W nocy śniły mi się piękne plaże,rozkoszne zabawy wodne.....do momentu aż obudził mnie kolejny sen - nie mogłem znaleźć apartamentu
Ehh...ten Ivan.....stroi sobie żarty....hasa po wolności i nudzi mu się strasznie...
Myślę sobie "głośno" ....że gdybym tej butelki nie wypuścił,i tam go trzymał...to za takie psoty wymieniłbym korek na dłuuuższy,i trochę podociskał.....
Cóż,już nie zasnę.....oh,nagle coś mnie dźgnęło w bok (ale szybko się odegrał...),wzdycham na tyle głośno że obudziła się Julia....teraz to już razem pójdziemy na spacer.
Podczas wędrówki brzegiem morza w rozmowie z córką przeszkadza mi natrętna myśl - "...jedź za Zavalę - odkryjesz piękno ze snów.....jedź za...."
Po pysznym i niespiesznym śniadaniu zabieram DreamTeam tam gdzie ciągną mnie myśli...
Jedziemy za Zavalą szutrową drogą ok. kilometra,w lasku jest przecinka w której stoją cztery samochody,dokładamy nasze dwa,i z bay-betami schodzimy w dół ok. 200 m.("uliczką "zablokowaną szlabanem)
Obiecałem że będzie pięknie.....i jest...ale wyśniła mi się piękniejsza zatoczka...
Ekipa rozkłada się na plaży,a ja skalnym poszarpanym brzegiem wędruję w poszukiwaniu tej "wyśnionej".
Idę i idę...i nic...nawet wytężając wzrok nie zapowiada się że znajdę to czego szukam...
Brzeg jest bardzo urwisty,muszę obchodzić wydrążone w nim dziury.....od czasu do czasu wchodząc w nadbrzeżne
zagajniki i krzaczory,które tną mi nogi...
W słońcu dużo ponad 30*C,spod nóg uciekają jaszczurki....do kompletu brakuje jakieś żmii...
Wykrzykuję w myślach:
-A żebyś tak "pękł"ze śmiechu.......wiem...wiem że to niemożliwe....
Wychodzę poza sosny i szok
....skubaniec ze śmiechu tarza się po skałach........
-A żebyś tak tyłek sobie otarł.....
-Croberto - wrzuć na luz...
-Zwariowałeś,na tej ścieżce przetrwania.....tędy chyba niewielu los posłał...
-Ale niewielu było na tej plaży przed Tobą...jeszcze mi podziękujesz...
-Tak ,zwłaszcza jak te pocięte nogi do Jadranu wejdą......ty albo jesteś młody jak na Dżina...i właśnie przechodzisz "głupi wiek"....albo stetryczały....
-Dla Dżinów czas się nie liczy...
-To czemu zawdzięczam ten emocjonalny magiel
Wyspać się nie dajesz...gady nasyłasz....
...i
-Chciałeś mnie zamknąć w plastikowej butelce po śmierdzącym piwie
....oszalałeś...
Nie marudź,pokazuję Ci trochę lokalnego kolorytu....kiedyś z łezką to wspomnisz...
-Co ty jeszcze kombinujesz
Czytaj mi z ust - JA ŻADNYCH ŁEZ SOBIE NIE ŻYCZĘ.....a z tym Karlovackiem to było takie luźne przemyślenie....
-A ja stroję sobie luźne żarty...hi hi hi...
-Croberto
.....bo podpadniesz.....
-No co
-Pamiętaj że wiem co myślisz......znów żałujesz że nie masz ze sobą piwa....to wcale nie jest zabawne
Zresztą wtedy bym Ci się nie pokazał....
-Czyli nie mam co liczyć że przyjmiesz zaproszenie na imprezę...
-Przestań ,bo mnie więcej nie zobaczysz...
-Ja Cię tylko nabijam w bute..lkę....zniknął....eh...gra słów Go wystraszyła .....ale może jeszcze wróci...
Przechodzę kilkadziesiąt metrów i zaczynają pojawiać się zatoki - piękne ,dzikie - porośnięte agawami......w jednej jest jakaś rodzinka,ale to ciągle nie to miejsce.
Zatoka jest z grotą- od mojej strony nie ma dobrego zejścia...muszę przedzierać się górą przez kolosalnie duże agawy z ogromnymi kolcami - znów tnę nogi......
Staram się o niczym nie myśleć,bo Ivanowi mój niemy monolog mógłby się nie spodobać.....a nadal nie mam apartamentu.....(wybieram się za nim wieczorem)
Przedałlem się - w oddali widzę piękną dużą zatokę,parę łódek "łupinek" na brzegu i jeden dom.
Tutaj wkraczam na ścieżkę,jest cudownie....
Chętnie schłodziłbym się w morzu.....ale nie jestem przygotowany...ruszyłem na poszukiwania z marszu,i nie mam wyjścia...
Zresztą idę już ze dwa kilometry i straciłem rachubę czasu - sprawdzam w aparacie...minęła prawie godzina...jak
za chwilę nie trafię tam gdzie chcę,to przerwę poszukiwania....najwyżej przyjdziemy następnym razem do tej zatoki.
Ścieżka poprowadziła mnie w górę....staję w cieniu,i napawam się pięknym krajobrazem,pachnąca morzem bryza
pozwoliła głębiej pooddychać....złapałem nieco tchu i ruszam....po około 200 metrach mam wyśnione Deja vu....
JEST
Przyjedziemy tu na pewno...nie mogę oderwać od niej oczu.......Ivan,ty łobuzie
....przeczytam Ci jedną relację na głos.....naprawdę....
Tymczasem opuszczam to przepiękne miejsce i pnę się w górę.....muszę znaleźć drogę dojazdową,i jakieś charakterystyczny punkt,który będzie drogowskazem gdzie zostawić auta.
Znalazłem dosyć szybko,i wracałem nią do rodzinki,cały czas w słońcu....w innych okolicznościach zapewne omdlały ledwo co powłóczyłbym butami.....ale z ekscytacji nogi niosły mnie same.....nawet miałem silę wycelować parę razy fociarką.....
Podczas drogi powrotnej napotkałem tylko dwa budynki....
Wróciłem do DreamTeam i jednym tchem opowiadam co znalazłem.....Oni jednym głosem odpowiadają że jedziemy tam jutro
Tymczasem.....aż do wieczora wodne zabawy
WRACAMY.......następnego dnia pokażę Wam "wyśnione " miejsce...