Jestem winien zdjęcie transportu do klasztoru.
Jeszcze taka fajna anegdota z jednego przewodnika. "Jakiś podróżnik zwiedzał dawno temu klasztory. Jak wciagnęli go na górę w tej siatce to pytał mnicha jak czesto zmieniają linę na której był wciągany. Zakonnik odpowiedział : Jak się zerwie." I jak wam sie ta odpowiedź podoba?
O tym, że w Varlaamie mnisi w strojach służbowych tworzą fajną atmosferę już pisałem. Teraz parę zdjęć z ostaniego najmniejszego klasztoru, który zwiedziliśmy. W tym klasztorze do zwiedzania jest naprawdę mało. Było już po południu i niestety straszny tłok.
O zwiedzaniu ostatniego klasztoru mogę napisać, że jak podjechały 2 autokary z koloniami to zrobiły sie korki w wejsciu. Naprawdę w porównaniu do 2 poprzednich było to maleństwo. Byliśmy już zmęczeni i następne zwiedzanie sobie odpuściliśmy. Na parkingu czekał nas nieprzyjemny kontakt z rodakiem. Kierowca autobusu zablokował nam wyjazd z parkingu. Niestety mimo naszych próśb powiedział, że ruszy dopiero jak cała grupa zejdzie.
Nie muszę pisać co o nim sądze. Udało nam się wydostać z pułapki bo dla greckiego taksówkarza nie było problemem wycofać prawie po murku oddzielającym od przepaści. Wdzięczni Grekowi, zemszcząc na rodaka, zmęczeni, pełni wrażeń wracamy na kemping. W planie jest jeszcze jedna atrakcja. Po basenie mamy zaplanowane jedzonko w greckiej knajpce na kempingu. Ponieważ greckie knajpki ożywają wieczorem to delikatnym jedzonku lecimy na basen. Dla dziecka basenu było oczywiście za mało. Wczoraj wyszliśmy z basenu ostatni.
Syn w locie do basenu.
W knajpce zamawiamy sałakę grecką - inną od tego co się u nas podaje, souvlaki - też jakieś inne w postaci gulaszu? - na zdjęciu wyglądały jakoś inaczej z patykiem, mięsko z grila, piwo i wino. Jeśli idzie o sałatkę to sera wniej mało, jest za to cebula, nie czujemy też czosnku, mało oliwek. Dziwimy się ogromnie, gdy gość przynosi nam całą butelkę wina a chcieliśmy tylko lampkę. Kufle dostajemy z lodówki zimne - bardzo prawidłowe podejście do tematu. Piwo wolniej się bedzie grzało. Obsługa sympatyczna. Zresztą w knajpce i na kempingu działa cała rodzinka. Jedzonko bardzo nam pasowało. Podziwiałem seniora rodu, który przy panującym tam upale pracował przy grilu. Zimno mu było czy jak? Jeszcze a propo tej butelki wina. Jak bedziemy później w cukierni to poproszę o wodę mineralną - też dostaniemy całą butelkę. Śmiałem się, że następnym razem zamawiamy z teściem piwo - może dostaniemy beczkę
. Cała ta kolacyjka kosztowała 45 EURO.
W czasie kolacji atakowała nas trochę przyroda. Latało parę os, ale one nie stanowiły problemu, z góry spadałe jakies liście i gałązki - stoliki stały pod winogronem. Największą atrakcję przyrodniczą stanowiły kocie sępy lub jak je inni pieszczotliwie nazywają sierściuchy. Ci co czytają relację wiedzą iż mamy już spore doświadczenie w karmieniu i pojeniu zwierzątek - chociaż na razie były to owady.
Koty/w sile 3 sztuk/ przylazły jak tylko siedlismy do stolika. Zaczęły sie o nas ocierać. Ponieważ nie reagowaliśmy to zasiadły obok stolika i patrzyły na nas z wyrzutem. Jak dostaliśmy jedzonko to moja żona w końcu uległa i zaczęła im podrzucać jakieś tłuściejsze lub ciężkie do gryzienia kawałki. Pierwszy raz widziałem jak koty się bija o żarcie. Walczyły miedzy sobą mimo tego iz moja żonka próbowała wprowadzić kolejność karmienia. Jak skończyliśmy je karmić to polazły sępić do nastepnego stolika. To tyle jeśli idzie o pobyt w Meteorach. Na pewno trzeba to miejsce zobaczyc bedąc w Grecji. I nie ma się co zastanawiać. Robią wrażenie.
W następnym odcinku: droga na koniec Peloponezu - Mani, po drodze polowanie na kanał koryncki.
DOBRANOC