Obiecałem ostatnią relację a może pierwszą - z roku 2004 z pierwszego wyjazdu do Chorwacji. Trzeba więc zabrać się do roboty.
Wyjazd pierwszy na taką odległość i samochodem, bez zorganizowanej grupy. Wcześniejsze wyjazdy chociaż dalekie były zorganizowane: Włochy, Paryż, Budapeszt, Monachium, Praga.
Rok wcześniej dokonaliśmy tygodniowej próby na Słowacji szlakiem basenów termalnych, ale to było sporo bliżej. Wycieczkę zakończylismy na granicy z Węgrami w Esztregomie/chyba/ nad Dunajem. Mieszkaliśmy pod namiotem na kempingach. Tym razem wyjazd był zaplanowany na 3 tygodnie. Jedziemy z naszą rodziną, która już na Chorwacji była kilka razy. Doświadczenia zdobyte na Słowacji przydały się w Chorwacji. Pomocne były szczególnie w kompletowaniu ekwipunku i jedzenia. Lista zakupów zaczynała się od namiotu a kończyła na plastikowych talerzykach. Oczywiście pominąłem zakupy jedzenia i napojów. Tego też było sporo. Przygotowanie tego wszystkiego trochę trwało. Musiałem to wszystko znieść z mieszkania i upchnąć w samochodzie - to dopiero wyzwanie. Samochód TOYOTA COROLLA kombi z dislem. W bagażniku jest krata więc mogę pakować po dach. W bagażniku jechały: żywność, gary, stoliki, krzesełka, napoje i namiot. W samochodzie za siedzeniami napoje, materace i ubrania. Jechaliśmy zresztą w trzy osoby więc z przodu też jeszce trochę gratów wsadziłem. Mam przygotowaną listę miejsc do zobaczenia/ przygotowaną na podstawie forum oczywiście/: PLITVICE, DUBROWNIK, będziemy też na HVARZE a reszta jak się uda.
Wyjazd 26 czerwca do 17 lipca 2004 roku. Wyjeżdżamy w sobotę. Jadę za przewodnikiem/szwagier/. Dużo radości z jazdy po austriackich autostradach. W Wiedniu duży ruch, ale przejeżdżamy bez problemu. Winietki kupowaliśmy na granicy - słowacką a austriacką na pierwszej stacji benzynowej. I właśnie wychodzą braki pamięci. Spaliśmy chyba już na Chorwacji. Pamiętam tylko, że przy jakimś barze na parkingu. Za nami jak już spaliśmy stanęła cieżarówka wioząca krowy. Zachowywały się one tak głośno, że po pewnym czasie nas obudziły i pojechaliśmy dalej. W okolicy Plitivic w górach zastanawiam sie gdzie my własciwie jedziemy. Miało być tak strasznie ciepło a termometr pokazuje raptem 5 stopni. Jak na ciepłe południe to trochę mało. A jeszcze na granicy chorwackiej dostajemy mapki po polsku/ oni umieją zadbać o turystów/ i wymieniamy złotówki na kuny. W Chorwacji przejeżdżamy po kawałku autostrady, która bedzie oficjalnie oddana dopiero pierwszego lipca. Tak nas poprowadziły drogowskazy, nie było zadnych barierek tylko robotnicy z łopatami tak na nas jakos dziwinie patrzyli. Moja żona i syn wiekszość trasy przespali. Gdy dojezdżamy do Murteru i widzę te piękne widoki chcę ich obudzić, ale bezskutecznie. Dojeżdżamy na kemping. Reszta za chwilę.