Witaj Sąsiadko,
dobrze trafiłaś, bo zaraz startujemy ku słoneczku.... No i zaczną się zdjęcia...
4 lutego 2017, niedzielaWylot jest o godz. 6 rano. Masakra jakaś, ale przynajmniej cały dzień przed nami już na Cyprze. Do lotniska prawie w Katowicach mamy 122 km,2 h jazdy. Na noc zapowiadają spory mróz i śliskie drogi i mgłę….
Pan M. zarządził pobudkę na 1:20 i start na 2:00. Masakra. Idę niby spać, ale jakie to spanie jako po 2 godz. spania (teoretycznie) trzeba wstać. Więcej czasu myślałam o tym, że będę musiała za chwilę wstać niż spałam. Pan M. jest po nocce w pracy, więc śpi jak zabity.
Dobra, wstajemy. Śniadania nikt nie chce, bo przecież 3 godz. temu jedliśmy kolację i PUNKTUALNIE o 2 startujemy spod bloku. Chyba pierwszy raz w czasie naszych wojaży nie spisałam licznika
….
Droga jak droga, wąski, kręto i mgła, potem A4 (raptem kilka km i 10 zł mniej) i zjeżdżamy na A1. Nie lubię zarwanych nocy (co innego jazda od wieczora) i boli mnie brzuch i żołądek, co nie dobrze się kończy…. Zgodnie z planem o 4 godz. meldujemy się na parkingu
Darex, który wcześniej mailowo zarezerwowaliśmy. Parking na plus, ogrodzony, strzeżony, autka równiutko zaparkowane, dowóz na lotnisko w cenie, raptem 2 min. Cena za tą 8 dniową przyjemność to 50zł. Tyle co na innych okolicznych parkingach. Na lotnisko jedzie z nami busem jeszcze jedna rodzinka, też lecą na Cypr…
Jesteśmy dość wcześnie, w sumie z kilku powodów:
*muszę sprawdzić czy moja torba zmieści się do koszyka wizzair i ewentualnie będę musiałam się przepakować do chłopaków
*dawno nie byłam na lotnisku
*obawialiśmy się mgieł i śliskiej drogi, co mogłoby znacznie wydłużyć jazdę, więc wyjechaliśmy z zapasem.
Lotnisko jak lotnisko, o 4 rano świeci pustkami. Siadamy na końcu terminala, torby i plecak wchodzą do koszyka z palcem w d… i jeszcze luzu, a luzu jest. Na przyszłość – trzeba brać więcej rzeczy. Moja
niebieska torba ze sklepu na D. nawet idealnie wypchana pasuje do wizzarowego bezpłatnego koszyka.
Co do ilości bagażu, a dokładnie mini bagażu: w swoim zmieściłam bieliznę za cały tydzień (no dobra stopki musiałam przeprać, bo liczyłam, że będzie więcej zimnych dni), 2 pary spodni, sukienkę, żakiet, buty i japonki, bluzki, t-shirty, sweterki (za dużo), ogromna chusta, szal, szorty, aparat (spory i to w futerale), przewodnik kupny i wydrukowany (dwustronnie jakieś 20 stron), gazeta, 2 pary okularów, leki, kosmetyki podstawowe i kolorowe (choć tych to ja mało używam, bo tusz i pomadka ochronna mi wystarcza na urlop całkowicie), słodkie przekąski oczywiście, i kanapki. O pendrivie i kabelkach już nie wspominam. A, wizzair nie pozwala na damką torebkę, więc i ona w torbie się zmieściła. Chyba wszystko wymieniłam. Marze_na spokojnie się spakujesz do tej torby z Dec., co ją podlinkowałam.
Na odprawie osobistej oczywiście coś celniczce nie pasuje, mój paszport w kieszeni jeansów. A gdzie mam go sobie niby włożyć
Skoro reszta sobie po taśmie jedzie
A propos skanera…. Grzecznie powyciągałam, co trzeba, telefon jeden, drugi, aparat, kabelki, woreczek z płynami, woreczek z lekami, soczewkami (bo na wpół ślepa jestem) i oczywiście teraz coś innej celniczce nie pasuje…. Szuka i szuka w tym moim koszyczku, ale nie może nic znaleźć… A ja wiem co jej nie pasuje. Mam pilniczek do paznokci
(bo jak lecieć bez choć pilniczka, jak nożyczek nie można wziąć), ale pilniczek jest składany w plastikową różową rączkę od tegoż pilniczka i spełnia ich normy (ostrze do 6 cm, a mój ma tylko 58 mm). W sumie to byłam ciekawa czy coś takiego przejdzie, przeszło