W czasie pobytu były dwie dalsze wycieczki. Jedna do Korculi, druga do Medzugorie.
Korcula.
Wyjazd po wczesnym obiedzie. Przejazd około 60 kilometrów. Parkujemy blisko centrum przy przystani promów. Dla mojej rodziny to druga wizyta w tym pieknym mieście. Obejście starego miasta nawet powoli nie zajmuje dużo czasu. Podczas zwiedzania odpoczynek przy kawie. Oczywiście obowiązkowo lody.
W drodze powrotnej pojechalismy zobaczyć plaże w okolicy.
Potem jeszcze wjechaliśmy do Blato. Małe miasteczko. Trochę starych budynków i klasztor. Obejrzenie zajęło nam niecałą godzinę. Powrót do hotelu na kolację.
Kolejna wycieczka a może raczej pielgrzymka. Podczas 2 wczesniejszych pobytów tam jeszcze nie dotarliśmy. Oprócz głównego celu w niesmiałych planach wodospady i Kotor, ale to już zależy od czasu.
Wyjazd wcześnie po śniadaniu. Dojeżdzamy do promu. Kolejki nie ma. Kupujemy bilety. Za nami ustawiło się sporo samochodów, wśród nich TIR. Przypłynął mały prom. Rodzina wchodzi piechotą ja wjeżdżam. Gość każe mi stanąć na jednym pasie razem z kolegą. Nie ma mowy abyśmy wysiedli z samochodu. Za nami ustawił się TIR-prawie na naszych zderzakach. Odpływamy. Widoki kiepskie. Czuję się troche jak ryba w puszce. Z przodu widzę pomost wjazdowy, z tyłu TIR. Przez okno rozmawiam ze znajomymi-oni nie wysiedli wczesniej. Po przeprawie ruszamy dalej. Droga jest dość długa: cała Korcula, przeprawa i jeszce potem sporo drogi lądem. Przekroczenie granicy dość szybko. Pytanie tylko od straży granicznej o zieloną kartę, ale nie sprawdzali. Kilka kilometrów od granicy mijamy pierwszy meczet.
Dojechaliśmy przed 12. Kościół nowy i nie ma takiego klimatu jak w innych sanktuariach.
To co łączy to niezliczona ilość straganów i slepów z dewocjonaliami. Płacić mozna chyba w każdej walucie świata. Na obiad dobra i niedroga pizza w knajpie za rzeczką niedaleko kościoła. Później jedziemy do miejsca objawień. Idziemy ścieżką od końca-krótsza ale bardziej stroma trasa.
Miejsce objawień
Z góry ładne widoki na okolice
Jest dosyć późno. Zapada decyzja o powrocie. Ja chętnie bym jeszcze coś zobaczył, ale jak się okaże później to była dobra decyzja bo inaczej skończyłoby się noclegiem na przystani promowej w Orebiciu.
Dojeżdzamy do przystani. Sporo samochodów. Problem może nie w ilości, ale ich długości: TIRY, ciężarówki. Kolacja do godziny 21 Coś marna perspektywa tym bardziej, że przypływa mały prom. W samochdzie mam cały ekwipunek kempingowy i jedzenie na dalszą podróż. Zaczynam żartować, że rozbijamy obóz i popłyniemy rano. Znajomi nie są jakoś rozbawieni. Ciekawe czemu. Jest gorąco. Spacerujemy, robimy zdjęcia-próbujemy się nie zanudzić. Kilka efektów tej działalności:
To już Korcula widziana z promu. Udało nam się dostać na trzeci prom. Na szczęście był to ten większy. Kolega stał samochdem prawie na tej zamykanej klapie. Jesteśmy na wyspie. Do zakończenia kolacji mamy godzinę i 15 minut. Przed nami najtrudniejsze zadanie. Trzeba przejechać przez Korculę przy zachodzącym słońcu, które świeci prosto w oczy. Widoki świetne ale dla kierowcy męczarnia. Jak się później okaże spotkają nas jeszce bardziej ekstremalne warunki jazdy. To jednak dopiero we włoskiej części wakacji. Na kolacje docieramy 15 minut przed zamknieciem restauracji. Nie umrzemy z głodu. Męczący dzień ale warto było.
W niedzielę 8 lipca po śniadaniu pakujemy się i jedziemy do VELA LUKI. Po mszy pożegnanie ze znajomymi i jazda w dalszą drogę do Włoch-decyzja zapadła w miedzyczasie. Po drodze ostatnie spojrzenie na PELJESKI KANAL.
To ulubiona wysepka Mojej Kochanej Żony. Mam ją na kilkunastu zdjęciach. Ja też mam swoją ulubioną wysepkę. Jest przed zjazdem na Peljesac. Jeszcze jej nie sfotografowałem ale będzie to argument aby kolejny raz zajrzeć do Chorwacji.
Podsumowanie tej częśći.
Położenie hotelu takie sobie. Są w Chorwacji miejsca ładniejsze. Jedzenie dobre. Hotel typowy. Dla mnie wszystkie pokoje hotelowe są podobne. Trzeba pilnować czasu posiłków co ogranicza trochę projekty zwiedzania, albo zmusza do rezygnowania z posiłków. Ja za formą hotelową spedzania wakacji nie przepadam. Przetrwałem bo przed wyjazdem miałem w pracy dużo nerwów i taki leniwy tydzień bardzo mi sie przydał. Druga możliwość jest taka, że się starzeję i robię leniwy. Nie zobaczyliśmy dużo, ale to był nasz kolejny pobyt w Chorwacji a poza tym wiedziałem, że później i tak to nadrobie. Jeśli ktoś chce dużo zobaczyć to polecam hotel na lądzie. Daje wieksze możliwości.