W drodze powrotnej zdecydowaliśmy się jeszcze podjechać nad zatokę Gouvia. Dojechaliśmy tam w 12 minut.
W tej zatoce na mini wysepce, znajdującej się kilkadziesiąt metrów od brzegu, stoi kościół Ypapanti, kiedyś nazywany Kościołem Zesłania Ducha Świętego. Kościół ten został wybudowany w 1713 roku, podczas rządów Wenecji. Wybudował go Daniel Kombitsi, potomek kreteńskiej rodziny arystokratycznej, która przybyła na Korfu w 1669 roku. Wówczas w kościele Ypapanti znajdowały się cenne dzieła sztuki szkoły kreteńskiej, które rodzina Kombitsi przywiozła ze sobą z Krety.
Kościół Ypapanti wraz z całym majątkiem rodziny Kombitsi, przeszedł w ręce rodziny Theotoki, która sprzedała go włoskiej rodzinie Scarpa. Kościołem opiekował się dr Yannis Scarpas ale po jego śmierci jego spadkobiercy przestali się nim interesować i kościół stopniowo popadł w ruinę. Dopiero w roku 1996, dzięki niestrudzonym wysiłkom Eleftheriosa Lingosa, rozpoczęto prace nad renowacją kościoła. Podczas remontu nie zmieniono niczego w wyglądzie kościoła i wszystko pozostało takie, jakie było. Ikonostas w stylu barokowym został rozebrany i przywrócony do pierwotnej formy, z wyjątkiem kilku elementów, które zostały nadszarpnięte przez czas i naprawione.
Sam kościółek jest jak wiele innych greckich kościołów. Nas ciągnęło do niego coś innego, a mianowicie jego usytuowanie.
Wysepkę z lądem łączy krótka grobla. Wejścia na teren otaczający kościół broni brama, która na szczęście była otwarta, więc mogliśmy tam wejść.
Tuż za bramą ujrzeliśmy wielki głaz z umieszczonym na nim napisem z nazwą kościoła i rokiem jego wybudowania.
Kościółek jest śnieżnobiały i wygląda pięknie na tle błękitnego nieba.
Skorzystaliśmy z tego, że kościół był otwarty i weszliśmy do środka, mogąc podziwiać ten odrestaurowany barokowy ikonostas.
Waldek postanowił chwilę odpocząć od upału w chłodzie wnętrza.
Potem obeszliśmy kościół wokoło, zachwycając się wspaniałym otoczeniem, które zostało świetnie zagospodarowane.
Spoglądaliśmy z tego miejsca na marinę, z której Kapitańska Baba wraz z rodziną trzy tygodnie wcześniej wypływała w swój pierwszy rejs po greckich wodach (ale wtedy tego jeszcze nie wiedzieliśmy).
Po obejrzeniu wszystkiego wracamy do samochodu.
Na bramie wisi informacja o godzinach mszy odprawianych w kościele.
poszłam jeszcze zobaczyć, jak wygląda plaża przy grobli i bardzo mi się spodobała. Te drobne kamyszki to coś dla mnie.
A potem prosto pojechaliśmy do hotelu, bo była już godzina 19-ta.
Wieczór spędziliśmy tak jak poprzedniego dnia, więc nie będę już tego opisywać.
To był bardzo fajny dzień i pomimo panującego upału udało nam się sporo zobaczyć.