No to
Mamy w planie jeszcze przynajmniej jeden punkt odwiedzić. Wypatrzyłam pewne ciekawe miejsce, ale nie trafiło ono na listę A i potem na listę A+. Dopiero jak szukałam, co na Cyprze jest na liście UNESCO, miejsce to stało się ważne, ale nie must see. I tak jedziemy i pojawia się tabliczka Choirokoitia. To skręcamy. Jesteśmy w jednym z 3 cypryjskich miejsc na liście UNESCO (wpis na listę w 1998 r.).
Zjazd z autostrady, przejazd przez jakiś dziwny parking ze sklepem i już po prawej stronie jest parking, ale nie zdążyliśmy skręcić. Więc trzeba zrobić nawrotkę pod cerkwią i na środku lokalnego skrzyżowania i teraz już bez problemu skręcamy na parking. Na wjeździe sprzedaż typowa dla Grecji, z jakiegoś żuka, owoce, warzywa i coś do picia, mocniejszego. Są także dzikie szparagi. Cena 7 EUR za pęczek. W sumie to nie byłabym pewna, że to dzikie szparagi, ale Kulki pokazywały w swojej toskańskiej wyprawie.
Parkujemy, parking free. Na rogu jest knajpka, gdzie lokalsi piją frappe. Kupuję zimny napój, kawy nie piję w ogóle. Jest ciepło nawet cieplej niż myślałam, że będzie, niestety czerwona strzała nie ma zamontowanego termometru. Jemy jeszcze polskie kanapki i kierujemy się ku wejściu. W sumie to wejścia nie widać, ale przed chwilą zaparkowało koło nas autko na czerwonych blachach. Pani w płaszczu czarnym typu szlafrok z wełny parzonej i w niskich kozakach, pan trochę lżej ubrany poszli w kierunku, gdzie potencjalnie jest wejście, a skoro nie wracają, to chyba ono tam jest. Więcej atrakcji w tym miejscu nie ma. A ci Państwo (wiek ok. 30), mówią po polsku, a Pan M. twierdzi, że z nami przylecieli. Ciekawe kiedy on zdążył tych wszystkich 180 pasażerów obejrzeć……
To zmierzamy do tego wejścia.
Idę kupić bilety, 4,5 EUR/os, syn free. Dzieci i osoby studiujące mające legitymację studencką mają na całym Cyprze darmowe wejścia do muzeów i podobnych obiektów. Do biletu otrzymujemy broszurę w języku angielskim, do wyboru była jeszcze rosyjska (a przed kasami jest czysty budynek toalet).
To wchodzimy.
Choirokoitia to stanowisko archeologiczne z okresu neolitycznego. Jest to jedno z najlepiej zachowanych ośrodków wczesnego osadnictwa na wyspie i we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. Mieszkańcy osady osiedlili się tu ok. 7 tysiąclecia p.n.e. W czasach swojej świetności osadę mogło zamieszkiwać nawet do 2 000 mieszkańców. a trudnili się oni głównie rolnictwem i polowaniami na zwierzęta (na Cypr przywieźli nowe rośliny i nowe gatunki zwierząt) . Po śmierci (w wieku 25-40 lat) grzebani byli pod posadzkami swoich domostw w pozycji embrionalnej przygnieceni dużym kamieniem, aby ciało zmarłego „nie powstało z martwych”.
Sama osada została odkryta dopiero w 1934 r. Archeolodzy odnaleźli tu naczynia (z okresu przedceramicznego), fragmenty biżuterii (zielone koraliki). Na stanowisku można oglądać fragmenty okrągłych fragmentów ścian domów, dróg i murów (tak naprawdę kupa kamieni) oraz odtworzone chaty wykonane metodą i z materiałów dostępnych w okresie neolitycznym. Dookoła chat posadzono drzewa charakterystyczne dla tego okresu. Domy zbudowane są na bazie koła z płaskim dachem wyłożonym paskami trzciny.
Opuszczamy zrekonstruowaną część osady i wchodzimy wyżej, gdzie jest już część typowo archeologiczna (tu brak cienia, więc latem może być niezły ukrop).
Cały teren nie jest zbyt duży. Jest dobrze oznaczony tablicami informacyjnymi
… są także tarasy, gdzie można wygodnie przystanąć i popatrzeć na niższe poziomy…
…i spojrzeć na naszą czerwoną strzałę (to ta obok pickupa)
…i na sąsiednią działkę-sad pełną dojrzałych pomarańczy
Całe zwiedzanie zajęło nam ok. 30 minut. Myślę, że osoby mocno zainteresowane kamieniami i archeologią spędzą tam zdecydowanie więcej czasu, chociażby dokładnie studiując tablice z opisami. Jeśli ktoś ma ochotę na więcej informacji, dajcie tu znać, to umieszczę scan broszur.