Jedziemy w stałym składzie,potrzebujemy dwóch apartamentów...(może być jeden - ogromny).
Uwiedziony fotkami i wspomnieniami Cromaniaków zamarzyłem o części za-tunelowej....ale...jest szczyt sezonu...
wiadomo...tamtejsze miejscówki małe....też wiadomo...
Przed wyjazdem Nasz hvarski dobry "Duszek" Kasia odpisuje mi że będzie trzeba mieć szczęście...
W lotto nie mam ,w kartach - też nie...no to może na wakacjach... ...do tej pory dopisywało,tyle tylko że to było na kontynencie,a ja chcę w najbardziej pożądaną część wyspy...i ten termin...
Zavalę zostawiam na sam koniec - jak dla mnie wyspa Scedro jest za blisko.....Ona zbyt wiele zasłania,niż odkrywa...
...a ja wolę odwrotnie...
Przyjechać i znależć to czego potrzebuję w Sv.Nedjeli,to by była kumulacja...aż takim optymistą to nie jestem...
Zajeżdżamy do Ivan Dolac,zatrzymujemy się poniżej jedynej w tym rejonie Informacji Turystycznej - niestety jeszcze przez dwie godziny nieczynnej...
W związku z tym ruszam na poszukiwania...Syrenki na swoje miejsce przeznaczenia - czyli na plażę...a frend szykuje śniadanie.
TU nie mają...TA będzie za trzy dni...gdzie indziej za tydzień.
Jest jeden apartament,ale mały...rezerwuję go na dwie godziny objaśniając powody.
Kręcę się w upale,poziom cukru chyba spadł do minimalnej granicy...miejscowi nie potrafią mi pomóc,sugerują poczekać na otwarcie I.T.
Wróciłem do ekipy,wrzucam w siebie kalorie...i daję sobie jeszcze godzinę.
W końcu znużony siadam w cieniu nieopodal I.T. obok straganu z owocami - właściciel ,młody Chorwat pozdrawia mnie i pyta co potrzebuję : arbuza,winogrona,warzywa
Odpowiadam że chętnie,ale później...teraz potrzebuję dwóch apartamentów...
Kazał poczekać - wszedł po schodkach do najbliższego domu i wrócił z sympatyczną właścicielką...
Mają dwa apart. - jeden na 7 nocy,drugi na 4,potem jedna rodzina na pozostałe trzy może przenieść się piętro niżej...
TO JUŻ JEST COŚ
Obejrzałem - warunki niezłe,wszystko czyściutkie,łazienki odnowione,klima,tarasik...tylko widok na Jadran przez sosny.
Na parterze ogromny zadaszony taras przy grillu- warunki restauracyjne,miły dalmatyński wystrój.
Można zamówić obiad ,kolację lub zejść z własnym jedzeniem...(Villa Anton Balic)
Umawiam się na spotkanie za pół godz.(muszę przyprowadzić Zarząd),w między czasie chcę sprawdzić czym dysponuje pośrednik...
Jest to budka wielkości kiosku oferująca wymianę walut,pamiątki,Wi-Fi,wypożyczenie różnorakich wehikułów...
...w ofercie noclegowej plaża na dziko w zestawie z nadzieją w nadchodzących dniach ...widać że jest to tylko dodatek do działalności sklepiku...
Zarząd zrobił inspekcję - warunki mogą być...ale kręcą nosami na kombinacje noclegowe...tym bardziej że przyjechaliśmy na dwa tygodnie...
Ja jestem ZA
Obiecuję że zakochają się w części za-tunelowej Hvaru - to prawda.....poza tym znajdę coś extra bez problemu...
tu nakłamałem tak,że w myślach dałem sobie po pysku.....
Zresztą ten wirtualnie obity dziób,to będzie moje najmniejsze zmartwienie jak nie znajdę NIC...
Póki co - bagaże wniesione...z lodówki turystycznej wyciągam chłodne piwo,i wznoszę toast za przybycie
Spłukałem się również zewnętrznie,i zanim zamknąłem na łóżku drugą powiekę,moje Syreniątko targuje się o to jak długo będę spał...
To były chyba najkrótsze negocjacje w moim życiu.......a raczej jednostronne porozumienie...
Obudzono mnie na obiad po dwóch godzinach - co za zbytek łaski...
Z tym obiadem to dziewczyny się bardzo postarały.....popijaliśmy zimnym piwkiem siedząc na wspomnianym tarasie......jest tak przyjemnie że trudno poderwać się od stołu,mimo że dzieciaki stają na głowach aby pójść już nad morze...
Aha....to coś niesamowitego,po przebudzeniu odkryłem zapachy.....oddychałem tak łapczywie że hurgotało mi w piersi jakby rozedma miała zebrać swoje żniwo....a przecież na nic nie choruję....
Trzeba Tam być - żeby to zrozumieć,gdy inni autorzy pisali "szkoda że w relacji nie można przesłać zapachu..."
Ja też żałuję.
Jesteśmy na plaży w I.D. - dzieciaki są zachwycone ciepłym morzem i naprawdę dużymi falami.... mnie lekko faluje w głowie....i nie potrafię rozgryźć czy sprawcą jest przebyta podróż....czy dwie rundy ze złotym napojem....
Długo czekały na tą chwilę....więc daję z siebie wszystko w wodnych szaleństwach...tym bardziej że mnie Jadran również pochłonął - dosłownie i w przenośni...
Siadłem na brzegu,rozglądam się, i dochodzę do wniosku że mogłoby być przyjemniej gdyby usunąć z widoku wszystkie przycumowane w pobliżu pływadła....zresztą wątpliwej jakości.....
Mnie ten widok troszeczkę przeszkadza....
Ruszyłem na pierwszy rekonesans....znajdują się tu cztery zatokowe plaże z łagodnym zejściem,w tym jedna FKK... + nieograniczona ilość skałek.
Jest bardzo ładnie....
Mega Szału nie ma,ale to przecież nasza baza wypadowa....od jutra zaczynamy jeżdzić po wyspie....
Sama miejscowość - można powiedzieć osada - jest senna,spokojna,nastrajająca do urlopowego relaksu w oderwanej od "cywilizacji" atmosferze.
Kwitnąco -kolorowa,estetyczna....po której niespiesznie człapią ludzie ze wszelkim wakacyjnymi akcesoriami....jakby mieszkali na plaży.....Klimacik jest...
No i ten zapach....powinni przetwarzać i zlewać do buteleczek - kupiłbym kilka flakoników,kosztem nawet Karlovacka........ nazwałbym go "Wspomnieniem Hvaru"
Wieczorem rozświetliły się latarnie i knajpki....od morza wiał ciepły wiatr,który marszcząc powierzchnię wody lekko rozmywał poświatę księżyca w pełni....
Łałł - Szałł