Po plażowaniu idziemy do domciu opłukać się w słodkiej wodzie i na mały rekonesans po Pisaku
kiedyś A. Zaucha spiewał taka piosenkę: selavi-knajpa, kościół,widok z mostu-to tylko mostu zabrakło
Do spacerów to Pisak taki sobie bo trzeba cały czas iść główną drogą,bo innej nie ma
:
Studenac-można płacić kartą,otwarty od 7-mej rano do 20 tej w dni powszednie i 19-tej /chyba/ w niedziele.
robiliśmy tam wszystkie podstawowe zakupy-ceny nie odstraszały
dwie knajpy -jedzenie smaczne świeże i miła obsługa
po drodze od naszej strony w garażu zieleniak
Przy konobie Porat lody i tu wielki zonk
Chłopak który tam sprzedawał oskrobał nam gałki z nadmiaru lodów
.tego bym sie po chorwackich lodziarzach nie spodziewała
może był na praktykach w Polsce,ale jego zachowanie wywołało mój wewnętrzny sprzeciw i więcej w Pisaku na lody nie poszliśmy
Podeszliśmy pod kościół,a raczej tylko pod dzwonnicę i tablice pamiątkową, wejścia na dzwonnicę nie widziałam
Potem już tylko apartmany i koniec PIsaka.
Wdrodze powrotnej poszlismy do Ory kupić wino.
Gospodzra bardzo miły,jego zona Ora również,ale winko od nich jakos mi nie podeszło.czułam w nim smak drozdży
nie jestem żadnym smakoszem ,ale co to za wakacje bez wina
,pomimo sympatycznych gospodarzy więcej zakupów w Orze nie robilismy.
ps.mozna było kupić jeszcze czystą z winogron-loza;orechowicę-loza z pokrojonymui orzechami, i trawaricę-coś jak nasza żubrówka tylko gorsza
miejska-wiejska plaża całkiem pusta
widok z plaży miejskiej na kosciółek
mała plażyczka pod kosciółkiem
I tak wrócilismy niespiesznie do naszego apartamentu.lód w zamrażalce juz na nas czekał woda mineralna tez.winko się schłodziło piękny zachód słońca -życ nie umierać