Długo nie pisałam i nie wklejałam, więc teraz postaram się Wam to wynagrodzić i wrzucić nieco więcej zdjęć
25 stycznia (wtorek): Gerlos - Königsleiten
Nasypało nam wczoraj śniegu i nasz najbliższy, po wyjściu z domu, świat wyglądał jeszcze piękniej:
Na szczęście dzisiaj już nie sypie i możemy w pełni cieszyć się nartowaniem.
Wybieramy się do ośrodka Gerlos, który jest częścią Zillertal Areny.
Dla przypomnienia (i lepszej orientacji w dzisiejszym odcinku) - widok całej Areny:
KLIK
Na początku jest dosyć pochmurno, ale pogoda poprawia się w ciągu dnia.
Wszechobecna biel:
Nie jeździmy zbyt długo w Gerlos, bo to dosyć mały ośrodek.
Czarną trasą nr 36 jedziemy w stronę Königsleiten:
Trasa ta nie jest wcale bardzo stroma, ma przyjemne nachylenie, ale wczorajsze opady spowodowały spore nierówności, więc zjechać nie jest wcale łatwo.
Nagle odkrywam, że jazda po muldach sprawia mi frajdę Z tym, że muszą to być równo rozłożone muldy , takie, żeby łatwo było "trafić"
Przy trasie nr 36 znajduje się bar Prölleralm, w którym zatrzymujemy się, żeby odpocząć i nieco się posilić:
Oraz po to, żeby się opalić Brak słońca nie może być przecież przeszkodą :
No dobra, dosyć ściemniania, pora się ubrać:
Dojeżdżamy do ośrodka Königsleiten, który podoba mi się od pierwszego wejrzenia. I chyba jest to areał, w którym jeździło mi się najlepiej na całym wyjeździe. Być może wpłynęła na to stale poprawiająca się pogoda
Ośrodek bardzo ciekawy - spora ilość tras, głównie czerwonych, wśród których na wyróżnienie zasługuje "jedynka", którą bardzo przyjemnie mi się śmigało
Kilka fotek z Königsleiten:
Czerwona jedynka prowadzi nas prosto do... pizzerii Jemy pyszną pizzę. Mniaaam:
Nagle zaczyna się robić zimniej. Okazuje się, że dach knajpki, w której siedzimy, jest przesuwny. Obrotowa część dachu chowa się pod częścią stałą, podczas, gdy jakiś pan zrzuca z niej śnieg:
Najedzeni i zadowoleni ruszamy w drogę powrotną do ośrodka Gerlos.
Jeszcze pamiątkowa fota z symbolem Zillertal Areny - słoniem w butach narciarskich :
i możemy wracać na parking, gdzie czeka na nas Fabiak.
Zjeżdżamy czerwoną trasą nr 31:
Napisałam się i nawklejałam (zwłaszcza, że w połowie jakimś skrótem klawiszowym - nawet nie wiem, jak i kiedy - skasowałam sobie tekst ). Teraz pora na Roxi
Może opiszesz też nasz wieczór z bombardino?
Pozdrawiam