Jacku, nie mogę zdradzać wszystkich moich myśli
Zamiast tego wrzucę kolejny odcinek
18.07 (środa) - ciąg dalszy
Będzie mi trudno napisać ten odcinek, bo muszę się cofnąć do lipca 2007 roku i odtworzyć trasę przez Bośnię. A że jestem dość typową kobietą
, mam problemy z pilotowaniem na trasie (chociaż dzielnie się staram
), a co dopiero z przypominaniem sobie, jaką drogę obraliśmy półtora roku temu. Ale bardzo mocno się postaram
Opuszczamy okolice Prevlaki, Molunatu i piękną trasą kierujemy się w stronę Dubrovnika. Przed dojazdem do Jadranki podziwiamy takie wspaniałe krajobrazy:
Dziewicza przyroda, bardzo zielono, i mnóstwo cyprysów:
Niestety widzimy pożar w okolicy
:
Kierujemy się na Dubrovnik, ale za Kupari skręcamy na północ. Autko dzielnie wspina się pod górę, na przejście graniczne. Krótka odprawa i już jesteśmy w Bośni. Wjeżdżamy na przełęcz Visocnik. Ostatni widok Jadranu w tym roku
:
Łezka kręci się w oku, będziemy tęsknić
Teraz czeka nas długa droga przez piękną, górzystą Bośnię:
Za miejscowością Trebinje buźki nam się uśmiechają od ucha do ucha
Przejeżdżamy brzegiem pięknego Bilecko jezera:
Czeka nas tu jednak niemiła niespodzianka w postaci robót drogowych i ruchu wahadłowego:
Jeszcze jeden widok na jezioro, z drugiej strony. Widać plażujących ludzi:
Po przejechaniu paru kilometrów, w okolicy miejscowości Bileca, okazuje się, że mamy towarzystwo
:
Krowy idą po obu stronach drogi, grzecznie poboczem, nieznacznie tylko wychodząc na jezdnię
Nie widać natomiast żadnego człowieka, który by ich prowadził (pilnował). Wygląda na to, że bośniackie krowy są bardzo zdyscyplinowane
Wkrótce robimy sobie małą przerwę. Trzeba rozprostować kości, a okoliczności są sprzyjające, bo przejeżdżamy obok kolejnego przepięknego jeziora - Klinje:
Modre wody otoczone częściowo zalesionymi, częściowo skalistymi zboczami - obrazek bardzo bajkowy
Po krótkiej przerwie kierunek na Foca i dalej przez Miljevinę. Mamy tu duży problem z dopasowaniem nazw w atlasie (alfabet łaciński) do tych na drogowskazach (cyrylica). Wszak przejeżdżamy właśnie przez Republikę Srpską.
Niestety zamiast rosyjskiego w szkole uczono nas już angielskiego. I w tym momencie tego żałuję
Dochodzi do tego, że proszę męża, żeby jechał wolniej, bo muszę policzyć literki w atlasie i przypomnieć sobie to, co mgliście pamiętam ze studiów (a tak się składa, że miałam zajęcia z języka staro-cerkiewno-słowiańskiego
). Jednak to zupełnie inne "bukwy", ale muszę przyznać, że studia filologiczne odrobinę pomagają
Wjeżdżamy w przepiękny rejon Bośni. Zaraz za Miljeviną trzy pasma górskie: Treskavica, Bjelasnica i Jahorina otaczają drogę, którą jedziemy. Podziwiamy góry w świetle popołudniowego słońca:
Na zdjęciu widać fragment tablicy z nazwą miejscowości wypisaną cyrylicą.
Niestety droga nagle się kończy..., tzn. jest zamknięta na odcinku, na którym znajduje się tunel. Być może tunel nieczynny albo zbocze się obsunęło. Tak czy inaczej, puszczają nas objazdem. Droga jest teraz kręta i wąska, więc jedziemy bardzo powoli:
Mamy już opóźnienie w stosunku do przewidzianego planu. No trudno, na tak długiej trasie zawsze trzeba doliczyć parę godzin do najbardziej optymistycznego scenariusza.
Robimy spore kółko i w okolicy Dobro Polje wracamy na drogę wiodącą do Sarajeva. Przed nami ostatni tunel:
I jeszcze rzut oka na góry:
Jak tu pięknie
Mijamy miejscowość Trnovo, w której znajduje się ośrodek olimpijski. Na zboczach Treskavicy, Jahoriny i Bjelasnicy odbywały się zawody narciarskie w czasie Igrzysk Olimpijskich Sarajevo 1984.
W tej okolicy znowu spotykamy krowę. Najspokojniej w świecie idzie sobie po lewej stronie samochodu
:
Są też i owce
:
Gdy przejeżdżamy przez Sarejevo, zaczyna się już ściemniać. Naszym celem jest dojechać dzisiaj do Chorwacji (Slavonii) i przespać się tam w samochodzie.
Droga wiedzie przez Zenicę, Zepce, Maglaj. W okolicach Doboja, na stacji benzynowej zatrzymujemy się, bo bardzo burczy nam w brzuchach. Niestety nie ma żadnego baru ani restauracji. Wyciągamy więc butlę gazową i gotujemy zupki chińskie
Późno w nocy docieramy na przejście graniczne Bosanski Brod - Slavonski Brod. Stamtąd jeszcze kawałek drogi do Osijeka. Tam śpimy w aucie obok stacji benzynowej. A jutro przed nami Budapeszt
Droga przez Bośnię jest cudowna krajobrazowo (w tym roku testowaliśmy trasę przez Mostar, Jajce i Banja Lukę i byłoby jeszcze piękniej, gdyby nie deszczowa, pochmurna pogoda) i tańsza, ale niewątpliwie dużo dłuższa niż chorwackimi autostradami. Ale jest to dobry pomysł, jeśli, tak jak w naszym przypadku, Cro-wakacje kończą się na Węgrzech.
(Uff! Fotosik dzisiaj strajkuje, nieźle się namęczyłam, żeby wrzucić zdjęcia, ale udało się
)