Czas powoli zbliżać się ku końcowi moich wakacyjnych opowieści - tyle innych relacji na CROpli, że ciągle coś mi umyka.....i albo czegoś nie dopiszę, albo czegoś nie doczytam.....
27, 28 lipca - leniuchowanie, tańcowanie, chorwackiej muzyki słuchanie
Ponieważ główne hasło tegorocznego pobytu w CRO brzmiało
odpoczynek, kolejne dni zostawiliśmy sobie na błogie lenistwo, czyli nicnierobienie, oczywiście za wyjątkiem kąpieli słonecznych, morskich i włóczenia się po ulubionych zakamarkach.
Raz podczas takiego włóczenia zobaczyłam furczaka gołąbka. Zanim zdążyłam z torebki wyciągnąć aparat, to sobie normalnie odfrunął.
A jeszcze przed chwileczkę spijał sobie nektar z tych kwiatków:
Gdyby nie to forum, to byłabym święcie przekonana, że to prawdziwy, żywy koliberek, a tak, to ja już dzięki innym forumowiczom straszne mądra byłam i wiedziałam, że to właśnie furczak, czyli taka ćma, którą można spotkać również w Polsce i która często właśnie z kolibrem jest mylona.
A tak wygląda furczak gołąbek - zdjęcie z netu - dla tych, którzy jeszcze nie widzieli
Czasami zabierałam ze sobą aparat i jakieś takie obrazki nim pstrykałam.
Jednego dnia podczas wędrówki
fociłam statki, łódeczki, łódki
[
W drodze na naszą daleką, ale za to pustą plażę, obowiązkowo zatrzymywaliśmy się na zimne ożujsko - ja w tym roku jakąś wielką fanką tego właśnie piwa się stałam
Tu właśnie chłodziliśmy się zimnym pifffkiem
To był naprawdę wyjątkowy wyjątek
, że nikt w tym miejscu nie siedział w chwili, gdy pstrykałam zdjęcie - zawsze trudno było sie dopchać do tych stolików, nazwijmy to, widokowych.
Jak się mocno zgłodniało, można było coś fastfoodowego wrzucić na ruszt, i to bez wielkiego obciążenia dla kieszeni
Któregoś razu na plaży doszło do skandalu podobnego jak ten w Pakostane ( pozdrowienia dla jego uczestników
) - bo ja, taka niewinna CROmaniaczka piłam bezczelnie
ożujsko toceno na oczach innych plażowiczów
Wieczorami też staraliśmy się nie trwonić czasu:
a to super się wytańczyliśmy na Rybarskiej Nocy w porcie, innym razem w konobie Putnik spędziliśmy cały wieczór przy granym na żywo koncercie chorwackiej muzyki
Często odwiedzaliśmy swój bar na plaży, gdzie tak samo, jak w ubiegłym roku, co wieczór śpiewał i grał na gitarze miejscowy muzyk, Nino.
Wskazówki zegara, niestety, nieubłaganie biegły do przodu i z każdą godziną przybliżał się czas rozstania z Chorwacją....
Staraliśmy się, żeby w te ostatnie dni nie wkradła się ani jedna minuta bezsensownie spędzonego czasu - nie było to trudne, bo dla mnie
TAM sensem jest wszystko - tak już mi się porobiło i nie wiem, czy kiedyś ustąpi....