Całą przyjemność z pobytu w tym miejscu diabli wzięli. Wracaliśmy do samochodu z nosami spuszczonymi na kwintę. Co chwilę przystawałam i ocierałam krew płynącą z rany na nodze. Nawet nie wiem, kiedy ta rana powstała, bo nie czułam żadnego bólu podczas przebywania w wodzie. Zapewne jakiś kamień był bardzo ostry i zadarł mi nogę aż do krwi.
Gdyby nie ta sytuacja z okularami, to zapewne drogę powrotną przebylibyśmy brzegiem morza. A tak to chcieliśmy jak najszybciej dotrzeć do samochodu, więc poszliśmy drogą biegnącą pomiędzy wydmami a jeziorem.
Przez prawie połowę tej trasy nawet nie miałam ochoty na robienie zdjęć. Dopiero gdy zobaczyłam kampera stojącego pośród wydm, to stwierdziłam, że warto tutaj zrobić kilka fotek.
Teraz z perspektywy czasu stwierdzam, że ta droga również ma swój urok, którego wtedy nie potrafiłam docenić.
Dotarliśmy do tego piaszczystego miejsca na drodze, które nas zastopowało i przed nim zostawiliśmy samochód.
Okazało się, że ten piaszczysty kawałek nie był długi i gdyby udało się go pokonać, to dalej bez problemu dojechalibyśmy do kanału. Ale na piachu widać było kawałki płyt pilśniowych, które chyba ktoś podkładał pod koła samochodu, które tutaj ugrzęzły w piachu. Może faktycznie lepiej było nie ryzykować. Dzięki temu odbyliśmy wspaniały spacer brzegiem świetnej plaży.
Doszliśmy do miejsca, w którym zostawiliśmy samochód.
Szybko zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Tym razem wybraliśmy drogę biegnącą po wschodniej stronie wyspy.
Gdy jechaliśmy brzegiem morza, to mieliśmy takie zamglone widoki.
Nie wiedzieliśmy, skąd się wzięła taka słaba widoczność, skoro cały dzień przejrzystość powietrza była super. Tajemnica wyjaśniła się dopiero następnego dnia.
Droga, którą wybraliśmy na powrót nie jest taka kręta, jak ta po stronie zachodniej i wydawało nam się, że pojedziemy szybciej. I faktycznie do miasta Korfu jechaliśmy płynnie. Ale w stolicy zaczęły się korki, które nas zastopowały. Nawigacja wyszukała jakieś dziwne objazdy, podczas których musieliśmy skręcić na zakazie, aby stamtąd wyjechać. Zrobiliśmy ten manewr za innymi kierowcami, którzy jechali przed nami.