W poszukiwaniu wąskich uliczek, czyli Chorwacja 2007:)
Wąskie, urocze uliczki chorwackich starówek mają tę niepowtarzalną atmosferę. To jest to, co Maslinki lubią najbardziej
Aby odkryć ich niezwykłe piękno, wybraliśmy się do Chorwacji po raz drugi Wyjazd ten (w odróżnieniu od trzeciego) mogłabym nazwać "podróżą przedślubną", a właściwie "podróżą pozaręczynową"
A oto miejsca, w których bywaliśmy.
CHORWACJA 2007:
Nin (koło Zadaru) - 5.07 - 7.07
Żivogoscie Blato (oczywiście camp "Male Ciste") - 7.07 - 10.07
Jelsa (wyspa Hvar) - 10.07 - 13.07
Orasac koło Dubrovnika ("Pod maslinom") - 13.07 - 16.07
wybrzeże Czarnogóry - 16.07
Molunat - 17.07 - 18.07
Budapeszt - 19.07 - 20.07
Tempo mieliśmy szalone, widzieliśmy sporo i często się przemieszczaliśmy. Teraz już wiem, że trochę zbyt często...
Ale pora zacząć relację
Nasze wakacje zaczynają się 4 lipca (w środę) o godzinie 18.30 na parkingu przy autostradzie A4 w Rudzie Śląskiej, gdzie jesteśmy umówieni ze znajomymi, bo jedziemy w czwórkę (dwa samochody).
Trasa jest nam dobrze znana, bo ćwiczyliśmy ją w ubiegłym roku: Zwardoń - Żilina - Bratysława (autostrada) - Austria autostradą na Graz - Słowenia (Ptuj) i wreszcie Chorwacja
Ale nie od razu jedziemy na chorwackie wybrzeże. Postanawiamy zobaczyć po drodze Jeziora Plitvickie, bo nie udało się nam to w zeszłym roku.
Ze znalezieniem miejsca parkingowego nie ma problemu (jest godzina 9.30). Kupujemy bilety - 110 kun od osoby i ścieżką "H", podążając za tą właśnie literą, rozpoczynamy zwiedzanie. Na początek "dolne jeziora".
Park to niezaprzeczalnie cud natury. Nie mamy co do tego wątpliwości. Niestety, po nieprzespanej nocy, nie jesteśmy w najlepszej kondycji psycho-fizycznej. Zwiedzanie jezior bez noclegu nie było dobrym pomysłem, teraz to wiemy. Ale jak się powiedziało: "A"... Kontynuujemy zwiedzanie.
Parę typowych zdjęć z pierwszego odcinka parku:
Niestety nie wygrało w konkursie :
Ryby-żebraki :
Przeprawiamy się stateczkiem na drugą stronę jeziora:
Z minuty na minutę ludzi przybywa:
Tłum gęstnieje:
W końcu robi się tak tłoczno, że niemal przestajemy zwracać uwagę na piękno miejsca, w którym się znajdujemy.
Ale co zrobić, każdy chce zobaczyć park, a my niestety, ze względu na wykonywany zawód, nie możemy jechać w innym terminie, jak tylko w sezonie.
Jeszcze widok na jaskinię:
i na koniec klasyczny widoczek na jeziora z góry:
Niestety komunikacja (pseudo-kolejka wioząca turystów) fatalnie rozwiązana. Na wagoniki, które zabiorą nas na parking, czekamy prawie godzinę. Psuje to niestety nasze wrażenia, i tak już nadwątlone z powodu tłumu turystów.
Podsumowując: Jeziora Plitvickie trzeba zobaczyć, bo to wyjątkowo piękne miejsce, ale najlepiej nie w sezonie i koniecznie w dobrej formie, po przespanej nocy.
Po zwiedzeniu parku jedziemy wreszcie na wybrzeże
I tak dobiega końca pierwszy odcinek mojej nowej-starej relacji
Może się zdarzyć, że czegoś nie będę dokładnie pamiętać, bo w końcu było to już półtora roku temu. Ale mam nadzieję, że wybaczycie mi ewentualne niedociągnięcia, jeśli chodzi o szczegóły.
Pozdrawiam serdecznie