.
Pozdrawiam. :)
hrehor
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 809
Dołączył(a): 14.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) hrehor » 20.04.2010 10:04

2 lata temu wracałem z Cro do domu wszystko było ok do Kłodzka a 3 km za Kłodzkiem na lawecie do Wrocka 4,5 godziny upał 40 stopni a na lawecie w kabinie brak klimy i goście tak drętwi że szok, po drodze chcieli jeszcze wstąpić do knajpy na pierogi ale się nie zgodziłem. Totalna mosakra strzeliło mi koło pasowe na alternatorku.
shadowft600
Autostopowicz
Posty: 3
Dołączył(a): 15.04.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) shadowft600 » 20.04.2010 11:01

Witam. Rok temu udając się do Podacy, dojechałem z rodzina na sam koniec autostrady. Wiedząc ,że miejscowośc przejechałem (powinienem zjechac na Makarską) najbliższej miejscowości zapytałem sie o drogę w przydrożnej knajpie. Zostałem skierowany na jakieś górne półki. Dodam jeszcze, że padał deszcz, wąsko na jedno auto i nawroty po 180*, żona blada dzieciaki śpia, a ja zgrywam twardziela bo inaczej nie wypadad :lol:. Gdy dotarłem na miejsce zostałem poczę stowany przez gospodaża piwem :o co byłom balsamem na moje skołatane serce :DObrazek
Olisia
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 134
Dołączył(a): 18.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Olisia » 20.04.2010 11:09

Przypominają się dwie nieprzyjemne przygody - na szczęście z happy endem 8)

obie w czasie powrotu...
Jednego roku znajomy na parkingu (padał deszcz) poślizgnął się porządnie i wylądował na pupce - oddechu nie mógł złapać i kiepsko to wyglądało - przybyła karetka, jakies badania i wyglądało, że to tylko stłuczenie. Jakos się udało wrócić - a mieliśmy dwóch kierowców dwóch samochodów tylko :roll:
Kolejny raz temu samemu Panu zwiało z dachu box - górną pokrywę, na szczęście nic nie jechało za nim :roll:
hrehor
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 809
Dołączył(a): 14.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) hrehor » 20.04.2010 19:01

Kolega w czepku urodzony... :D :D :D :D


quote="Olisia"]Przypominają się dwie nieprzyjemne przygody -

szczęście z happy endem 8)

obie w czasie powrotu...
Jednego roku znajomy na parkingu (padał deszcz) poślizgnął się porządnie i wylądował na pupce - oddechu nie mógł złapać i kiepsko to wyglądało - przybyła karetka, jakies badania i wyglądało, że to tylko stłuczenie. Jakos się udało wrócić - a mieliśmy dwóch kierowców dwóch samochodów tylko :roll:
Kolejny raz temu samemu Panu zwiało z dachu box - górną pokrywę, na szczęście nic nie jechało za nim :roll:[/quote]
filip122 vel Darek
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 743
Dołączył(a): 19.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) filip122 vel Darek » 20.04.2010 20:19

hrehor napisał(a):Kolega w czepku urodzony... :D :D :D :D


Olisia napisał(a):Przypominają się dwie nieprzyjemne przygody -

szczęście z happy endem 8)

obie w czasie powrotu...
Jednego roku znajomy na parkingu (padał deszcz) poślizgnął się porządnie i wylądował na pupce - oddechu nie mógł złapać i kiepsko to wyglądało - przybyła karetka, jakies badania i wyglądało, że to tylko stłuczenie. Jakos się udało wrócić - a mieliśmy dwóch kierowców dwóch samochodów tylko :roll:
Kolejny raz temu samemu Panu zwiało z dachu box - górną pokrywę, na szczęście nic nie jechało za nim :roll:


Kolego hrehor skasowałeś przy cytowaniu nawias kwadratowy . Proszę popraw w swoim poście :)
pasażer
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3391
Dołączył(a): 07.07.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) pasażer » 20.04.2010 20:46

Swoje przygody opisałem już w temacie > Dziwne, Śmieszne I Niebezpieczne Przygody Na Trasie Do Hr czyli temat dubelek!

inna niemiła przygoda np > wypadek samochodowy w chorwacji

a zabawne historyjki z pobytu i podróży do Chorwacji > TU

nihil novi sub sole
malczykos
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 124
Dołączył(a): 22.02.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) malczykos » 21.04.2010 09:18

W ubiegłym roku będąc na szczycie Sv. Jure moje auto odmówiło posłuszeństwa. W zasadzie to przestało działać dodatkowe zabezpieczenie, które jest bezobsługowe a działa na zasadzie bezprzewodowej karty dostępu. Prawdopodobnie było to spowodowane zakłóceniami na górze, gdyż jest tam jakiś sporej mocy maszt nadawczy. Dodam, że było już ciemno bo byliśmy na zachodzie słońca i na górze zostaliśmy tylko my i jeszcze jeden samochód z PL. Na szczęście tylko chwila stresu, następnie telefon do brata w PL i szybka odpowiedź jak wprowadzić to ustrojstwo w tryb serwisowy. Auto odpaliło i zjechaliśmy. Już pod apartamentem w Makarskiej włączyłem je ponownie i działa do tej pory poprawnie.
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 21.04.2010 14:38

pasażer napisał(a):Swoje przygody opisałem już w temacie > Dziwne, Śmieszne I Niebezpieczne Przygody Na Trasie Do Hr czyli temat dubelek!

nihil novi sub sole


No cóż, jest tu tyle różnych tematów, że głowa boli.
Ale przynajmniej niech użytkownicy dopiszą to, czego tam nie było, zaś na pewno niedawno mieli kolejne przygody, a już niedługo będą mieli kolejne... no więc chyba jednak miało to sens... :) :wink:
Pepe12345
zbanowany
Posty: 328
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pepe12345 » 21.04.2010 15:01

W skrócie... Dawno, dawno temu... jechałem do Włoch przez Słowację, nawet nie wysiadałem z auta w tym śmiesznym kraiku, wszystkie dokumenty w aucie itd. Na granicy w nocy Słowak zażądał dokumentów, przywalił się do mojego prawa jazdy, chciał je zabrać że niby zniszczone i kazał dalej jechac mojej żonie (która żeby było śmieszne nie jeździ autem, ale prawo jazdy owszem, posiada). Po drobnej kłótni, nie było ostro lecz stanowczo - oddał mi moje kwity, ja do auta, a tam nie ma zielonej karty. Wracam sobie spokojnie, a pan szyderczo twierdzi że ON przecież zielonych kart nie sprawdza i wogóle o co mi chodzi. Napomniał że jego kolega będzie zaraz mnie pytał o zieloną kartę i mam problem. Owszem skończyło się na ponad 3 tys koron za zieloną kartę na 7 dni na Słowację tylko po to żeby wyjechac 50 metrów dalej. W drodze powrotnej oczywiście nieprzydatna, bo nie wracałem za 7 dni. W Austrii musiałem oczywiście kupic kartę na kraje unijne za jakieś okolice 400pln. No, ale to stare dzieje... choć żal do Słowaków mam do dziś jak sobie pomyślę o wrednych dziadach i żebrakach na granicy. Pewnie jakbym dał w łapę- byłoby wszystko ok. Nie wiedziałem że panowały tam takie zwyczaje odnośnie łapówek i chamstwa.
binkowskig
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 315
Dołączył(a): 16.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) binkowskig » 21.04.2010 15:51

Dawno, dawno temu temu - początek jak w bajce, otoczenie również bajkowe, bo akcja rozgrywała się w wieczornej scenerii, poczas zjazdu z Sv. Jure - jednak przeżycia były bardzo nerwowe. Będąc w Igrane, któregoś popołudnia postanowiliśmy pojechać dwoma samochodami na Świętego Jurka. Naszym Paniom powiedzieliśmy, że zabieramy je na wycieczkę na jedną z górek aby zobaczyły panoramę...trochę w końcu w tym prawdy było :D . Wjechaliśmy do parku, pokonaliśmy kolejne przewyższenia i zafundowaliśmy żonom prawie ektremalne widoki...o podwyższonym biciu serca nie wspomnę. Na górze trafiliśmy na piękny zachód. Niestety problemy zaczęły się przy zjeżdzie . Zjeżdżają z wierzchołka mineliśmy 3 pierwsze serpentyny i w moim samochodzie Fiat Tipo 1.7D nagle zgasł silnik :o Automatycznie wysiadło wspomaganie hamulca . Próby uruchomienia silnika nie powiodły się. Całe szczęście , że silnik wysiadł przy ostatniej serpentynie ( serpentyny pod samym szczytem ) przed, którą maksymalnie zwolniłem . Korzystając z ręcznego i wciskając na maksa nożny, jakoś udało nam się stoczyć do małej zatoczki koło szlabanu. Wszystko to odbywało się już w świetle gwiazd. Kolega jechał pierwszy . Przez radio powiedziałem mu co i jak. Długo jeszcze musiał zjeżdżać nim znalazł miejsce na zawrócenie. Przy świetle latarek zaczeliśmy szukać przyczyny awarii. Poniewż to był prosty "diselek" , to przyczyną mógł być albo brak dopływu paliwa albo brak zasilania pompy wtryskowej. Woltomierz pokazał, że prąd nie dochodził do wyłącznika pompy wtryskowej i pompa nie przepuszczała paliwa. Pół metra kabla łączącego plus akumulatora i wyłącznik pompy wtryskowej załatwił sprawę ... i silnik ożył. Jakie to proste teraz...ale tam na górze, przy kiepskim świetle latarek wygladało to mało przyjemnie. Następnego dnia postanowiłem zlokalizować przyczynę usterki. Sprawa okazała się bardzo prozaiczna. Jeszcze przed wyjazdem do Chorwacji będąc u "towarzysza tego wydarzenia " postanowiłem wymyć silnik jego karcherkiem. Silny strumień wody wyrwał wiązkę kabli, które ocierały się o pasek klinowy. Pech chciał, że był w tej wiązce kabelek od wyłącznika pompy wtryskowej i...przetarł się akurat tam na górze. Plusem tego wydarzenia była możliwość zobaczenia nocnej panoramy Riwiery Makarskiej w świetle gwiazd. To widok , który się pamięta. Dwa lata póżniej pojechaliśmy tam specjalnie wieczorem, aby pofotografować właśnie te widoki. Link do jednej z fotografi znajduje się na stronie poniżej . Pozdrawiam i zapraszam na Jurka wieczorem...oczywiście sprawnym autem :D http://plfoto.com/zdjecie,krajobraz,na- ... 60831.html
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 21.04.2010 23:02

Otóż to. Ja miałem również okazję widzieć Makarską z Sv. Jurka nocą. Niezapomniana sprawa, zwłaszcza że nadchodziła burza i widac było z daleka błyski. Jakby nie to, że nie byłem sam, to bym czekał do rana na świt...

choć żal do Słowaków mam do dziś jak sobie pomyślę o wrednych dziadach i żebrakach na granicy. Pewnie jakbym dał w łapę- byłoby wszystko ok. Nie wiedziałem że panowały tam takie zwyczaje odnośnie łapówek i chamstwa.


Ano właśnie...Słowacy i ich celowa upierdliwość. O tym mógłbym wiele opowiedzieć. Ze wszystkich służb mundurowych napotkanych w Europie najbardziej właśnie słowackich nie lubię, bo byli naprawdę wredni.
Bywało, ze byli po prostu bezczelni. Kiedyś wdałem się z jednym szczawiem w awanturę u stóp Tatr.
Groził mi aresztem a ja...go wyśmiałem.
Dłuższe historie opiszę w swoim czasie, bo jest tego trochę (miałem nieprzyjemną przyjemność mieć z nimi do czynienia od 1986r.).
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 22.04.2010 07:11

Jedną z najgorszych sytuacji, jaką spotkała nas w naszych podróżach była krótka "przygoda" w trasie powrotnej z Czarnogóry (w 2008r), gdzieś w okolicy kanionu Tary. Jest tak taki dość kręty odcinek, a wzdłuż drogi są dość wysokie urwiska.
Na jednym z takich odcinków jechał przed nami czarny Monterey na polskiej rejestracji. Na pewnym odcinku lekko pod górę były po naszej stronie dwa pasy. Według wszelkich standardów poruszania się po drogach kierowcy, którzy mają zamiar się wlec zjeżdżają w takiej sytuacji na prawy pas, by lewym mogli jechać ci, którzy mają zamiar trochę przyspieszyć.
Ów Monterey wlókł się jak żółw i jechał w całej swojej rozciągłości pasem lewym. Przez jakiś czas jechaliśmy za nim. Po chwili zaczęliśmy dawać znaki światłami, by kierowca łaskawie się przeniósł na prawy pas dla wlekących się. Bez zmian. W końcu żona (prowadziła) lekko zatrąbiła i wtedy facet zwolnił (chyba złośliwie) jeszcze bardziej.. jakieś 20 km/h. Gdy żona zobaczyła, że niedługo się pas wyprzedzania kończy, dodała gazu i zaczęliśmy wyprzedzać złośliwca po prawej stronie, oczywiście zdając sobie sprawę, że łamiemy przepisy!
W tym momencie facet zaczął przyspieszać, tak abyśmy nie byli w stanie go wyprzedzić. I w pewnej chwili, gdy właściwie kończył się już nam pas facet nagle zrobił taki ostrych ruch kierownicą w naszą stronę o mało nas nie taranując. Po prawej mieliśmy przepaść. Na szczęście żona jest dość dobrym kierowcą i dość opanowana i udało się nam zatrzymać i nic się nie stało. Musieliśmy przez chwilę postać, by ochłonąć. Jadący za nami Serb, który widział całą sytuację, zatrzymał się i spytał czy nie trzeba nam pomocy i czy nic się nie stało. Kręcił głową i pytał co zrobiliśmy kierowcy Monterey'a, że tak nieodpowiedzialnie nas potraktował. A potem dodał, że jeśli byłby to Serb lub Czernogórzec, to dogoniłby go i mu spuścił wpier.. ol, ale skoro to Polak, obcokrajowiec, to powinniśmy to wyjaśnić między nami Polakami... Podziękowaliśmy mu za troskę i "dobrą" radę, ale powiedzieliśmy, że wolimy poczekać, by ten wariat odjechał jak najdalej, bo z wariatami nie ma żartów.

Ot taka przygoda...
przykro to stwierdzać, ale nigdy nas nie spotkała nawet najmniejsza nieprzyjemność ze strony kierowców serbskich, chorwackich, greckich, albańskich czy tureckich itp. Raz tylko podobnie "blokował" nas jakiś Węgier na Krk'u i potem nas gonił, gdy mu pokazałem przy wyprzedzaniu "fuckyou"... facet wyglądał na kulturystę i chyba by mnie zabił.. :) ale mu uciekliśmy (jeszcze naszym kochanym Golfikiem II)

pzodro
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 07.05.2010 23:02

Kolej na moją fatal adventure.
Pierwsza jaka mi przychodzi do głowy to "o włos od śmierci", czyli Andaluzja z adrenaliną.

Wrzesień 2000r. Jadąc z Rondy ku mało znanym pueblos blancos w Andaluzji trafiłem na taką piękną białą wiochę z której jednak nie bardzo było wiadomo jak dalej jechać przez interior andaluzyjski (suchy i gorący jak step afrykański).
Mapa zbyt ogólna, oznakowanie liche i niekompletne, więc pozostało zasięgnąć języka. Troche na migi a trochę z użyciem nazw hiszpańskich jakiś wieśniak-rolnik nam tłumaczy, że to tam a tam, ale droga asfaltowa potem ...znika, znaczy się jest gorsza, ale jest i spokojnie przejedziemy.
:) :wink:

Nie wyjaśnił nam jednak, że czeka nas prawie Camel Trophy po kamolach!
No i faktycznie- po paru kilometrach nowiutkiego asfaltu (droga właśnie była robiona) urwał się on akurat w najmniej właściwym miejscu, czyli na stromym podjeździe na stoku góry.
Widok kamoli mnie zaniepokoił, bo byliśmy nie jakimś Jeepem, lecz Fiatem italskim. No ale nic- innej drogi nie ma a zawrócić też nie ma gdzie! Zatem....do dzieła!
Wstrząsy były straszne! Przypominało to trzęsienie ziemi pod podwoziem a nie jazdę... 8O :twisted: :evil:
Człowiek próbował się jakoś trzymać tej "drogi", ale ponieważ nie jechaliśmy ciagnikiem czy quadem wąskie koła co rusz obślizgiwały się na kamolach a wóz zamiast przyczepności miał "rzuty".
Jadąc (choć trudno to było nazwac jazdą!) ciągle pod górę miałem po prawej przez otwarte okno widok na oddalające się dno doliny i rosnącą perspektywę stoku... Miejscami para-droga była wąska na szerokość... auta, więc w duchu prosiłem Boga i los o łaskawość.
Męczarnia zakończyła się po ok. 3km.

Zastanawiałem się czy zawieszenie wytrzyma do wyjazdu z tych cholernych gór, czy może jakimś cudem wytrzyma do końca wyprawy ("Iberia 2000"- prawie 10000km).
Po wjechaniu na asfalt z ulgi aż się zatrzymałem.
Upał kazał jednak jechać dalej. Wokół nas tylko wyleniałe, niskie oliwki więc cienia z nich tyle, co kot nabeczał.

Zjechaliśmy niebawem do kolejnej wiochy. I właśnie wtedy, gdy już wydawało się, że wszystko co najgorsze za nami o mały włos nie doszłoby do katastrofy, z której raczej nie uszlibyśmy z życiem!
Oto zjeżdżając z góry ulicą ku ostatnim zabudowaniom wiochy spostrzegłem zbliżający się zakręt drogi nieco w prawo, ale było to tuż przy narożniku domu, więc perspektywa była nieco zasłonięta zaś droga sie nieco załamywała w dół, tak więc nie było widać dokładnie jak stromo skręca. Nieco przyhamowałem, ale nie mocno, bo w tym upale już tarcze chciały mi "świecić" (potem w Sewilli mi zaświeciło, ale że płynu hamulcowego ubyło- musiałem dokupić a było rekordowo ciepło- 43 st.C).
Nieco rozpędzeni (ale max. 45km/h) z tej górki wchodzimy w zakręt i.... wtem widzę, ze przed nami nie ma drogi!!! Jasna cholera!!!!!!!!
Kur....a, urwisko jakieś!!! Ostatnim rzutem odbijam kółkiem za winkiel tej stojącej tuż przy drodze chałupy. I okazuje się, że droga niewidoczna z góry przez te załamania i tę chałupę skręcała w bok ale pod jakim kątem?!?!?!?!! 90 stopni!
Noż by was... kurde, ani znaku, ani strzałek sygnalizujących ostry łuk!!!
Nic!
Czułem wtedy, że jadę na krawędzi tej skarpy, która urywała się stromo skałami i kamieniami nadmurowanymi jakieś 25-30 metrów.
Pamiętam, ze kątem oka mignęło mi w lewej w dole to puste powietrze i widziałem te urwisko skarpy. Miga mi do dzisiaj w pamięci, bo było to tak nagłe, że dopiero potem do mnie dotarło jak niewiele brakowało do katastrofy,
Jeszcze ułamek sekundy później, jeszcze 10-15 cm dalej biorąc ten zakręt a zbierali by nas na dole!

Od tamtej pory jak tylko gdzieś załamuje mi się perspektywa widzenia drogi, chociaż złudzenie mówi, że "spokojnie- droga idzie normalnie", to od razu mocniej hamuję...
krutom
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3386
Dołączył(a): 16.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) krutom » 08.05.2010 00:57

Odpływająca "dmuchana" orka do pływania dla dziecka na plaży na campingu w Sibinij.
Na szczęście nie było na niej dziecka.

Nie dało się jej dogonić i był problem z dopłynieciem z powrotem do brzegu.
Następna strona

Powrót do Rozmowy o turystyce i nie tylko



cron
Wasze najbardziej niemiłe lub niebezpieczne przygody
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone