Kraków - Budapeszt - Jastrebarsko - Split - Ivan DolacTrasa przez Chyżne to moja ulubiona droga. Bo kocham widoki na Tatry, na Małą i Wielką Fatrę.
Uwielbiam postój w Donovalach, vyprážaný syr w schroniskowej knajpce, herbatę z cytryną i widoki na góry...
Zawsze wychodzę z założenia, że sama droga do Chorwacji to już wakacje. Trzeba smakować i nie warto się śpieszyć
- Donovaly - widok z parkingu - te małe kropki to paralotniarze.
Nocleg rezerwowałem pod Budapesztem, a nie w samym centrum, bo planowaliśmy zwiedzić "dom niedźwiedzia" i pokarmić misie miodem tu:
http://www.medveotthon.huAle jakoś tak nie śpieszyliśmy się zbyt mocno, więc na miejsce zajechaliśmy późnym wieczorem.
I nie mieliśmy już czasu na zwiedzanie.
No cóż, może następnym razem
Następnego dnia w niedzielę rano udaliśmy się na mszę w języku polskim do parafii prowadzonej przez księży Chrystusowców:
http://www.parafiabudapeszt.plSporo rodaków, sympatyczny ksiądz i pomocna siostra zakonna.
Można się w skupieniu pomodlić, a przy okazji dowiedzieć paru ciekawostek o Budapeszcie.
Po mszy udaliśmy się na tradycyjne lody, o których wielokrotnie wspominałem w poprzednich relacjach.
Bez nich nie wyobrażamy sobie wizyty w Budapeszcie...
...a dziewczyny drogi do Chorwacji
Bo mają smak jeszcze lepszy niż wygląd. Mniam
- Lody w Gelarto Rosa w Budapeszcie koło Bazyliki św. Stefana.
Od Budapesztu śmignęliśmy w kierunku granicy węgiersko-chorwackiej.
Tuż przed granicą w Letenye zjechaliśmy z autostrady na stare przejście graniczne.
Powód?
Na przejściu autostradowym było 20 minut stania, a na starym żadnego auta do kontroli granicznej.
No i planowaliśmy odpocząć i zjeść obiadek, a zaraz za przejściem po lewej stronie jest restauracja Zelengaj.
Miejsce bardzo spokojne, dużo zieleni, cisza, więc w sam raz na odpoczynek.
Zjedliśmy pizzę, była OK, ale bez rewelacji.
Kolejny nocleg wypadł za Zagrzebiem w miejscowości Jastrebasko.
Noc przespaliśmy spokojnie, rano zjedliśmy niezłe śniadanko i dostaliśmy winko na pożegnanie.
Od tego momentu drogę na południe pokonaliśmy szybciutko. Mijaliśmy tunele jeden za drugim.
Wreszcie przywitaliśmy się z morzem:
Dotarliśmy do portu w Splicie, stanęliśmy na końcu dłuuugiej kolejki i jako jedni z ostatnich wjechaliśmy na prom.
Szybkie zakupy, tunel Pitve i byliśmy u celu.
Na balkonie w apatrmanie przywitała nas nas kwitnąca bougainvillea:
...gospodarz małym, pysznym poczęstunkiem:
...a morze - zachodem słońca:
Witamy w Ivan Dolac na Hvarze