6.07 (piątek)
Nasz pierwszy prawdziwy, pełny dzień wakacji
Słonko budzi mnie już koło 7.00, bo grzeje w namiot i w środku robi się duszno. Czuję się już całkiem wyspana, w końcu położyliśmy się wczoraj wcześnie. Wyglądam więc z namiotu - cisza, spokój, wszyscy jeszcze śpią. Lubię tę porę dnia w Cro (jeśli udaje mi się ją zobaczyć
), kiedy powietrze nie jest jeszcze rozgrzane, a wszystko skąpane jest w łagodnym świetle poranka...
Po chwili stwierdzam jednak, że nie będę tu sama siedzieć, wracam do namiotu i o dziwo zasypiam
Koło 9.00. wstajemy już ostatecznie, szkoda tak pięknego dnia.
Plaża rano wygląda zupełnie inaczej niż wczoraj wieczorem, jest sporo szersza:
Rano odpływ, teraz zaczął się już przypływ, wody ciągle przybywa i morze zabiera nam plażę
Ruszamy poleniuchować i popluskać się w Jadranie. Można iść daleko w morze, bo cały czas jest płytko. Zdecydowanie preferuję skaliste plaże, ale taka odmiana dobrze mi zrobi, zawsze to jakieś urozmaicenie.
Leniuchowanie przerywa nam przyjazd drugiej pary naszych znajomych (teraz już mogę otwarcie powiedzieć, że dojeżdżają do nas
Roksa i jej druga połówka
). Najbliższy tydzień wakacji spędzimy więc w szóstkę. Na chwilę przerywamy beztroskie wodne zabawy na rzecz opowiadania o dotychczasowych wrażeniach, głównie z podróży i zwiedzania Jezior Plitvickich. Dobrze, że się wyspaliśmy, bo coś czuję, że wieczorem szykuje się impreza
Po "pogaduchach" wracamy na plażę.
Dodam jeszcze zdjęcie, na którym są wyraźnie widoczne kolory ninskiej laguny (oddające głębokość w danym miejscu), zrobione przez
Roksę (dostałam pozwolenie na wklejanie Waszych fotek,
Roksa, więc korzystam
):
Po południu prysznic, przekąszamy coś i szykujemy się do wyjścia do miasta
Oczywiście kobietom zajmuje to trochę więcej czasu
Okazuje się, że centrum miasteczka nie jest wcale daleko. Musimy przejść nabrzeżem i już widać starówkę zlokalizowaną na wyspie.
W drodze do centrum, miasteczko widoczne w oddali:
Nin jest jedną z najstarszych miejscowości w Chorwacji. Rzymianie wybudowali tu amfiteatr, forum oraz wiele świątyń. Swego czasu były to największe rzymskie budowle w całej Dalmacji.
Natomiast jeszcze większe znaczenie zyskał w średniowieczu, kiedy to był ważnym ośrodkiem religijnym. Najlepszym dowodem na to jest olbrzymi posąg biskupa Grzegorza z Ninu (Grgura Ninskiego), będący dziełem Mestrovicia i stojący w Splicie (jego mniejsza wersja znajduje się właśnie w Ninie).
Nie mamy niestety zdjęcia Grgura w Ninie, ale zamieszczam naszą starszą fotkę zrobioną na wycieczce w Splicie:
Pomnik dobrze znany wszystkim, którzy odwiedzili to miasto. Tradycja nakazuje dotknąć dużego palca u jego stopy, aby spełniło się życzenie
Biskup Grzegorz z Ninu próbował (niestety bez powodzenia) wprowadzić chorwacki zamiast łaciny do liturgii.
Wchodzimy na starówkę przez mostek, gdyż, jak już wspominałam, centrum miasteczka położone jest na wyspie. Mnóstwo tu urokliwych wąskich uliczek, więc jestem zachwycona
:
Jednak to, co mnie najbardziej urzeka w Ninie, to kościół św. Krzyża pochodzący z IX wieku, który stanowił siedzibę biskupa Grgura. Jest on uważany za najmniejszą katedrę świata (w obwodzie ma zaledwie 40 metrów). To niewątpliwie najcenniejszy zabytek Ninu.
Udało nam się zrobić takie ciekawe zdjęcie
:
Kościół wygląda tu na niewiele większy ode mnie
Ale to tylko złudzenie optyczne. W rzeczywistości proporcje są takie:
Co nie zmienia faktu, że jest to najmniejsza katedra na świecie
W Chorwacji każdy bardziej znaczący historycznie kościół nazywany jest katedrą.
I jeszcze piękny detal kościoła. W połączeniu z granatowym niebem - bajka
:
Po zwiedzaniu przychodzi czas na napełnienie żołądków. Przysiadamy w konobie i raczymy się pyszną rybką i winem.
A wieczorem na campingu partyjka Scrabbli. Gramy parami, 3 drużyny. Przez skromność nie zdradzę, kto wygrał
:twisted:
Laku noć