napisał(a) LRobert » 28.09.2012 16:38
Gdzieś w tych zabudowaniach był kemping, ale daleko do plaży i chcieliśmy coś bliżej Lizbony. To tyle w temacie dzisiejszego zwiedzania. Sporo atrakcji jak na jeden dzień a będą jeszcze atrakcje dodatkowe z poszukiwaniem kempingu.
Dodatek ekonomiczny dnia dzisiejszego: Batalha bilety -15, autostrada -2,10 ; Obidos parking - 1,40; kawa, ciastka, sok z pomarańczy - 9,60; autostrada - 6,99; kemping - 32,40 za jedną noc; piwo na kempingu -3,80.
Jak już pisałem chcieliśmy znaleźć nocleg blisko stolicy. Jedziemy, przejeżdżamy koło Sintry. W nawigacji znowu brakuje kawałka nowej drogi. Dojeżdżamy do kempingu z nawigacji, ale okazuje się nieczynny. Robi się nerwowo. Jest późno a jeszcze mamy kilka kilometrów i musimy znaleźć nocleg. Postanawiamy pojechać na kemping z Orbituru. Tu przynajmniej jest szansa, że kemping istnieje i działa.
Wybór pada na kemping GUINCHO koło Cascais. Przed bramą spora kolejka. Zanim się zameldowaliśmy to chwila zeszła. Nowy obyczaj - trzeba zapłacić z góry za nocleg. Płacimy za 1 noc a potem zobaczymy i będziemy się zastanawiać. Robi się ciemno a trzeba jeszcze znaleźć miejsce i rozbić obóz. I kolejne problemy. Kemping nie ma wyznaczony parcel. Więc przy rozbijaniu namiotu panuje całkowita dowolność. Jest dużo ludzi i ciasno. Po długich poszukiwaniach - zwiedziliśmy cały kemping - znajdujemy miejsce. Blokujemy francuskiego kampera, żeby mieć samochód blisko namiotu. Uspokajamy francuską rodzinę, że rano przestawimy pojazd aby mogli swobodnie wyjechać. Rozkładamy obóz. Robimy kolację i kupujemy piwo w barze. To był męczący dzień z wieloma atrakcjami - planowanymi i nieplanowanymi.