Nasz apartament składa się z pokoju dziennego z aneksem kuchennym w pełni wyposażonym, łazienki z prysznicem i sypialni , jest też klima i duży taras .Część tarasu należy do nas , druga do grupy Słowaków zajmujących apartament obok.Szczerze jak ich zobaczyliśmy to mieliśmy wątpliwości czy odpoczniemy sobie na tym wyjeżdzie , szczególnie że byli grupą 6 osobową, a ilości alkoholu ,które taszczyli do apartamentu w dniu przyjazdu wskazywały na wielką libację przez caly ich pobyt;)Na szczęscie nasze obawy się nie sprawdziły, byli bardzo kulturalnymi i przyjaznymi kompanami podczas pobytu ,razem chodziliśmy na plaże , a wieczorki spedzaliśmy na drinkowaniu i miłych pogaduszkach w języku polsko-słowackim z elemantami angielskiego w ostateczności -bardzo się zaprzyjaźnilismy i żal później było się rozstawać .Polubili także strasznie naszego psa, którego regularnie dokarmiali (psa można sprzedać za kromkę chleba-wyłudzacz do potęgi;) , a labi wchodziła do ich apartamentu jak do swojego ,regularnie ich odwiedzając.
Po krótkim odpoczynku postanowiliśmy obejżeć miasteczko ,wprawdzie była już 21, ale chcieliśmy mniej więcej zorientować się w terenie i przede wszystkim coś zjeśc. Labiszon na smycz i wyruszamy , pani właścicielka kieruje nas przez las, skrótem na plażę-faktycznie schodzi się szybciutko jakieś 5 minut ,ale przez takie stromizny,że widzę już powroty z plaży
Po zaspokojeniu głodu spacerujemy , miasteczko wydaje nam się senne (jak się później okazuje wcale takie nie jest), ale przeurocze.Nie ma tłumów , nacją przeważającą są Słowacy, Węgrzy , mniejsza ilość jak zwykle głośnych Niemców i Italiano,którzy stanowli 99% populacji odwiedzającej Istrię. Jak najbardziej nam to odpowiada, klimat super , już wiem, że bardzo mi się podoba i że Sutivan zostanie moim drugim po Vrsarze ulubionym miejscem w Chorwacji.
Zmęczeni prawie śpimy na stojąco, więc postanawiamy powoli wracać , kierujemy się w uliczkę z której przyszliśmy-ciemno nic nie widać , który skręt teraz , żeby dotrzeć do domu ??Krążymy tak dobrą godzinę , nagle przypominamy sobie , że koło nas jest jeden z dwóch kościołów Sutivanu , no to po znakach na górę-niestety jak się później okazuje kręcimy się w koło miejsca przeznaczenia ...Nawet nasz pies tropiący nie potrafi wskazać nam drogii
Po prawie godzinnych męczarniach udaje nam się skręcić prawidłowo.Pewnie większośc z Was myśli, że zupełnie jesteśmy pozbawieni orientacji, ale tak nie jest
Droga do apartamentu jak wcześniej wspomniałam była bardzo skomplikowana , podobne uliczki , skręty , wjazd na ulicę tak niewidoczny -zasłonięty drzewami i tak wąski,że gdy wjeżdzalismy samochodem to na 5 razy i z użyciem ręcznego
Przyznam się szczerze ,że dopiero po 3 dniach przyswoiłam dojście do apartamentu od różnych stron Sutivanu , a zawsze wydawało mi się , że mam dobrą orientację....