4 czerwca - piątek - ciąg dalszy
Idziemy na lanovkę, czyli kolejkę linową, która zabierze nas na górę przepaści Macocha. Lanovka wygląda tak:
Do jednego wagonika wchodzi do 15 osób, ale dzisiaj (stosunkowo mały ruch, bo piątek) ładują maksymalnie 10. Wjeżdżamy jednak sami (tak nam się trafiło
), ale wracając, musimy trochę odstać w kolejce.
Docieramy do miejsca stworzonego do wydawania pieniędzy, czyli różnych straganów, budek z żarciem i pamiątkami oraz restauracji:
Tuż obok znajduje się mostek, z którego widać dno przepaści. Patrzymy w dół i trochę kręci nam się w głowach:
Macocha widziana z tej perspektywy robi większe wrażenie niż z dołu.
Można jeszcze zejść szlakiem na niższy mostek i zobaczyć zarówno górę, jak i dół przepaści. Ale, szczerze mówiąc, nie chce nam się
Właściwie przyjechaliśmy tu tylko po to, by zobaczyć Macochę z góry. Z "občerstvenia" (zaplecza gastronomicznego) korzystać nie będziemy. Wsiadamy w lanovkę i kierujemy się na "przystanek" ciuchci. Czekając na wagoniki, focimy trochę. I wtedy właśnie mój mąż dostrzega Go w obiektywie...
Znika równie szybko, jak się pojawił. Nie zdążyliśmy go dogonić... Teraz już nie jestem pewna, czy to był Jožin, czy nie Jožin
Mam nadzieję, że nasze ścieżki jeszcze się przetną...
Ciuchcia przyjeżdża:
i trzęsącym się wagonikiem (dobrze, że nic tu nie jedliśmy
) wracamy do Skalnego Mlyna, na parking.
Tak pstrykamy jeszcze kilka zdjęć, m.in. z Krecikiem
:
Potem jeszcze do Blanska (najbliższego większego miasta) na zakupy i wracamy na camping, napić się pysznego, zimnego piwka, bo robi się coraz bardziej upalnie
:
(Ale bym się teraz napiła! Ale picie w południe to chyba lekka przesada
)
Na razie tyle, bo strasznie ciężko mi się myśli w 30-stopniowym ukropie