Pojechaliśmy tradycyjnie przez Nysę, Głuchołazy i Jesenik, aby przez Červenohorské sedlo i Šumperk dotrzeć do Mohelnic i winietowej trasy. Za Jesenikiem okazało się jednak, że
do Šumperka nie dojedziemy, bo droga jest zamknięta z powodu remontu w Rapotinie… Gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej, pojechalibyśmy przez Zlaté Hory i Vrbno pod Pradědem. Cóż… Zamiast tego, zrobiliśmy sobie nocną przejażdżkę przez Vidly, Karlovą Studankę i Bruntál, do winietowej drogi docierając w Ołomuńcu.
O 23-ciej minęliśmy Mikulov, godzinę później Wiedeń, o 1:50 Graz… Uznaliśmy, że objazdu słoweńskiej autostrady
nie będziemy uskuteczniać nocą, trochę snu nam się przyda, szczególnie kierowcy
.
Na nocleg zatrzymaliśmy się wybierając mały parking ( tuż przed zjazdem z A9 na drogę 69), nie był on tak mocno oświetlony jak wcześniejsza rest-stacja. Aut stało tu też niewiele, więc krótki sen był mocniejszy
. Rozłożyliśmy oczywiście nasze bagażnikowe łóżko
, ale warunki noclegowe były
mniej komfortowe niż zwykle. Oszczędzając czas na znoszenie bagażu, karimat nie zabraliśmy bowiem wcale, a śpiwór tylko jeden, uzupełnieniem były dwa cieniuśkie kocyki…
Miała być dwugodzinna drzemka, wyszły 4 godziny - w dalszą drogę wyruszyliśmy ostatecznie o 6:35.
Minąwszy Mureck, przez słynny na cropli most ( dobrze znany sprzed lat, gdy tędy jeździliśmy na rejsy po Jadranie
) wjechaliśmy do Słowenii.
Zaraz za mostem miła niespodzianka śniadaniowa
– otwarta budka ze świeżym pieczywem. Wzmacniamy się burkiem
i jedziemy dalej.
Granica chorwacka – godzina 7:50, kolejki brak
.
Kontaktujemy się Kapitanem, który (wraz z ekipą naszych przyjaciół) w Kasztelach kończy właśnie kolejny rejs… Być może w drodze powrotnej zahaczą o Plitvice, bo niektórzy z załogi jeszcze tam nie byli. W drogę wyruszą około 9-tej…
A my tymczasem mkniemy objazdem Zagrzebia w stronę Zadaru, gdzie mamy łapać prom na wyspę
.
Jeszcze w domu, rozważaliśmy
Dugi Otok. Konkretnie camping, jaki od niedawna jest w pobliżu latarni Veli Rat
. Miejsce to
urzekło nas kiedyś, miło byłoby wypocząć właśnie tam. Całkiem możliwe, że gdyby nie niepewność wyjazdu do ostatniej chwili, to jednak zapakowalibyśmy do auta sprzęt biwakowy
. Prom do Brbinj odpływał o 12-tej, spokojnie zdążylibyśmy
.
Skoro jednak zdecydowaliśmy się na dawkę nic-nie–robienia
, Dugi Otok byłby
zbyt duży, aby spędzić tam tydzień bez ruszania auta, które na campingu służyłoby nam tradycyjnie jako sypialnia
.
Na Dugi Otok być może jeszcze kiedyś wrócimy, ale tym razem zdecydowaliśmy się na pobliską mniejszą
wyspę, do której telefonicznie zachęcił nas syn naszych przyjaciół, który właśnie skończył (wraz z małżonką i znajomymi ) swój dwutygodniowy pobyt tamże.
Tyle, że promy samochodowe na Iž
nie pływają zbyt często…
Na godzinę 10:00 dotrzeć szans nie mieliśmy (spaliśmy po drodze nieco za długo
), kolejny trajekt
dopiero o 18:00. Skoro tak, to nie było sensu gnać autostradą
, lepiej było pojechać taniej, z Karlovca przez Plitvice. Może na moment spotkamy się z rejsową ekipą? To ostatnie akurat się
nie udało, gdyż załoga odpuściła sobie wodospady i ruszyła bezpośrednio w stronę domu – rzecz jasna autostradą
. My w Plitvicach już kiedyś byliśmy, więc spacer po nich też sobie odpuściliśmy. Biegiem byłoby
bez sensu, a nie zdążyć na kolejny prom nie zamierzaliśmy
. Następną noc koniecznie musieliśmy spędzić już na wyspie
! W oczekiwaniu na odpłynięcie,postanowiliśmy pochodzić troszkę po Zadarze.