24.10.2018, środaLot mamy o 9:45 z Balic, więc dzień wcześniej jedziemy do Rodziców i rano Tata zawozi nas na lotnisko… Niby blisko, rzut beretem, a przez korki w godzinach porannego szczytu jazda zajmuje tyle co od nas z domu - 60 km od lotniska.
Na lotnisku jak to na lotnisku, ja idę na boczną odprawę
(system mnie wylosował ) i mimo dokładnej kontroli kabinówki, pocierania wacikiem także mojej osoby i moich butów jestem wolna szybciej niż moi Panowie. Potem monotonne oczekiwanie na odprawę, która rozpoczyna się w momencie, kiedy gate powinien być już zamykany
W czasie odprawy syn (15l.) w kolejce przesuwa się szybciej od nas i zostaje zatrzymany do czasu, kiedy my do niego nie dotarliśmy i wtedy dokładnie sprawdzili i porównali nasze dokumenty, więc czasami sprawdzanie dokumentów i przynależności dzieci jest dokładniejsze…
Potem czekanie na autobus i lecimy….
Polska żegna nas chłodem, ale i słońcem… Dużo przez okno nie widać, ale pod sam koniec lotu nie jest źle, mimo że szyba zamarzła, no i jest pochmurno – gdzieśmy przylecieli
Wysepka Yeronissos w pobliżu, której byliśmy poprzednio…
...dwie zatoki, w tym słynna Corali Bay...
...Pafos z góry…
...sztuczny zbiornik z zaporą Asprokremmos Reservoir
(na Cyprze nie ma wiele naturalnych źródeł wody słodkiej, więc ją łapią, ciekawe czy mają program deszczówka+ ) …i na wysokości Skały Afrodyty nawracamy i kierujemy się na lotnisko...
Po wylądowaniu szybko wychodzimy i spotykamy się z Tomkiem, który czeka na nas. Szybko spisujemy stan licznika, płacimy i już jesteśmy czasowymi właścicielami Gówienka
czyli Sparka w dziwnym brązowym kolorze … Samochód w manualu, trochę porysowany, nie najnowszy. Cena 15 eur za dobę (udział własny 300 eur) + 10 eur pełne ubezpieczenie (excess 0), więc nas z ubezpieczeniem wyszło 200 eur za 8 dni. Można wybrać dowolną opcję paliwa oprócz full/full, wybrałam 1/2 do 1/2.
To zaczynamy po raz drugi wakacje na wyspie Afrodyty.