A więc jedziemy na Risan
Zaraz za skrętem dostrzegam usypaną zatoczkę parkingową ,
a ponieważ z naprzeciwka zauważamy maszerujące w nasza stronę stadko kóz , żona prosi żebyśmy stanęli , chce sobie pofotografować
Niestety dla mnie , okazuje się że to nie za dobry pomysł .
Wychodzę z auta i mam czas ogarnąć drogę która zaraz miałem jechać w dół i to był chyba błąd .
Być może daje o sobie znać już zmęczenie , w każdym bądź razie zaczynam odczuwać lęk , tym bardziej że droga niebezpiecznie się zwęża .
Jak człowiek jedzie za kierownicą to czasem spojrzy w bok , czasem do dołu , ale jedzie do przodu , nie ma zbytnio czasu na wątpliwości , a tu mogłem to wszystko ogarnąć , a poza tym jak wspominałem byłem już mocno zmęczony dzisiejsza trasą .
Taki jest los kierowcy , żona rozanielona lata i fotografuje , a mąż kierowca dostaje palpitacji serca
Potęga gór , miejscami widać drogę która zaraz będziemy zjeżdżać na dół
No trudno , po jakimś czasie siadamy do autka , a kózki grzecznie schodzą na bok i obojętnie patrzą jak przejeżdżamy obok nich .
Całe stadko oczywiście były bez opieki , w tych rejonach puszczają samopas w góry kozy , a te wracają na dół kiedy zechcą – o wypasie bez opieki kóz i krów (!) w górach okalających Risan , Perast opowiadała nam potem gospodyni w Peraście .
Ledwo ruszamy widzę że z dołu wyjeżdża autko , jak się okazuje turyści z Niemiec , pytam ich jak droga w dół uśmiechają się znacząco i mówią że da sie przejechać tylko trzeba uważać i wąsko .
Potem stwierdziłem że całe szczęście że mijaliśmy się jeszcze na górze , bo jak się okazało droga zaraz zaczęła się zwężać .
Jak wspominałem byłem trochę zaniepokojony tym zjazdem , do tego stopnia że przed jednym z zakrętów o 90 stopni , bez barierek , nad urwiskiem na oko 300m , przestraszyłem się i stanąłem .
Oceniłem sytuację , ponieważ droga wąska , nie ma jak się wyminąć ani zawrócić , jeśli mi coś wyjedzie z przodu za chiny ludowe już tu się nie cofnę a nie widzę co się dzieje za zakrętem .
Mój zakręt śmierci , wykrzywione słupki betonowe wskazywały by że co niektóre autka ledwie sie tu mieściły
Nakazuję żonie i synowi wysiadkę i mają iść za zakręt , jakby co jechała to ma się cofnąć i mnie przepuścić .
A poza tym jakby mi się coś stało to zawsze cześć rodziny ocaleje co nie
Oczywiście żona twierdzi ze zostanie , będzie mnie wspierać duchowo ale na nic jej protesty , wiadomo w aucie rządzi kierowca , poza tym w tym momencie w nosie mam takie wsparcie jak mi ręce drżą ....
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło dalej poszło już z górki , wszak z każdą chwilą byliśmy niżej .
Szczerze mówiąc pierwszy raz miałem takie obawy na drodze a po różnych drogach już jeździłem
Risan coraz bliżej
W końcu jesteśmy na dole Uff , jejku , są w końcu są ..... palmy !! ......
Uliczka w Risan
Jestem wycieńczony , a nam pojawia się nowy problem trzeba szukać noclegu .
Niestety mimo paru prób nie udaje się nam to w Risanie , ludzie jak dowiadują się że chcemy tylko na jedna noc to kręcą głowami , że tutaj nie znajdziemy wszak jesteśmy w szczycie sezonu ..
Postanawiam jechać do nieodległego Perastu
Widoczki między Risan a Perastem , a wiec sa i cyprysy , droga wiedzie tuż nad wodami zatoki
Dojeżdżamy do Perastu , na początku miejscowości zjeżdżamy na dół na parking , przy plaży piratów ( tak się nazywa )
Żona idzie po schodkach do góry do najbliższych budynków a ja rozglądam się .
Plaża to dużo powiedziane , betonowe pomosty , ale mam wielką ochotę wkońcu popływać , za to panorama Perastu na tle gór robi piękne wrażenie .
Widok na Perast od strony plaży Piratów
Betonowe pomosty na plaży
Tymczasem okazuje się że mamy wielkie szczęście , w pierwszym budynku przed którym uczutje sobie jakaś rodzinka miejscowych , żona trafia na apartament !
Okazuje się , że rodzina wynajmująca eleganckie apartamenty , ma jeden powiedzmy gorzej uposażony apartament na takie okazje – potem pomyślałem ze to po prostu pokój gościnny jak ktoś do nich przyjedzie w odwiedziny !
Cena 30 Eu ! Dwa łóżka , jedno podwójne , ciut stare sfatygowane , łazienka z WC i prysznicem oraz klimatyzacja ! Trochę ciasny ale wszystko na miejscu i na jedną noc jak znalazł przy takiej cenie !!
Nasz apartament znajduje się w parterowym budynku , tam mieszka też seniorka rodu i jest kuchnia, na dachu parking na który szybko zajeżdżam .
Trochę dziwię się że większość aut jest na rejestracjach z Chorwacji , dubrownickich , potem okaże się ze w tym miejscu wynajmują w lecie głownie turyści z Francji , Holandii Włoch , oni przylatują pewnie samolotem do Dubrownika , tam wypożyczają auta i przyjeżdżają do Perastu .
Bierzemy niezbędne rzeczy , szybki prysznic i na plaże , kąpiemy się , co prawda to jednak zatoka , woda nie taka przejrzysta ale po takiej podróży kąpiel wspaniale relaksuje
Nie jesteśmy długo na plaży , zresztą robi sie późno , robimy więc wyjście na miasto i kolację .
Perast to małe ( ok.stałych 350-400 mieszkańców ) spokojne i stylowe miasto o bogatej przeszłości historycznej , brak tu nowych budynków a jeśli są to stylizowane na stare , wszystkie z kamienia lub też obłożone kamieniem – nad charakterem miasta czuwa Konserwator Zabytków
Z internetu
Perast to dawna bogata rezydencja weneckich magnatów. Prastare miasto pełne zabytków historycznych i dzieł sztuki z dawnymi pałacykami o koronkowych oknach, marmurowych kolumnach i portykach.
Bruki ułożone z płyt kamiennych porastają trawą. W XVII w. była tu słynna szkoła morska, do której Piotr Wielki w 1698 wysłał 17 przyszłych komendantów swojej floty.
Z nieruchomej tafli wody wyłaniają się przed Perastem dwie malownicze nieduże wysepki.Ta z cyprysami to Sveti Djordje (św. Juraja). Na wysepce znajdują się ruiny klasztoru benedyktynów. Druga zwana wysepką Gospe od Śkrpjela z kościółkiem, w którym znajduje się obraz Madonny z XV w., dzieło tutejszego mistrza Lovry Kotoranina.
Wysepka ta powstała z zatopionych okrętów nieprzyjacielskich wziętych do niewoli oraz wysypywanych tam kamieni. Legenda głosi, że w tym miejscu wystawała niegdyś rafa skalista, na której znaleziono obraz Madonny. Trzy razy - jak głosi legenda - obraz ustawiano w kościele św. Mikołaja i trzy razy wracał on na rafę. Wreszcie mieszkańcy Perastu sztucznie stworzyli w tym miejscu wyspę. Jest to ponoć jedyna sztuczna wyspa na Adriatyku
W roku 1979 miasteczko zostało poważnie zniszczone przez trzęsienie ziemi. Do dzisiaj nie zostało w pełni odbudowane
parę fotek z Perastu
A to są może te nieodbudowane po trzęsieniu ziemi domy
Za tym cypelkiem kończy się miasteczko
jeden z wielu nieczynnych kościółków
Nawet w szczycie sezonu miasto jest bardzo spokojne i ciche , mało ludzi na uliczkach
Gdy zapada zmrok oglądamy sobie jeszcze zachód słońca i udajemy sie do knajpki na kolacyjkę
Siedzimy na tarasie pod winogronami , menu niestety trochę mnie rozczarowuje , nie za duży wybór w dodatku nic oryginalnego w stosunku do kuchni dalmatyńskiej a miałem nadzieje na cos typowe dla kuchni serbskiej , ceny podobne , różnica to ta ze pije zamiast piwa Chorwackiego piwo czarnogórskie – Niksic , ale ogólnie ładnie podane i dobre ( syn wziął krewetki , ja kalmary a zona czarne risotto )
A i jeszcze jedna uwaga , kelner myślał że my to ruscy , próbował do nas gadać po rosyjsku , i musiałem parę razy wyjaśniać żeby wyprowadzić go z błędu .... a mówić prosiłem w ich języku
Synio wcina krewetki
Po kolacyjce wróciliśmy do apartamentu i zostaliśmy zaproszeni na taras , na pogaduszki , przy kawce i butelce rakiji .
Taras był bardzo fajny , przykryty pnączami kiwi i winogrona z widokiem na zatokę i kościółki na wyspie .
Pnącza dające zbawczy cień
Okazało się że apartamenty prowadzi cała rodzina , to rodzinna posiadłośc , na czele rodziny była seniorka rodu w wieku jak się sama dumnie przyznała 75 lat , dziarsko się trzymała , jej syn z żoną i teściowa syna , bardzo sympatyczna rodzinka .
Dla zainteresowanych link do apartamentów
www.montenegro.com/accommodation/perast ... ments.html
Juz na wstępie jak się wprowadzaliśmy , kiedy okazało się że jesteśmy z Polski , seniorka rodu poinformowała nas że ona też katoliczka , tak jak syn ale żona to juz prawosławna .
Perast to chyba jedyny rejon w Czarnogórze , gdzie katolicy są w większości , przy czym w spisie ludności najczęściej określani są z narodowości jako Czarnogórcy , Włosi uznają że katolicy z Perastu to potomkowie Wenecjan z czasów Republiki Weneckiej , mówiący swoistym weneckim dialektem języka włoskiego , do nich sie zaliczała też nasza Gospodyni , zresztą nazwisko jej – Polcer – nie ma za bardzo wydźwięku słowiańskiego .
Przesiedzieliśmy na pogaduszkach całą noc , czułem się tam jak u starych znajomych , oni sprawiali wrażenie tez zainteresowanych nami, chyba rzadko ( a może w ogóle ) im się trafiali Polacy , poza tym mogli w miarę swobodnie pogadać w końcu ze swoimi gośćmi , bo z Francuzami czy Holendrami , przy ich znajomości angielskiego byłoby to trudne .
Aaa i bardzo smakowało im żołądkowa gorzka w wersji ziołowej którą ich poczęstowałem
Z ciekawostek seniorka pochwaliła mi się że u nich sezon trwa praktycznie cały rok , a wrażenie na nich robią Rosjanie którzy gromadnie najeżdżają wybrzeże czarnogórskie oprócz lata , także w okresie noworocznym i ich świąt zimowych ( czyli do połowy stycznia ) , swobodnie kąpią sie wtedy w morzu
– chociaż ponoć w styczniu woda obok Perastu ma i tak dosyć wysoka temperaturę jak na zimę ok 15-18stopni
Nasi gospodarze namawiali nas na pozostanie jeszcze na jeden dzień , obiecali zabrać łódką ( maja własną , oferują za darmo gościom z apartamentów ) na wyspy z kościółkami
, mnie też pociągała perspektywa objazdu całej zatoki i zwiedzenie Kotoru , ale musieliśmy podziękować gdyż na drugi dzień byliśmy już umówieni z resztą ekipy w Żuljanie . Szkoda
Myślę że jeszcze tam wrócimy i to niedługo , chociaż nie w tym roku , pociąga mnie spróbować raftingu na rzece Tara , obejrzenie gór Durmitor , zwiedzenie całego wybrzeża czarnogórskiego itd., a kraj nieduży ale jakże piękny i zróżnicowany . No i wstępnie mamy juz tam znajomych z kwaterą .
Rano wstaliśmy , szybki prysznic a seniorka tylko na to czekała i odrazu nas zawołała na kawkę na taras .
Obok stały juz stała rakija , świeżo zebrane figi i ser kozi , ja dokroiłem sera owczego z Bośni i praktycznie mieliśmy super śniadanko i jakie zdrowe
Parę fotek z miejsca zakwaterowania
widok na nas taras , mieszkaliśmy na lewo w tym parterowym budynku , nad nim jest garaż , na wprost budynek trzykondygnacyjny tam są porządne apartamenty z balkonami i widokiem na zatokę
synio na tarasie
widoki z tarasu
widok na kościółki na wyspach , gdy są święta kościelne ludzi dopływają do nich łódkami , musi to byc bardzo malownicze
No fajnie się siedziało , fanie gadało ale .... czas w drogę
jedziemy do Żuljany