Dzień 7
Dzisiaj decydujemy się jechać do Supetaru. Powód jest taki, że przed wypłynięciem na wyspę zapomnieliśmy zatankować gaz do naszej Reni, a że stacja LPG jest tylko w Supetarze udajemy się tam chcąc w drodze powrotnej zobaczyć miasteczka.
Ale najpierw kawka. Teraz mamy takie widoki
Docieramy do Supetaru. Jest godzina trochę po 10.
Muszę wam pokazać kolejkę do promu ! Jest sobota, wiedziałam ,że sobota jest dniem „zmiany turnusu” ale to co widzę troszkę mnie szokuje i współczuję ludziom, którzy najbliższe godziny spędzą w aucie lub obok niego. Ja chyba w tej sytuacji przełożyłabym podróż na prom wieczorny licząc, że może będzie luźniej…
Zobaczcie, w którym miejscu zaczyna się korek…Obstawiam, że ostatnie auta załapią się hmmm na 3 prom ?
Po zatankowaniu auta jedziemy oglądnąć Splitską.
Splitska oprócz tego, że kojarzy mi się z mysza73 robi na mnie dobre wrażenie. Bardzo przyjemna mieścinka, ale jak na wieczorne spacerki niestety nie dorównuje Povlji, po prostu jest za mała
Chłopaki trochę narzekają i jęczą. Jest bardzo ciepło chyba koło 32-33 stopni. Godziny południowe w takiej temperaturze to nie do końca dobry pomysł na zwiedzanie, ale trudno chcąc coś zobaczyć musimy liczyć się z tym, że w Cro te temperatury są normą…
Jaka ja byłam głupia, gdybym wtedy wiedziała jak będą wyglądać kolejne dni, to ten w całości spędzilibyśmy nad wodą...
Przelatujemy szybko ( jęczące dzieci ) przez Splitską i szutrową drogą przy wybrzeżu kierujemy się do Postiry. Nie powiem wytelepało nas porządnie, ale co tam przyzwyczajeni jesteśmy do takich dróżek
Postira widziana z boku wydaje się bardzo rozległa. Stwierdzam, że chłopaki przy dłuższym spacerze zajęczą nas na śmierć, a zwiedzanie na wku.... nie jest dla mnie przyjemnością. Trudno, odpuszczamy. Jak się niestety okaże nie będziemy już mieć przyjemności zawitać w Postirze, w drodze powrotnej z wakacji tylko przez nią przejedziemy
Jedziemy dalej malowniczą drogą, o wiele przyjemniejszą niż ta w głębi wyspy. Postanawiam stanąć na lody w Pučišćy. Wjeżdżamy do miasteczka, nie parkujemy jednak przy boiskach tylko kierujemy się do centrum i parkujemy przy Studenacu. Chłopaki idą po lody, które jednak wymieniają na gwiżdżące lizaki i idziemy na spacer.
Przyznam szczerze, że Pučišća wydawała mi się ze zdjęć nieciekawym miasteczkiem, nie przykładałam do niej uwagi w relacjach i może przez to ,że leży w tak głęboko wciętej zatoce sprawiała dla mnie wrażenie nieciekawej.
Natomiast na miejscu spodobało mi się bardzo, mimo, że nie przeszliśmy daleko i nie zobaczyliśmy otwartego morza -nie wiem nawet gdzie tam są plaże. Mimo to wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Chętnie wróciłabym tam na wieczorny spacer.
Jako ,że jest tak gorąco i chłopaki chcą już na plażę nasz spacer nie trwa długo. Przychodzimy do auta i okazuje się, że za wycieraczką mamy bilet za parking.
Ok, tylko komu mamy płacić Rafał idzie do Studenaca podpytać, Pani wychodzi i wskazuje nam „ parkingowego”, który gdzieś dalej siedzi sobie w konobie. Płacimy i jedziemy do apartmana na szybki obiad.
Po posiłku idziemy na naszą Ticja Luke.
Chłopaki szaleją, ja czytam książkę leżąc na karimacie w połowie zanurzonej w wodzie. Jak się okaże to jest jedyny dzień, w którym woda jest tak ciepła, że przyjemnie się w niej zanurzać. Jednak nie na tyle ciepła, żebym zdecydowała się zanurzyć głowę i snurkować ( czego niestety nie zrobiłam przez całe wakacje, ale ja jestem ciepłolubna i za nic nie zmuszę się do zanurzenia głowy gdy jest mi zimno )
Nasza T. L bardzo mi się podoba i mimo, że zazwyczaj jest dużo ludzi, ulokowani są oni na cypelku, w naszym miejscu jest już zdecydowanie luźniej
Uwielbiam te schodki prowadzące do/z T.L. Cudowne zapachy w tym miejsu się unosiły.
Po powrocie do domu chłopaki oglądają koteczka właścicieli wylegującego się na hamaku