5 czerwca - sobota: W poszukiwaniu aquaparku
Budzimy się wcześnie rano z dwóch powodów. Pierwszym jest słońce, które już o 7.00 stawia nas na nogi, bo w namiocie robi się strasznie duszno (sporym minusem tego campingu jest brak drzew).
Drugi powód to toczące się dookoła naszego namiotu rozgrywki krykieta
Dobrze, że w łeb nie dostaliśmy
No cóż, mamy za swoje, skoro się rozbiliśmy na środku placu. Ale któż by przypuszczał, że przyjedzie tu drużyna "krykietowców", a nawet cztery
Jak wyszliśmy z namiotu, zobaczyliśmy 4 autokary stojące na skraju "naszej" łączki.
Szkoda, że nie uwieczniłam tego na zdjęciu. Ale w tym momencie myślałam o tym, żeby nam nie wybili szyby w aucie, potem zaraz o jedzeniu, a potem to już poszłam się znowu zmierzyć z prysznicową maszyną
O dziwo poszło duuuużo łatwiej. Woda od początku była, no powiedzmy: letnia (ale nie zimna!) i udało mi się zdążyć na jednej dziesięciokoronówce
Od rana strasznie gorąco. Wymyśliłam sobie dzisiaj moczenie się w wodzie. Niestety ta jeziorna średnio się do tego nadaje, głównie ze względu na temperaturę, chociaż czystość też mnie nie powaliła.
Wczoraj w Blansku znaleźliśmy aquapark (w Czechach tak nazywają kąpieliska miejskie
), bardzo fajnie wyglądał, ale niestety był nieczynny. Temperatura woda w basenach wynosiła 15 stopni. Może to był powód
Z mapki, którą wzięłam z recepcji, wynikało, że w pobliskim Adamovie jest jakiś basen. Upał zaczyna już doskwierać, jedziemy!
Dojeżdżamy do Adamova, który robi na nas fatalne wrażenie. Nieładne przemysłowe miasto, jakieś stare, zdewastowane budynki hut.
Kąpielisko ma się znajdować na drodze wylotowej z miejscowości. Niestety tuż za centrum droga jest zamknięta i nie ma żadnej możliwości objazdu
Trzeba jechać z drugiej strony. Trzeba by zrobić duże kółko, odpuszczamy to kąpielisko. Pewnie zresztą nieczynne, skoro drogę do niego zamknęli.
Trochę mi smutno, że nie będę się mogła ochłodzić w basenie. Ale jeszcze nie tracę nadziei
Jak już jesteśmy w okolicach Adamova, jedziemy zobaczyć Huť Františka znajdującą się w Dolinie Józefowskiej, założoną w 1746 roku. W dobrym stanie (oczywiście odrestaurowany) zachował się piec o wysokości 10 metrów.
Całość pięknie się prezentuje już z drogi, więc żal byłoby się nie zatrzymać i nie podreptać trochę wokół:
Wewnątrz pieca jest... ciemno
:
I dużo chłodniej niż na zewnątrz
Kolejną atrakcją turystyczną, którą postanawiamy dzisiaj zobaczyć, jest wiatrak w miejscowości Rudice:
Wewnątrz wiatraka znajduje się muzeum, a przed nim leżą sobie żarna, na których przysiadam
:
Niestety nie poszliśmy w stronę Zapadliska Rudickiego (drogowskazy przy wiatraku), bo nie wiedzieliśmy, że warto. Dowiedzieliśmy się po powrocie od moich rodziców. Cóż, będzie co oglądać, następnym razem
Gorącoooo... jeszcze bardziej.
- Kochanie, a może otworzyli jednak ten basen w Blansku? Może pojedziemy sprawdzić? (słodki uśmiech)
Mój mąż nie ma ze mną łatwego życia
Zgadza się oczywiście. I oczywiście okazuje się, że basen nieczynny. Oni chyba jeszcze sezonu nie otworzyli. Szkoda, dla nich też, bo nie zarobią.
Ciągle jest wcześnie (Kto rano wstaje... i tak dalej), koło 11:00. Nie chce mi się wracać na camping, bo tam właśnie trwają Mistrzostwa Krykieta. Jożin w taki upał pewnie się schował, więc odpuszczamy NA RAZIE poszukiwania.
Przeglądam mapki i w oko wpadają mi ruiny zamku w Boskovicach, bardzo ładnie się prezentują.
- Może tam pojedziemy, Kochanie? Patrz, jaki fajny zamek
(A po cichu myślę: "Te Boskovice to duże miasto, może mają tam kąpielisko..."
)
Kierunek: Boskovice (jakieś dwadzieścia kilka kilometrów z Blanska). Jeeeedziemy!
Słowo daję, nie wiem, co mnie tak wzięło na ten basen...
c.d.n.