No wiem, wiem, że się prosiłam
No to teraz mam
To może teraz podyskutujecie o lodowcu?
Bo już powoli kończymy relację...
28 stycznia (piątek) - Nartowanie na lodowcu
Dzisiaj niestety nasz ostatni dzień na nartach. Jutro opuścimy piękną dolinę Zillertal. Na deser zostawiliśmy sobie najpiękniejsze widoki, czyli szusowanie na lodowcu Hintertux.
Mapka tras:
Stronka Hintertux'a, na której można poczytać o różnych atrakcjach, nie tylko dla narciarzy, m.in. o lodowym pałacu
Żeby wjechać na 3250 m (tak, aż tak wysoko!) trzeba dwa razy się przesiadać; dojazd odbywa się trzema kolejami gondolowymi.
Oto ostatnia z nich:
Wzmocniona podwójną liną, bo na górze zwykle strasznie wieje.
"Pobyt" na lodowcu rozpoczynamy od wejścia na taras widokowy, z którego roztacza się piękna panorama Alpy, a nawet widoczne są Dolomity. Widać też Zugspitze
Tylko mnie nie pytajcie, który to
:
Widoki są cudne, ale bardzo trudno się oddycha. Pierwszy raz w życiu jestem na takiej wysokości (3250 m). Jest też przeraźliwie zimno, a uczucie chłodu potęguje jeszcze wiatr.
Pora zacząć jeździć. Na początek orczyk:
Widok z niebieskiej (moim zdaniem, była raczej czerwona) trasy obok orczyka na górną stację gondolki, którą tu wjechaliśmy:
Trasy są świetnie przygotowane, wszędzie jest przyjemny "sztruksik" i w wielu miejscach utrzyma się do końca dnia.
Niebo błękitno-niebieskie, widoki grzechu warte, trasy zresztą też. Co robić? Trzeba jeździć
Po jakimś czasie robimy sobie przerwę na grzane winko z termosa
na wysokości "zaledwie" 2660 m
:
A potem znowu fruuugo
:
Bardzo fajnie zjeżdża się czerwoną "dwójką" do środkowej gondolki, wewnątrz której przynajmniej można się ogrzać
Dowód, że tam byłam
:
Koło południa postanawiamy zjechać na drugą stronę ośrodka. Na południowym zboczu znajduje się tylko jedna (trzyosobowa) kanapa i dwie trasy - czerwona i czarna.
Ale widoki są zabójcze:
Wciąż jeszcze jest "sztruksik"
:
Skałki, które wyłaniają się ze śniegu, są jakby dolomickie
, z domieszką żelaza.
Widok na czerwoną trasę:
Potem kolejna przerwa w Tuxer Fernerhaus, tym razem na coś do jedzenia.
Narciarski dzień kończymy szusowaniem na trasach koło innych orczyków:
Na samym lodowcu nie ma kanap, pewnie ze względu na brak możliwości montowania podpór do lodu, który stale "pracuje".
Fajnie byłoby tu przyjechać w maju. Chociaż dzisiaj pogoda udała nam się znakomicie. Gdyby nie ten mroźny wiatr! Temperatura oscylowała w okolicach minus 10, minus 15, ale podmuchy wiatru sprawiały, że miało się wrażenie, że jest duuużo zimniej. Paluszki marzły, ale jak tu nie robić zdjęć
Szkoda było nam wracać do Gerlosberg. Dzisiaj wieczorem nie mamy dodatkowych atrakcji. Zell am Ziller, Innsbruck i aquapark zaliczone. Pozostaje w spokoju raczyć się miejscowym piwkiem i oglądać zdjęcia
Jutro niestety wyjazd...
ale to dopiero jutro...