Wypadało by coś Wam opowiedzieć. Wakacje maj 2010 Croatia, wakacje trochę inne od poprzednich. Wakacje planowałem już zimą. Pełna głowa planów i marzeń.
Nadszedł ten wymarzony dzień wyjazdu 15 maja godzina 10 rano. Auto spakowane, skład trochę inny od poprzednich lat! Pierwszy raz z nami jedzie starsza córka, która wpadła na rok do kraju. Cieszymy się bardzo z podjętej decyzji tym bardziej, że jest w czwartym miesiącu ciąży. Boni oczywiście też na pokładzie. Cel naszej podróży to Żuljana na Pelješacu . Trasa taka jak zawsze, Gniezno, Wrocław, Boboszów, Brno, Wiedeń, Zagrzeb i dalej do celu. Od Wrześni do Makarskiej jedziemy w deszczu, raz siąpi raz leje! Uśmiech na twarzy, kiedyś musi przestać!!!! Dojeżdżamy do tunelu św. Rok, 8 stopni ciepła, za tunelem 5 stopni, godzina około piątej rano. Zimno !!! Z autostrady zjechaliśmy na Makarską, na targu trzeba zrobić zapasy , nie znam Żuljany, nie chcę ryzykować z zaopatrzeniem! W Makarskiej pod Konzumem pomału przestaje padać, nadal zimno! Jedziemy Jadranką na półwysep, trochę po drodze oczy pocieszyć widokami.
W Żuljanie jesteśmy koło jedenastej, jechaliśmy spokojnie, kwaterę mamy załatwioną! W porcie po lewej stronie mamy kwaterę, przed nią wysadziłem Lenę. Podjechałem pod falochron na chwilę zostawić auto, pogadać z właścicielką apartamentu ustalić miejsce do parkowania. Wyszedłem z auta, podszedłem do drzwi z prawej strony i ku memu zdziwieniu dostałem wielką dawkę Jadrana na plecy. Popatrzyłem na morze, tam hula potężny sztorm.
Już musi być tylko lepiej myślę!
Daleko od auta nie odszedłem, zdziwiła mnie ilość gapiów na plaży i wokół portu. Po drodze spotkałem naszą gospodynię, coś dziwnie ubrana! Ja tak się ubieram jak jest 0 stopni!
Trochę już ochłonąłem po podróży, z zdziwieniem patrzę na port i plażę.
Widok bardzo nie przyjemny dla oka i nos też nie był w komfortowej sytuacji. Chyba Neptun zwymiotował, pomyślałem.
Plaża w całej swej długości, na szerokość około pięciu metrów, częściowo na wodzie reszta na kamyszkach zasypana śmieciami! Było tam wszystko, buty, butelki, folie, opony, śmieci, śmieci jeszcze raz śmieci!!! Sztorm zgarną wszystko co miał po drodze, resztę zrobiły falę i wgarnęły to wszystko w zatoczkę. Przykry widok!
W oczach tubylców było widać zdziwienie.. Co dalej myślę?
Zaczym ktoś podejmie decyzję co z tym zrobić, za czym posprzątają, wywiozą, potrwa parę dni, a mój czas wypoczynku już leci!!! Nie mam zamiaru tego oglądać, wąchać. Podejmuję decyzję.
Przepraszam gospodynię i ruszamy w głąb półwyspu. Nadal pogoda nie chorwacka, zimno i ponuro. Zaglądam do Trstenika, cisza, ponuro, słoneczka ani chwili . Znajdujemy kwaterę.
Nic specjalnego 55 eurasów, drogo. Parę telefonów, wpadamy do Trpanj, ładnie ale wielki remont nadbrzeża i wielki hałas. Co dalej? Czas leci już na moją nie korzyść!!
Decyzja jest błyskawiczna kierunek Orebič, kiedyś już tam w maju wylądowałem i nam się nie podobało, może coś po drodze?
Czas nam już się kurczy, a i zmęczenie daje się już we znaki. Tak patrząc w lewo i wprawo dojechaliśmy do Orebiča, jadę główną drogą skręcam nią w kierunku przystani promowej.
Po lewej stronie (bo po prawej jest nasz upragniony Jadran) za raz za zjazdem stajemy przy drugim domu. Na dole duże szklane drzwi na krześle siedzi gospodarz, pytamy się o kwaterę, oprowadza nas po całym domu, super, a i widok z tarasów miodzio ! Korczula jak na dłoni. Spokój, cisza, duże podwórko, Boni ma gdzie pohasać, z autem nie ma problema! Pytamy o cenę, 33 ero pada odpowiedź, nareszcie ktoś normalny, zostajemy!!!!!!!
Jesteśmy sami w całym domu. Nadal zimno i ponuro, ale będzie już tylko lepiej myślę, jak już
chyba się domyślacie, złota myśl w te wakacje!
Zakwaterowani, zadowoleni, ze smakiem rakiji w ustach, ruszamy na spacer po Orebiču.
Po drodze pierwsze lignie, w tym momencie ślina mi ściekła na klawiaturę!!!
Orebič nas zaskoczył, jest już w nim życie i jest bardzo sympatycznie!!! Cieszymy się z podjętej decyzji .
Wracamy do apartamentu, pora na drinka na tarasie, spełniamy marzenia po zimie. Długo
nie posiedzieliśmy, zimno, bardzo zimno!!! Przenosimy się do środka, około jedenastej idziemy spać. Ale w czym iść tu spać? zimno!!! Tak jeszcze w Chorwacji nie było, spaliśmy pod dwoma kocami! brrrrr! Rano zimno, na siłę jemy śniadanko na tarasie. Słońca nie widać,
pochmurnie i buro. Tak przez trzy dni. Już byłem gotów jechać do Bośni obkupić się w cieplejsze rzeczy! Te dwa dni wykorzystaliśmy na szwędanie się po Orebiču i Korczuli.
W trzeci dzień ruszyliśmy do Dubrownika, tam już zdecydowanie cieplej, ale daleko jeszcze to znanych nam temperatur. Słoneczko nie śmiało wygląda za chmur. Po drodze z Dubrownika, w Stonie, wspaniała uczta, ostrygi i mule, mniaaaaaam!!!!!!!
Następne trzy dni zdecydowanie lepsze, opalanie, cross po Pelješacu i wycieczka na Mljet.
Po sześciu dniach ruszamy na resztę wakacji do Podgory, tam są już nasi znajomi, będzie trochę weselej.
Pogoda zdecydowanie się poprawia. W Podgorze już odważne opalanie, są efekty .
W między czasie wycieczka do Mostaru, wodospady Kravica ( piękne, dużo wody),
Dom Derwiszów. Przed ostatni dzień pobytu ruszamy na Hvar, dziewczyny miały trochę pietra ( wpływ forum) ale dały radę! Sumując, wakacje inne od poprzednich, ale i takie
mają swój urok. Każdy dzień bez, czy ze słoneczkiem wykorzystany maksymalnie.
Mam już plany na przyszłość, wakacje na Pelješacu lub Hwarze, pomarzymy, pomyślimy
może się uda!
Nie opisuje szczegółów, bo i po co. Macie jakieś pytania, piszcie.
Zapomniałem napisać, tyłków w morzu nie moczyliśmy, woda brrrrrr!
Myślę że całe wakacje, pogodę i to co zwiedziliśmy pokażą moje zdjęcia.
URL=http://www.fotosik.pl][/URL]
URL=http://www.fotosik.pl][/URL]
To na zanętę! Całość fotek:
http://Jurek2.fotosik.pl/albumy/766956.html