Interseal napisał(a):Ciekawe, co na Vojanovy Sady powie nasz forumowy wielbiciel kotów
Jakoś nie wpadłam na to skojarzenie z "naszym Wojanem"
Zaciekawiła mnie natomiast liczba pojedyncza (Vojanovy) w połączeniu z liczbą mnogą (Sady)
zawodowiec napisał(a):maslinka napisał(a):Jak się okazuje nie mamy też pojęcia, dokąd zmierzamy. Bo idziemy na południe zamiast na północ. (Mamy przy sobie tylko stary przewodnik i schematyczny plan linii metra, dokładną mapę weźmiemy z informacji turystycznej dopiero później).
Rozumiem że nie było pod ręką omszałych pni drzew, ani rzeki której brzegi są niesymetrycznie podmywane dzięki sile Coriolisa.
Gdyby pod ręką były omszałe pnie, ja - stara harcerka
, na pewno bym sobie poradziła
rbogi napisał(a):Z każdego pobytu na Czeskiej stronie przywozimy pamiątkę - duży słoik tatarskiej omaćki, no i oczywiście jakaś zupka chmielowa.
Zupki chmielowej przywieźliśmy bardzo dużo
Ale Dačický (kutnohorskie piwo) już niestety się skończył, został tylko Staropramen. Ale dobre i to
22 kwietnia (piątek): Praga, czyli tam i z powrotem - Praga by night
W poprzednim odcinku bardzo szczegółowo opisałam naszą wizytę "u pawi". Pora przyśpieszyć, bo niedługo wyjdzie z tego relacja praska, a przecież musimy dotrzeć do tytułowej obory
Po odwiedzeniu sympatycznego parku nie mniej sympatycznego Wojana
, ruszamy z powrotem na Stare Miasto, oczywiście metrem. Teraz będziemy ograniczać spacerowanie, bo powoli czujemy w nogach kilometry zrobione "tam i z powrotem".
Ponownie jesteśmy na Rynku... (Ale Rynek już pokazywałam
) Włóczymy się uliczkami Starego Miasta:
Przysiadamy w jakiejś kafejce i zjadamy kolejne lody, obserwując przechodniów:
Trafiamy na bardzo ładny ewangelicki kościół św. Marcina, jeszcze na Starym Mieście, ale odrobinę na uboczu:
Zbliża się godzina 20:00, niedługo zrobi się ciemno. Postanawiamy więc rozpocząć nocne zwiedzanie. "Tour Praga by night" zaczynamy od Hradczan, dokąd jedziemy tym razem tramwajem.
Znowu jesteśmy przed tą samą bramą, przez którą przechodziliśmy dzisiaj koło południa, na początku naszego praskiego spaceru. Budka strażnicza pusta
Nie mogłam nie wykorzystać takiej okazji
:
Zdjęcie nieco niewyraźne, bo mojemu mężowi ręce się trzęsły ze śmiechu. Widział już nadciągającego strażnika
Hmm... ciekawe, czy pan strażnik mnie widział? Nie wiem, uciekłam
Po przejściu przez bramę zamiast w lewo, w stronę katedry św. Wita, skręcamy w prawo i jak się można domyślić, znajdujemy główny dziedziniec, na który do tej pory nie mogliśmy trafić, czyli Hradčanské náměstí:
Tutaj budki są zupełnie puste. Ludzie masowo robią sobie w nich zdjęcia. Ja też ponownie pozuję, ale to już nie to samo. Wcześniej czułam, że wpadłam na to jako pierwsza
No i ten dreszczyk emocji, gdy nadchodził strażnik
Hradcanske Namesti zaliczone! Możemy spokojnie podreptać (nasz krok powoli zaczyna tak wyglądać, zwłaszcza mój
) w stronę katedry św. Wita:
Spędzamy tutaj dłuższą chwilę i z zapałem focimy, bo jest co:
Cudnie!
A później Starymi Zameckimi Schodami docieramy na Malą Stranę:
a stamtąd tramwajem ponownie na Stare Miasto. Most Karola nocą sobie odpuszczamy i być może jest to błąd... Z góry widzieliśmy, że nie jest już oblężony przez ludzi, tak jak poprzednio, więc mogłoby tam być klimatycznie. Z drugiej strony widać było, że jest słabo oświetlony, więc zdjęcia raczej nie wyszłyby ładnie. (Wiem, wiem, nie wszystko robi się dla zdjęć
)
Generalnie uważam, że praskie zabytki mogłyby być bardziej podświetlone. Spodziewałam się, że całe wzgórze zamkowe będzie tonęło w świetlnej iluminacji, tymczasem wyraziście prezentowała się w zasadzie tylko sama katedra.
Wracamy na Rynek Starego Miasta. Tutaj niewiele się zmieniło, nadal sporo ludzi. (Zupełnie inaczej niż na Hradczanach, gdzie można było pospacerować niemal w samotności.)
Cudny kościół NMP pod Tynem:
Budki na jarmarku wielkanocnym już zamknięte:
Jest już po 21:30. Niestety pora wracać z pięknej czeskiej stolicy. Musimy jeszcze dojechać metrem na stację Skalka, znaleźć na parkingu Fabiaka, a potem przejechać ponad 60 km do Kutnej Hory. Nie mamy klucza do głównych drzwi naszego pensjonatu, więc gospodarz nie pójdzie spać, dopóki nie wrócimy. Nie ma wyjścia, zbieramy się do odwrotu.
Po drodze do metra focimy jeszcze Vaclavskie Namesti, które co prawda nie przypadło nam do gustu, ale jak tu nie mieć zdjęcia tego placu
:
Bez trudu docieramy do parkingu i znajdujemy Fabiaka. W Kutnej Horze jesteśmy o 23:15. Wita nas uśmiechnięty, ale nieco zmęczony gospodarz i jeden z kotów
Po wejściu do pokoju dostajemy ataku śmiechu, bo okazuje się, że właściciele pensjonatu opróżnili nam kosz na śmieci. To znaczy, że byli w naszym pokoju (i łazience!), bo raczej sam się nie opróżnił. Być może chcieli posprzątać, ale na pewno skapitulowali, widząc nasz bałagan - torby porozrzucane w całym pokoju i różne (oczywiście niezbędne!) rzeczy w dziwnych miejscach, np. w łazience stała lodówka turystyczna, a obok niej wielki słoik majonezu kieleckiego
(Łazienka była ogromna, a majonez, jeszcze nieotwarty, przeznaczony był do wielkanocnych jajek
)
Ciekawe, co oni sobie o nas pomyśleli?
Że niby do czego my tego majonezu używamy? Może zamiast maseczki?
W sumie powinniśmy się wstydzić bałaganiarstwa, ale jakoś bardzo nas to rozbawiło. Cóż, nie spodziewaliśmy się "standardu hotelowego", a więc również tego, że ktoś będzie wchodził i nam sprzątał (a przynajmniej próbował
).
No to już wiecie, że straszni z nas bałaganiarze! Na dodatek zawsze wozimy ze sobą mnóstwo "bambetli", które podczas wyjazdu oczywiście niekoniecznie się przydają
Kończę wstydliwy temat bałaganu
, bo pora podsumować praski dzień.
Praga to niewątpliwie piękne miasto, które ma turyście wiele do zaoferowania i w ciągu jednego dnia udało nam się zaledwie "liznąć" tych atrakcji. Ale... No właśnie, szczerze mówiąc, jeśli o mnie chodzi, jest jedno "ale".
Wspominałam już o tym, że centrum miasta jest zakorkowane. Jest to dosyć nieszczęśliwe rozwiązanie - wpuszczenie komunikacji do ścisłego centrum miasta, na Starówkę wręcz.
Całkiem niedawno
zwiedzaliśmy Budapeszt i teraz, chodząc po Pradze, nie udało nam się uniknąć porównań do węgierskiej stolicy. Muszę szczerze powiedzieć, że w tym "starciu" wygrała Buda wespół z Pesztem...
Przede wszystkim ze względu na dużą liczbę deptaków; myślę, że Budapeszt jest "bardziej przyjazny" dla piechurów.
Być może sytuacja wyglądałaby inaczej i nasz odbiór Pragi byłby bardziej pozytywny, gdybyśmy mieszkali w czeskiej stolicy dłużej, a nie tylko przyjechali tu na jeden dzień. (Tak jak to było w przypadku Budapesztu, w którym spędziliśmy 3 dni.)
Niemniej jednak, mimo wielu urokliwych miejsc (Mala Strana - nasz numer jeden!), Praga nie powaliła nas na kolana. Jest piękna, ale... No właśnie: "ale". Ale... o tym już pisałam
W następnym odcinku dotrzemy wreszcie do tytułowej obory
Pozdrawiam serdecznie