Dzień 10
Przestało wiać ( tak bardzo
)
Dzisiaj podejmujemy decyzję, że chcemy zostać jeszcze 2 noce na riwierze. Do południa przeglądam apartmany, szukam wolnych terminów, wysyłam maile żeby zarezerwować coś w jakiejś małej mieścince. Nie mamy dużych wymagań, byleby nie była kompletna nora i cena do 50- 55 e, w końcu jest koniec sierpnia
Koło południa jedziemy do Sumartinu na tą „lepszą” plażę.
Parkujemy jak ostatnio koło cmentarza i przez lasek krótką drogą udajemy się do zatoki.
To nie jest to co widzieliśmy na wielu zdjęciach…
Plaża bardzo zapełniona, nie mówiąc już o tych wstrętnych dmuchańcach, które widziałam w ostatnich relacjach…
Nie decydujemy się plażować na głównej plaży tylko rozkładamy się na żwirku koło skał, niedaleko prysznica, przynajmniej nie ma tłumów
Po rozpakowaniu okazuje się, że zapomnieliśmy ręczników, a że dość wieje i wcale nie ma upałów to młodzi między pływaniem na kamykach siedzą okryci kocem
Aleks znajduje sobie takie zajęcie...
A Kacper takie…
Czytam książkę, trochę focę, pływam. Pod wodą te skałki wyglądają tak
Ciężko robić zdjęcia podwodne nie widząc co się fotografuje – jak już wspominałam nie zanurzałam głowy bo było mi zimno
Po południu zbieramy się do domu.
Po obiedzie relaks na tarasie…
Wieczorem ruszamy do miasteczka wzdłuż morza.
Rafał założył bluzę, musi być na prawdę chłodno...
T.L w szarych barwach może nie prezentuje się cudownie ale dla nas jest magiczna, taka spokojna, tajemnicza i odprężająca.
Nasz samotny namiocik, który cudem przetrwał burę
Przez to, że wyszliśmy dość późno, chwilę potem podziwiamy zachód słońca, a do centrum docieramy już w ciemnościach.
Po drodze odczytuję potwierdzenie rezerwacji w apartamencie Dubravka w Pisaku. Mieszkanie całkiem niezłe, do tego w świetnej cenie 40 e, akurat wstrzeliliśmy się w termin wyjazdu jednych i przyjazdu drugich gości. Cieszymy się ( jak się okaże na wyrost
) to teraz można iść na kolację…
Idziemy do Jurovej Makiny i zamawiamy pizze i kalmarki z grilla. Kelnerka tłumaczy nam, że na pizze trzeba czekać ok 30 min. Yyyy nie ma problemu, wiem, że w Cro zazwyczaj jedzenie podawane jest w ciągu 7-10 minut ale 30 to dla nas żaden problem ( jak gotuję w domu co bardzo lubię, to często robię to 2- 3 godziny
mój mąż umiera z głodu
) W międzyczasie popijamy piwko- tu akurat tanie, zaledwie 18 kun. Za to litr wody 30
Patrząc na ceny w konobach jedzenie zazwyczaj było w podobnych kwotach, piwo też ( 25 kun ) za to litr Jamnicy czasem 18 a czasem 30 kun
Duża rozbieżność, biorąc pod uwagę, że to tylko woda
Dostajemy jedzonko, pizza dobra, za to kalmarki męża hmmmm. Może się nie znamy bo to są dopiero 2 grillowane kalmary jakie w życiu próbujemy, ale w środku jest jakby błonka i nie wiem czy tak ma być, czy nie były dobrze oczyszczone. Może to przez to, że są duże ? W każdym razie do tych malutkich, podawanych w Bosanie na Pagu w cudownym sosie maślanym z pietruszką i czosnkiem nawet nie mogą się równać. Ja tylko spróbowałam i za nic nie zjadłabym ich całych … Jak na razie zrażamy się do tych grillowanych i więcej ich nie zamówimy.
Jeżeli ktoś wie gdzie podają dobre z grilla na Hvarze czy na Korčuli to chętnie przyjmę polecenia na przyszły rok
Objedzeni wracamy do domu schodami, na które większość stacjonujących w Povlji narzeka…