Pamiątki z wakacji - lawendaKażdy przywozi jakieś pamiątki z wakacji. Jedni winka, piwka lub rakije.
A moja żonka roślinki. Ostatnio to była paprotka. Taka śmieszna odmiana jaką znalazła w Chorwacji.
A tym razem obiecałem jej sadzonkę lawendy. No w końcu skoro lawendowy Hvar to i sadzonka lawendy będzie
Podejście 1 - BrusjeNajwięcej lawendy rośnie w okolicach Brusje. A więc wybraliśmy się na wycieczkę "starą drogą" St Grad - Hvar,
z zamiarem "upolowania łupów". I ja naiwny zabrałem nawet mocniejszy nóż aby mieć czym wykopać "kwiatuszka".
Na miejscu oświeciło nas, że lawenda to nie kwiaty, a krzewy! I korzeń mają gruby i wrośniety w ziemię jak nasza kosodrzewina.
Aby to wykopać trzeba by łopaty/kilofa, a nie "scyzoryka"
Zamiast lawendy, mieliśmy pięknie zachodzące słońce w okolicach Brusje:
Podejście 2 - Kwiaciarnia JelsaKwiaty muszą być w kwiaciarni. To może i sadzonki będą?
Wchodzimy do kwiaciarni w Jelsie. Kwiaty wręcz umierające. Płatki opadnięte lężą na ziemi dopełniając obraz nędzy i rozpaczy.
Pani kwiaciarka znudzona życiem siedzi w kącie. Prawie wogóle nie zwraca uwagi na nasze wejscie.
Hmm... powinna wywiesić napis "suszone kwiatki", ale pewnie woli robić sobie sjestę.
Sadzonek lawendy nie ma, ale dowiedzieliśmy się, że powinny być u Rozsadnika - ichniejszej szkółce ogrodniczej.
Podejście 3 - RozsadnikNa planie miasta Jelsy zlokalizowaliśmy Rozsadnik. Koło szkoły. Jedziemy!
Na miejscu pobojowisko, jakby tajfun przeszedł. Przyczepa kempingowa rozwalona. Garnki stare poprzewracane.
Ani żywej duszy. Jedynie pies na łańcuchu ujada. Szklarnia jakby od 20 lat nikt jej nie naprawiał. Ale w środku rządki kwiatów. Ładne i zadbane! Nie ma żadnego numeru telefonu. Żadnej tabliczki informacyjnej z godzinami otwarcia. Nic.
Przyjedziemy jutro rano, może kogoś zastaniemy.
Podejście 4 - Polowanie na ogrodnikaPrzyjechalismy o 10.00, ale i tak znowu nikogo nie było.
Zaraz... taczka stoi w innym miejscu!
Znaczy ktoś tu był bardzo wcześnie rano.
No dobra przyjedziemy po raz kolejny, ale tym razem naprawdę wcześnie.
Wycelujemy około 8.00. Wczesniej nie damy rady obudzić dzieciaków, by dojechać. W końcu są wakacje...
Tak jak postanowili, tak zrobili. Zwlekliśmy wczesnie rano dzieciaki z łóżek. Szybkie śniadanie, ząbki
i jazda autkiem do Jelsy. Przyjeżdżamy i to samo... cisza... nikogo nie ma...
No tym razem nie wytrzymałem. I już nieźle nawymyślałem co sądze o ogrodniku, którego ciągle nie ma i pewnie się zapił rakiją, albo co...
A tymczasem po 40 minutach czekania, przyjechała frugonetka. Wysiadł miły pan i czystą angielszczyzną zapytał nas czego potrzebujemy.
Po czym przyniósł nam 3 sadzonki lawendy i powiedział że to gratis, bo ma ostatnie sztuki:)
Ania jeszcze bardziej niż lawendę marzyła zdobyć
Bougainvillea glabra - to takie bardzo ładne różowe/fioletowe krzewy.
Na Hvarze często obsadzane na balkonach albo przy apartmanach.
No i wybrała sobie taki jeden bardzo ładny egzemplarz za 50 kun
I oto pamiątki z Hvaru: