Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
LRobert napisał(a):Carnivalka tak ale po drodze opuszczasz Unię i Węgry są zewnętrzną granicą całej Unii
Oczywiście,myślałam tylko,że jak mam paragon zakupu w kraju będącym w Unii to tranzyt przez inny kraj nie ma znaczenia.Ale dobrze ,że napisałeś o tym bo chciałam kupić więcej butelek ouzo.W takim razie "alkoholowych"prezentów nie będzie.Ale do rzeczy.Przeczytałam,że Twój pierwszy przystanek był na Chalkidiki.Napisz ile godzin tam jechałeś i w jakiej byłeś miejscowości.Wiem,że czas przejazdu to sprawa bardzo indywidualna,ale tak plus minus.
Jechalismy 26 godzin ze spaniem na stacji i innymi postojami. Do tego dochodzi jeszcze poszukiwanie kempingu. Jakoś nam długo zeszło. Wyjechaliśmy o niezbyt dobrej porze. Spaliśmy przed granicą węgiersko-serbską. Już mam część zdjęć. Muszę tylko do fotosika wrzucić. W czasie wysyłania mi się zawiesił.
Węgierskiego celnika nie interesowało czy mam paragony. zapytał tylko co wiozę. Jeśli idzie o zdjecia to nna razie kicha. Fotosik zapchany czy co. Co chwila odmawia współpracy. Pierwsza grupa zdjęć gotowa muszę tylko wrzcucić. Mam nadzieje, że w końcu się uda.
Podsumowałem koszty wyprawy. 1600 Euro dla 3 osób dorosłych i dziecka 11 lat za dwa tygodnie. Są to koszty całkowite: ubezpieczenie, jedzenie przed wyjazdem, kempingi, paliwo, jedzenie i alkohole na miejscu, bilety wstępu, knajpki. Sporo jedzenia polskiego przywiozłem z powrtotem, nie licząc już greckiego i alkoholi. Nie wiem czy to dużo czy mało ale tak wyszło. Pewnie można taniej ale drożej też się da. Szczegóły co za ile będą w relacji.
I to jest Robert dobra wiadomość .Znaczy się,że Grecja nie podrożała tak znacznie jak niektóre inne kraje.Byłam w Grecji 2 lata temu na Thassos i wtedy też ceny były przystępne jak na wybrzeże oczywiście.A kurs euro był prawie 4 zeta.Dzisiaj w Opolu euro 3,21 ,to już w ogóle koszty naprawdę bardzo przyzwoite.
Tylko czy moje autko będzie w końcu gotowe do drogi?
Na początek drobna korekta w sprawie kosztów wyjazdu. Wy iosły one 1750 EURO. Przepraszam, ale coś mi się na początku źle policzyło. Mam nadzieję, że mi darujecie. Z dobrych wiadomości to udało mi się wrzucić do fotosika pierwszą część zdjęć więc mogę pisać dalej. Zaraz sprawdzę na czym skończyłem.
Skończyliśmy na granicy słowacko-polskiej. Strasznie jeszcze daleko do Grecji. Kupiłem miesięczną winietkę i wdrogę. Przeturlałem się przez Słowację apotem Węgry. Ta część trasy razem z naszymi drogami nie najlepsza. Dopiero koło Budapesztu odczuwalna poprawa. Zaczynają się lepsze drogi. Koło Budapesztu nawigacja robi trochę nas w konia. To nowe urządzenie kupiliśmy przed wyjazdem. Uczymy się z nim współpracować. Poznanie sprzętu zleciłem synów. Koło Budapesztu na ekranie rysuje trasę w prawo a mówi żeby jechać prosto. Musimy przez to trochę nadrobić. Jeszcze nie raz nas zrobi w konia. pomijam takie drobiazgi, że czasami pokazuje iż jedziemy polem. Z drugiej jednak strony w niektórych momentach będzie bardziej pomocna. Nie mamy w niej niektórych dróg za to jak się okaże na miejscu są tam drogi dla osiołków, których nie ma w atlasach. O nawigacji będzie jeszcze trochę później. Tankowałem na Węgrzech i kupowałem oczywiście winietkę- 7,5 EURO. Pierwszy raz coś takiego widziałem- świstek z kasy fiskalnej z numerem rejestracyjnym. To dlatego nie można jej kupić gdzie indziej - wcześniej po słowackeij stronie. Przed końcem Węgier śpimy na stacji benzynowej a raczej próbujemy. Strasznie tam dużo samochodów. Ruch jak w ulu. Co chwila coś mnie budzi. W pewnej chwili zobaczyłem TIRA, który nie mogąc się zmieścić w zakręcie prawie w nas wjechał. Do kitu z takim spaniem jedziemy dalej. Garnica bez problemu i Serbia. Pytają o zieloną kartę. Wymieniam pieniążki. Te ich strasznie jakieś takie zużyte i wyglądają jak papier toaletowy - chociaż nie u nas papier wygląda lepiej.
W Serbii fajna autostrada. Płacimy na bramkach. Reszta za chwilę.
Jazda autostradą trochę nużąca. Muszę jeszcze stanąć na dosypianie. Wstaje słońce i jedziemy dalej. Robi się bardzo ciepło. Stajemy na stacji na kawę. Jedyną atrakcją wartą odnotowania są duże pola słoneczników. Jest tego bardzo dużo. Następna granica. Macedoński celnik pyta tylka czy jedziemy do Grecji. W Macedonii też bardzo dobra droga. Fajne miejsce opisywane przez Leszka - parking miedzy dwoma tunelami. W pewnym odcinku trasy pasy autostrady są od siebie bardzo oddalone. Między nimi jest góra i jezioro. Po zjeździe z autostrady przy drogach dużo mostów, które nigdzie nie prowadzą. Służą jako cień dla policjantów z radarami. Kawałek trasy w remoncie - kilka wachadełek sterowanych światłami.
Takie fajne chmurki już po zjechaniu z autostrady. Jeszcze tankowanie przed grecką granicą-płatność kartą i wjeżdżamy do Grecji. Pierwsze wrażenia: ten upał jest nie do wytrzymania, jak na takie temperatury to jest tu strasznie zielono. jak się później okaże Grecy dbają o roślinki i intensywnie je podlewają - nie mają problemu z wodą jak w niektórych rejonach Włoch.
Trochę to trwało, ale wreszcie dojechaliśmy. Nasz pierwszy cel to Chalkidiki - palec środkowy. Saloniki mijamy obwodnicą. Coś sie nam niebo chmurzy i to mocno. W kierunku na półwysep widać błyskawice. A gdzie ta słoneczna Grecja. Na szczęście tylko troche postraszyło i poszło gdzieś bokiem. Na środkowym palcu poszukujemy kempingów. Jest ich trochę. Jeden niestety jest w remoncie i będzie czynny dopiero za rok - a takie miał fajne położenie-Paradiso. Na kempingach z tego co się orientujemy jest dosyć pusto. Po długich poszukiwaniach decydujemy się na kemping LACARA. Znajdujemy sobie miejsce i przystępujemy do nocnego rozbijania obozu, co wyszło nam całkiem dobrze. Potem jedzonko i idziemy zobaczyć morze.
Pod takimi drzewami bylismy rozbici i oczywiście jeszce oliwki. Czy ktoś wie co to za drzewko. Było ono o tyle śmieszne, że zrzucało korę. Nie wiem czy to efekt naturalny czy jakiś szkodnik.
Kemping dobrze zacieniony, niezłe łazienki, sklep, 2 bary na plaży. Plaża w małej zatoczce.
CDN
Dzięki Jola za informację o drzewie.
No to skończyliśmy opowieść 2 lipca. Ten kemping o którym pisałem że nieczynny to Porto Paradiso.
No to mamy 3 lipca czwartek. Wstajemy rano a niektórzy prawie w południe. Odsypialismy podróż. Po śniadaniu a może obiedzie idziemy na plażę.
Ktoś na fotosiku pytał co to? Widok przez "okno" namiotu.
Z ciekawostek piasek w wodzie się świeci. W zasadzie świecą drobne kryształki. W wodzie można zobaczyć trochę roślinek i rybek. Dno jest miejscami kamieniste, piaszczyste lub żwirkowe.
Każdy więc może wybrać to co lubi. Po bokach zatoki jest trochę skałek więc tam widoki mogą być ciekawsze. Widziałem nawet jednego gościa w piance, który z kuszą na coś polował. Woda cieplutka. Na plaży 2 bary. Na szcęście nie hałasują bo mogłoby być niezbyt miło. Na kempingu też spokojnie. To co dziwi to ilość wolnych miejsc. Dopiero jutro wieczorem kemping się wypełni. Niektórzy będą się rozbijać nawet o północy. Ale wracamy do dnia dzisiejszego. W zasadzie to nic ciekawego się nie dzieje. Ogólne lenistwo. Kemping połozony jest poniżej drogi prowadzącej przez półwysep.
Hałasu z drogi nie słychać. Po plaży robimy jedzonko. Przyszła nam ochota na grila, więc w sklepie zakupiliśmy grecką jednorazówkę. W przeciwieństwie do słowackiej, którą kiedyś testowaliśmy ta paliła się dobrze. Na grilu przyrządziliśmy kiełbasę mysliwską i kabanosy z Krakusa. Rewelacja, na deser był specjalny grecki ser na grila - bardzo smaczny. Testowaliśmy też greckie napoje alkoholowe. Piwo, metxę i uzo.
PIĄTEK 4 lipca.
Do południa bez zmian. Plaża i lenistwo. Po obiadku ruszamy objechać półwysep. Pierwszy punkt programu plaża. Na plażę nie zeszliśmy bo z niewidomymy teściem po tych skałkach to nie byłby najlepszy pomysł. Jest jeszce droga lepsza - nastepna za tą gdzie my stanelismy i tam można łatwo zejść, ale my na nią nie trafiliśmy. Ja zresztą martwiłem się też o samochód bo pod drzewami było strasznie nierówno. Bałem się, że gdzieś zawisnę.
Święta góra ATOS.
Reszta na fotosiku. Im dalej do końca półwyspu tym bardziej dziko.
Na końcu pólwyspu za to trochę cywilizacji i kwitnące palmy.
W tym miasteczku w knajpie słyszałem język polski. Wróciliśmy tą samą drogą chociaż był projekt aby jechac drugą strona półwyspu. Nastepnego dnia będzie z kamerą wśród zwierząt. Zapraszam i dajcie znać czy ktoś czyta.
Dzisiaj w planie siedzenie na miejscu. Jutro rano wyjeżdżamy. Pierwsze spotkanie ze zwierzętami przy śniadaniu. Pojawiły się osy - poczuły polską konserwę mądrale. Żeby nam nie przeszkadzały przy jedzeniu zonka urządziała im karmik. Mielismy niezłą zabawę obserwując jak osa zabiera kawałki konserwy ważące chyba tyle co ona. Trzeba było schylić głowę bo nie wiadomo czy ona poleci wyżej. Po obserwacjach przyrodniczych plaża. A potem obiadek i następne spotkanie z przyrodą.
Sąsiad z kempingu wleciał na piwo. Nie zapraszałem-sam się wprosił. Mam jednak litość nad zwierzętami przynajmniej niektórymi - nie dotyczy tych, które obiad chcą sobie zrobić z mojej osoby. Nawet w tym celu w sklepie kempingowym kupilismy greckie świece antykomarowe, które były całkiem skuteczne-na muchy też działały. Sklep na kempingu był dobrze zaopatrzony. Kupiliśmy tam nawet materac bo jeden z naszych uległ awarii.
W czasie obiadu i poobiedniego lenistwa zaczęło się na kempingu robić ciasno. Grecy ciągle zjeżdżali na weekend. Jak już pisałem niektórzy rozbijali namioty nawet o północy. Jak się okazało w barze na plaży był jakiś koncert, ale jak my tam dotarliśmy to było po wszystkim. Bylismy rozbici przy głównym deptaku kempingu więc widzieliśmy ludzi idacych na plażę. Mimo imprezy na plaży na kempingu było cicho i spokojnie. To dobrze bo za hałasem specjalnie nie przepadam.
Zapomniałem jeszcze dodać, że w dniu wczorajszym postraszyło deszczem. Zachmurzyło się, zerwał się wiatr, zagrzmiało, zabłyskało iiiiiii spadły cztery krople deszczu no może pięć. My już przygotowaliśmy się do ulewy, przybiłem wszystkie linki od namiotu a tu nic.
Te dni na Chalkidiki upłynęły nam na lenistwie. Nie licząc półwyspu to niewiele obejrzeliśmy. Odpoczynke bardzo dobry. Najładniejsza moim zdaniem plaża w czasie pobytu w Grecji.
Na następne kawałki relacji trzeba trochę poczekać bo muszę wybrać i wrzucić na fotosika zdjęcia. Postaram się, aby nie trwało to zbyt długo.
Kuuuuuurde, ale fajnie to pokazujesz i opisujesz. Masz talent człowieku i do zdjęć i do pisania . Myśmy byli na Chalkidiki dopiero na końcu wyprawy i to na początku pierwszego palca półwyspu, który mi kompletnie nie odpowiadał, a Ty pokazujesz zupełnie coś innego. Mam nadzieję doczytać i wyoglądać do końca Twoją (Waszą) wyprawę