25.10.2018, czwartek, dzień 2 W nocy przeszedł mały cyklon, który naniósł ze sobą sporo pyłu, wszystko było żółto-szare. Mieszkanie okazało się, że ma 2 minusy: w jednej z sypialnie nie działała klima
(choć nie była wg nas potrzebna), a dwa - nad ranem w sypialniach było słychać huk samochodów i przejeżdżających autobusów – mieszkamy na rogu ulic i blisko przystanku autobusowego. Pogoda po cyklonie nie do końca plażowa, więc na razie zwiedzamy… Naszym celem jest zalążek Larnaki, czyli Kition. Po opisach w necie cudów nie oczekuję, ale skoro są to trzeba zobaczyć…
Kawałek drogi przed nami, więc podjeżdżamy wąskimi uliczkami do centrum i parkujemy na jakimś małym parkingu, który utworzony jest w miejscu brakującego w zabudowie domu.
Dalej już idziemy na własnych nóżkach. Trochę krążymy, wyznaczone miejsce nie jest oznaczone na Google maps i ciężko nam trafić. Przewodnik srebrny Pascal wskazuje na 3 punkty archeologiczne, więc liczę, że choć jeden z nich znajdziemy…
I tak po drodze trafiamy pod Panagia Chrisopolitissa. Jest to jeden z najstarszych kościołów w Larnace i podobno jeden z najładniejszych. Dziedziniec rzeczywiście jest ładny, zadbany, przyciąga oko…
…ale wiele czasu mu nie poświęcamy, nawet nie wchodzimy do środka, bo tuż obok ma być pierwszy z punktów archeologicznych.
Co do kościoła: zdjęcia można zobaczyć
na tej stronie i dziś jak patrzę to żałuję, że do środka nie zajrzałam…będzie po co wracać... ale mam nadzieję, że za tydzień Aga do niego zajrzy i potem zda relację…
Wracając do tego po co przyszliśmy…tuż przy kościele ma być pierwszy z punktów archeologicznych, czyli fragment miasta Kition..Chodzimy i szukamy, zaglądamy, gdzie się da i po kilku minutach stwierdzamy, że ogrodzona siatką działka, na której jest ziemia i rosną chwasty to musi być ten punkt archeologiczny…. No nie, nawet kamieni tam żadnych nie widać, nie mówiąc już o jakiejś tabliczce informacyjnej… Ale co innego to nie może być, bo inne miejsca to budynki mieszkalne (w różnym stanie technicznym)…. Miejsce, gdzie jesteśmy na pewno nie zaliczymy do reprezentacyjnej części Larnaki…. To idziemy dalej i trafiamy na punkt oznaczony nr 2…
Początki osady Kition sięgają XIII w p.n.e.Została ona założona przez Mykeńczyków, którzy przybyli tu z Peloponezu
(więc jesteśmy prawie w greckiej starożytnej wiosce ). W kolejnych stuleciach Kition znajdowało się pod wpływami wielu różnych imperiów, w tym m.in. Asyryjczyków, Egipcjan czy Persów. Niestety było kilkakrotnie niszczone przez trzęsienia ziemi i dlatego z Kition niewiele zostało.
Ruiny starożytnego Kition (łacińska nazwa Citium) odkryto w 1879 r. Na przestrzeni kolejnych lat odkryto resztki fortyfikacji i świątyni oraz artefakty…Zza siatki wygląda to mocno średnio…
Przy wejściu jest jakaś budka, idę dowiedzieć się czegoś więcej i okazuje się, że na terenie nie ma żadnego muzeum, żadnej wystawy, a to co widać z ulic to całość, nie ma nic więcej, a wejście jest biletowane. Wystarczy mi widok zza siatki…
To idziemy dalej do punktu nr 3, który jest po drugiej stronie ulicy, zza murem… Niestety tu totalnie nic nie widać, tylko mur i jakieś dachy. Dziś na Google street można wypatrzeć jakieś fundamenty ….
Idziemy dalej do punktu, który nazywa się Bamboula… Jest on zlokalizowany obok Szkoły pielęgniarskiej, która ma siedzibę w ładnym budynku…
…oraz obok muzeum Archeologicznego…
Bamboula to miejsce po dawnym sanktuarium z IV w p.n.e, w którym oddawano cześć Astarte, fenickiej bogini miłości i płodności i seksualności i wojny…w późniejszych czasach Grecy "przekształcili ją" w Afrodytę… Jak doczytałam uroczystości na cześć bogini były wręcz libacjami… Moje chłopaki zostają na ławeczce, a ja idę zobaczyć co tam za ogrodzeniem jest…. No cóż podobnie jak poprzednio wiele tu nie ma…tabliczek informacyjnych też nie ma i ciężko mi sobie wyobrazić, co w tym miejscu kiedyś było…
…ale pod zadaszeniem jest trochę więcej bardziej sensownych kamieni…
Stanowiska archeologiczne trochę mnie rozczarowały, mimo że przecież wiedziałam, że nie mogę dużo po nich oczekiwać, no ale cóż…
Wracamy uliczkami na parking i ustalamy co robimy dalej…