
Jak to szybko minęło... 6 dni narciarskich (i nie tylko

Relację będziemy pisać na cztery ręce - Roxi i moje

Zobaczymy, co z tego będzie

Myślę, że znajdzie się coś miłego nie tylko dla miłośników białego szaleństwa, ale również dla tych, którzy lubią góry, piękne widoki i... nasze relacje


To tyle tytułem wstępu. Zaczynamy

22 stycznia 2011 - noc z piątku na sobotę - wyjazd
Spakowaliśmy się do biednego, małego Fabiaka



I pomknęliśmy ku nowej przygodzie.
Droga przebiegała gładko. Myknęliśmy sprawnie przez Czechy, potem północną obwodnicą Wiednia objechaliśmy tenże Wiedeń i dojechaliśmy do Niemiec.
A oto i Zugspitze (najwyższy szczyt w Niemczech - 2962 m n.p.m.) we własnej górskiej postaci :

Zatrzymaliśmy się na chwilę obok Chiemsee, żeby nakarmić mewy, kaczki i łabędzie



Mewa z jednym skrzydłem


Za oknem robiło się coraz ciekawiej:

a my zbliżaliśmy się do doliny Zillertal. Oto i ona:

Tylko gdzie ta zima

Na dole dosyć zielono.
Ale w miarę wspinania się pod górkę do naszego pensjonatu (w Gerlosbergu) było coraz bardziej biało.
Wreszcie dojechaliśmy na miejsce:

Widok sprzed domu na miejscowość Zell am Ziller:

Dzień kończymy kufelkiem miejscowego piwa Zillertal


I szybko idziemy spać, bo jutro nasz pierwszy dzień na stoku i musimy być tam pierwsi


Mam nadzieję, że zerkniecie tu czasem, narciarze i nie-narciarze

A tytułowe 78% niech na razie pozostanie tajemnicą


Pozdrawiam wszystkich serdecznie

Maslinka
EDIT: Góra widoczna na zdjęciu to na pewno nie Zugspitze i nie Watzmann, tylko jakieś mniejsze cóś, ale co, nie mam pojęcia
