Hura nareszcie można coś napisać.
PODGORA
Droga do PODGORY zapewnia oglądanie niesamowitych krajobrazów. Miejscowość typowo turystyczna. Niezapomniany kemping obok cmentarza. "Sąsiedzi" raczej spokojni i nieszkodliwi. Niedaleko do głównego deptaka. Znajdujemy zacienione miejsce i rozbijamy obóz. Potem jedzonko i plaża. O ciepłe morze. No nareszcie. Nawet słoneczko przestało się na nas gniewać. Wieczorkiem spacerek po deptaku i lody. "Cyrk" przy sprzedaży lodów jest świetny. Ludzi mnóstwo. No ale to najbardziej turystyczna miejscowość w jakiej mamy kemping w całej wyprawie. Teraz troszkę ilustracji.
To zdjęcie wyżej niektórzy już widzieli.
Z tego pobytu mam jeszcze jedno moje ulubione zdjęcie, które czeka na jakiś kolejny konkurs. Zagadka : Które z 4 ostatnich zdjęć nie jest zrobione przy zachodzie słońca ?
W drodze powrotnej na kemping przy deptaku spiewa jakaś grupa. Sami mężczyźni, pięknie śpiewają na głosy. Słuchamy tego mini koncertu przez chwilę. W Podgorze nocowalismy 2 lub 3 noce/wychodzi skleroza/. W niedzielę rano o jakiejś nieprzyzywoitej godzinie dojeżdża na kemping szwagier z rodzinką. Po południu przyjadą jeszcze znajomi szwagra/ para polsko-austriacka/. Zaznaczę tylko, że przyjadą bardzo ładnym
Mercedesem. Bedzie to miało znaczenie w dalszej części relacji. Jak nas już obudzili to idziemy do kościoła. Kościół w Podgorze zamiast dzwonów ma głośniki z których dzwony puszczają. Taka ciekawostka odkryta w ubiegłym roku. Msza a w zasadzie czytania w trzech językach: chorwackim, polskim i jeszcze jednym którego nie pamiętam. Pomagamy polsko-austriackim znajomym rozbić namiot. Jest on dość duży, typ iglo. Zapominamy zapiąć małego kwadratowego daszka na skrzyżowaniu masztów nad przedsionkiem. UPS w nocy padało. W przedsionku mała powódź. W ciagu dnia plażowanie a potem wieczorny spacerek po deptaku. A jeszcze w ciągu dnia musieliśmy posiedzieć w namiotach - mały i dośc krótki deszcz.
Następnego dnia wyjazd do DRVENIKA i prom na HVAR. Niestety na transport trzeba było poczekać.
HVAR
Kemping Lily. Nie bardzo pamiętam jak to się pisze. Ponieważ właściciel Mercedesa zgłasza obiekcje co do możliwości podjechania z tylnim napedem pod strome podjazdy na kempingu wybieramy miejsca najdalej od morza na samej górze. Okazuje się, że tam przez cały pobyt będzie trochę wiało. Rok wczesniej tak nie było ale byliśmy bliżej morza/nizej/.
W czasie pobytu jedna wycieczka do stolicy wyspy.
Ten statek czy też zaglowiec bedziemy jeszcze kilka razy spotykać.
A tu zjedlismy sobie późny obiadek. Dobre było ale juz nie pamiętam co jedliśmy. W drodze powrotnej krótka przerwa na zdjęcia.
Mam prośbę jak się komuś relacja nie podoba to niech nie rzuca w samochód jajkami tylko zakończy czytanie. OPR za błedy kompozycyjne zdjęcia już dostałem w wątku fotograficzym więc prosze sobie darować.
To zdjęcie miałem zamiar sprzedać PEUGEOTOWI w celach reklamowych, ale chyba nie zdażylem bo już sprzedają 308.
Pamiętam za to co jedliśmy w barze na kempingu. Żonka jadła kalmary a ja jadłem rybkę z grilla - szkarpinę. Ryba była wyśmienita. Potem w Dubrowniku zobaczyłem ją jak wygląda żywa. Dobrze, że kolejność była taka bo nie wiem czy bym zjadł. Jedyny mankament baru na kemingu to długi czas oczekiwania na potrawy i jakieś latające robactwo, które chciało sobie zrobić z nas kolację. Odbyliśmy mały spacerek po okolicach miejsca zamieszkania.
Okolice ładne. I to tyle wiadomości z wyspy. Dalej będzie DUBROWNIK.