piekara114 napisał(a):Potter dawaj kolejny odcinek.
W weekend ma być ładnie, więc pewnie większość będzie na zewnątrz łapać ostatnie promienie słońca...
Już mi się dziś nie chciało, ale skoro tak ładnie prosisz to wrzucę trochę słonka
...
No to jedziemy do następnej kapliczki znajdującej się na najbardziej na południe wysuniętym krańcu półwyspu
Capo Crichelo ...
Asfalt zwinięty całkowicie
... Ta droga zdecydowanie nie nadaje się do samochodu którym jechałam ewentualnie ten samochód do tej drogi
...
Nie jestem jedyna i wszyscy zgodnie toczymy się z zawrotną prędkością 15 km/h ... A i tak w wielu momentach zatrzymuję się zastanawiając, którą stroną drogi ominąć dany wielgachny kamień ... Niemniej widoki są niesamowite ...
Trasa ma kilka zaledwie kilometrów ale jej pokonanie zajmuje mi pół godziny ...
W pewnym momencie moja ostrożność mnie zawodzi... Czuję i słyszę głośny zgrzyt
... .... Świetnie ... tego tylko brakowało żebym urwała czy przedziurawiła coś tam co jest pod samochodem....jakąś miskę czy cuś ....
Z drżącym sercem wysiadam i oglądam przedni błotnik ... Na pierwszy rzut oka wygląda ok.....Padam na kolana (ale nie z wdzięczności tylko żeby zajrzeć bardziej od dołu
) .... No i są...Zauważam dwie solidne rysy...Wyglądają na nówki
... No pięknie ... Niby mam to ubezpieczenie z supercover ale ewentualne formalności średnio mi się widzą ... No trudno ... ruszam dalej oglądając się czy nie pozostaje za mną jakaś plama sugerująca uszkodzenie jeszcze czegoś ... Na szczęście jest sucho ...
Myślę sobie i mam nadzieję, że skoro rysy są widoczne tylko z pozycji niemalże horyzontalnej to nie zostaną zauważone przy tradycyjnych oględzinach
... Od razu zdradzę, że tak też było bo cały depozyt jest już spowrotem na karcie
...
Jestem przy kapliczce
Agios Mammas. I to jest to co lubię
. Malutka kapliczka gdzieś na odludziu z przepięknymi wiułami
...
Tutaj stoję już nad samym urwiskiem
...W najdalszym południowym pkcie przylądka i jednocześnie całej wyspy Kos...
Lazurek ? Może słaby ale jest
...
Baardzo mi się to miejsce podoba ...
W kierunku Afryki patrzę
...
Oczywiście łażę po okolicznych krzunach ...
Tą drogą przed chwilą jechałam ...
Niestety droga, którą tu dojechał jest jedyna... Muszę nią wracać ... Nie muszę chyba dodawać, że puls mi deczko skoczył ...
Kiedy dojeżdżam do pechowego miejsca zatrzymuję się żeby spokojnie je obejrzeć i zastanowić jak bezpiecznie tędy przejechać ... Nic mądrego nie udaje mi się wymyśleć i jadę na tzw, czkawkę ... Parę cm i hamulec...parę cm i hamulec .... I tak kilka czkawek ... Uff... Udało się
Czas ostudzić emocje i wymoczyć się nareszcie na jakiejś plaży ... W nawigację wpisuję współrzędne
Cavo Paradiso ... I już widzę, że droga tam też jest "fajna"
...