Chyba pierwszy raz w życiu jestem zły na Jadran - negocjacje przeszły do historii , ciekawe czy postanowienia wytrzymają próbę czasu....
Prawdopodobne jest to - morze się uspokoi , a żonka zacznie kaprysić.....ehh...trudno jest zapanować nad żywiołami...
Za to z każdym pokonywanym kilometrem "fale"które wezbrały we mnie - łagodnieją - sprawiają to widoki rozpościerające się za szybą...
Kierujemy się na miejscowość Poljica by potem odbić w lewo - naszym celem jest Mala Stiniva.
Wiedziałem że w jej pobliże prowadzi ślepa uliczka,ale nie spodziewałem się że będzie tak trudno się tam dostać.
Droga biegnie zboczem wzgórza,jest bardzo wąska....do skalnej ściany przyklejonych jest kilkanaście samochodów(musimy złożyć lusterka),teraz nie ma możliwości nawrotki - trzeba by wycofywać.....wierzcie mi , manewr dla mistrza kierownicy - dystans ok. 200 metrów i po łuku
Na szczęście wycofywać nie planujemy,miejsce jest wspaniałe.....chyba jakoś przeżyję zmianę planów
Pozostało nam przenieść wszystkie bay-bety.....schodzimy ścieżką po zboczu pokonując całe zakole zatoki - dotarliśmy....
Niewiarygodne jak odmienna jest ta strona Hvaru....można się poczuć jak na kolejnych wakacjach,na zupełnie innej wyspie...
Pięknie tu....
Zatoka głęboko wrzyna się w wybrzeże.....z trzech stron osłaniają ją wzgórza,a na wprost oczy spoczywają na brzegach Bracu.
Wiatr tego dnia jest tak silny,że dociera nawet tutaj.....i tak fikuśnie harcuje po morzu.
Na jednym zboczu M.Stinivy ktoś z niemałym trudem wybudował pięć lub sześć domków - szczęśliwcy Ci którym udało się je wynająć.....za "plecami" mają kolejną zatokę - jakże odmienną od wszystkich które dotychczas widziałem (ale o tym później )
Ruszam na mały obchód...
Na skraju plaży miejscowy rybak dodatkowo kręci biznes,jest posiadaczem "Beach Baru" - menu wisi na ścianie,a jego składniki jeszcze chodzą bądź pływają w zatoce....
Od ręki jedynie można dostać Ożujsko....ja jeszcze przyszedłem pochleb bo dziewczyny zapomniały go spakować....
Chorwat nie za bardzo chce mi odsprzedać pieczywo....bagietek posiada nie wiele i trzyma na sandwicze po ewentualne zamówienia - mówi że do pekary ma 5 km. - rozumiem go....
Później kupuję dwa z prustem i paskim sirem - mniam....do tego dwa lodowate piwa - też mniam....
Pozawracałem Mu trochę doopę i wyczarowałem jedną bagietkę dla dzieciaków (musiałem być wiedźminem w poprzednim życiu....
) - hurrra, zostaniemy tutaj jednak do wieczora....
Najpierw troszeczkę zabawy a potem rejsik .....