Następnego dnia wyjechaliśmy z Lefkady. Wstaliśmy w miarę rano i udaliśmy się na północ - droga w kierunku Igoumenitsy jest niezła, ale to nie autostrada. W każdym razie w miasteczku byliśmy dość szybko. Przejechaliśmy w okolicach portu - ruch zarówno statków jak i aut spory. Potem zasugerowaliśmy się nawigacją i okazało się, że jechaliśmy drogą "górską". Fakt, że ciekawie było zobaczyć zapomniane miasteczka i rozsiane po górach domy.
Chcieliśmy pojechać do Sarandy, oczywiście przy ostatnim rozjeździe w Grecji pomyliły nam się zjazdy i zwiedziliśmy zupełnie przypadkiem zwiedziliśmy ostatni kawałek wybrzeża przy granicy z Albanią, głównie znajdują się tam hodowle stworzeń morskich
Ciekawym odczuciem było widzieć żurawie w Sarandzie jak na wyciągnięcie ręki... i nie móc tam dojechać. Droga się skończyła, zmieniła w szutrową więc dotarło do nas że to nie właściwa trasa
Zawróciliśmy, dojechaliśmy do przejścia i... stanęliśmy w kolejce. Myślałem, że pójdzie szybciutko, jednak przyjrzałem się dokładniej i okazało się, że za wyjazdem z Grecji jest jeszcze spory kawałek do Albanii. Zrezygnowaliśmy bo zapowiadało się ponad 3h stania, a nawigacja pokazała 3,5h do Bitoli.
Jako, że naszym celem był Ohrid a w międzyczasie nocleg w Sarandzie - odpuściliśmy. Południowa Albania poczeka na następny wyjazd
Podejrzewam, że kolejka była spowodowana porą - było to przed południem w sobotę. Zawróciliśmy, zatankowaliśmy i hop na autostradę w stronę Salonik. Droga jest rewelacyjna, piękne widoki, niezła nawierzchnia i do tego bez opłat. W okolicach Kozani skręciliśmy na północ...
Okolice Kozani i dalej na północ to rejon rolniczy - duże gospodarstwa oraz przemysłowy. Jest kilka duży elektrowni obok siebie i z tego co mnie o czy nie myliły także kopalnie odkrywkowe. Z dala zaczynają majaczyć wysokie szczyty, to za nimi kryją się wody jeziora Prespa. Czym bliżej granicy tym góry są bliżej... Troszkę błądzimy, wjeżdżamy do Kastorii - miasto dość dziwne, niby jest sporo nowoczesnych budynków, ale wygląda częściowo na opuszczone(puste witryny sklepowe), a częściowo na zbudowane bez żadnego planu ani zamysłu architektonicznego. Wpadamy na ostatniego gyrosa, chwile rozmawiamy z Grekami, którzy po raz kolejny okazują się bardzo sympatyczni. Pytam się jak dojechać do Niki (granica) - nie chcę używać nazwy Macedonia, ani FYROM - to drażliwy temat w tych regionach. Oczywiście na znakach w Grecji jest tylko FYROM. Ciekawe kiedy wreszcie dojdą do porozumienia w tej kwestii.
Przejeżdżamy granicę, jest oczywiście duty free, ceny absolutnie nie rewelacyjne i wjeżdżamy do Macedonii. Kawałeczek za granicą jest już Bitola. Tym razem tylko szybko je przejeżdżamy i kierujemy się na Ohrid. Przyznam, że darzę to miasto sympatią - nie wiem czemu ale przypomina mi miejscami warszawską saską kępę, może to złe porównanie ale widać że kiedyś było to piękne miasto, a teraz mimo że podupadło nie jest zaśmiecone reklamami i szyldami. Jedziemy na Ohrid, ale w pewnym momencie odbijamy na Otesevo, jako że kierujemy się do Trpejcy jest to spory i malowniczy skrót. Jedziemy wśród sadów, mijamy meczet i jesteśmy nad jeziorem. Co ciekawe w porównaniu do zeszłego roku jest b.dużo turystów. Mówię w porównaniu bo... w zeszłym nie było żadnych. Może dlatego, że byliśmy później (tylko tydzień), albo pogoda była gorsza (było dość pochmurno w zeszłym roku), albo... no właśnie - zauważyliśmy w telewizji macedońskiej że Prespa zaczyna być promowana. Na plaży w Otesevie widać jakiś ruch, są nawet bary - co ciekawe w fajnym stylu - pokryte trzciną i ustawione na palach na jeziorze. Nawet na kempingach widać ludzi, a byłem święcie przekonany w zeszłym roku że one nie funkcjonują. Po chwili skręcamy w górę i wspinamy się na jezioro w stronę Trpejcy nad sąsiednim jeziorem Ochrydzkim. Za nami pięknie oświetlona Prespa jedziemy w górę by za chwilę zjeżdżać w dół. Uwielbiam tą drogę - mały ruch, dobra nawierzchnia i piękne widoki. Na najwyższym miejscu spotykamy rodaka - co ciekawe na dodatek z naszej dzielnicy
Chwilkę rozmawiamy, niestety nie możemy go zabrać - mamy tylko 2 miejsca w aucie. Życzymy sobie miłych wakacji i jedziemy dalej.
Zaczynamy dyskutować o spaniu... tak na prawdę zastanawiamy się, czy w ogóle jakieś znajdziemy. Trpejca jest mała, nie mówiąc już o miejscach do parkowania których praktycznie nie ma. Wjeżdżamy i tłum ludzi... a przynajmniej tak to wygląda bo parking i droga jest praktycznie jedna w wiosce i błyskawicznie się zapełnia. Podjeżdżamy po miejsce gdzie byliśmy w zeszłym roku i bardzo nam się podobało - super pokój (czystość), fajny widok, balkon a do tego jest to chyba jedyny dom gdzie jest parking. Podjeżdżamy, zagadujemy z sąsiadami - po chwili przychodzi właścicielka. Okazuje się że jest miejsce - cena bardzo rozsądna, do tego pokój na ostatnim piętrze z którego pięknie widać jezioro, a w przejrzyste dni i sam Ohrid. Bagaże na górę i z wielkim uśmiechem idziemy na malutką ale piękną plażę na kolację.
Żółw grecki
Igoumenitsa
Gyros Bar
Okolice portu
Autostrada koło Ioanniny - tunelów było tyle że przez kilkadziesiąt albo i więcej kilometrów nie można było przeprowadzić normalnej rozmowy telefonicznej
nawet krótkiej - były co chwila i na dodatek miały często parę kilometrów - imponujące
Prespa
Fotek z części podróży brak, na swoje usprawiedliwienie dodam że to ja kierowałem
a to ja jestem podróżnym archiwistą