Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

W ciemno z namiotem przez Zadar na Dalmację

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
hoborg
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 63
Dołączył(a): 06.08.2010
W ciemno z namiotem przez Zadar na Dalmację

Nieprzeczytany postnapisał(a) hoborg » 07.08.2010 19:35

Witam wszystkich!

Na początku chciałem podziękować wszystkim udzielającym się na tym forum, za wskazówki, porady, opisy, relacje i zdjęcia. Wszystko to pozwoliło nam przygotować się do drugiego urlopu w Chorwacji. Pisząć "nam" mam na myśli żonę, dwójkę naszych pociech (9 i 4 lata) i siebie.

Na wstępie kilka podstawowych informacji.
W tym roku zaplanowaliśmy wyjechać gdzieś w ciemno i nocować na kempingu pod namiotem. Ponieważ nie wiedzieliśmy gdzie się zatrzymamy i na ile dni, to zrezygnowaliśmy z dużego namiotu na rzecz kompaktowego, 4 osobowego Quechua 2 seconds.

*** Świetnie sprawdził się "patent" z gwoździami zamiast szpilek - porada wyczytana oczywiście na tym forum. DZIĘKI!
*** Drugą wykorzystaną poradą, było zaplanowanie trasy z Warszawy przez Cieszyn, Brno i Mikulov. Do tej pory jeździliśmy przez Zwardoń na Żlinę i Bratysławę.
*** Trzecią podpowiedzią było zamrożenie butelki wody i włożenie jej do lodówki turystycznej. Po 30h (przez 70% czasu włączone zasilanie) w butelce było 3/4 lodu.

Ja mogę się podzielić z Wami pomysłem ubrania na czas podróży koszulki "oddychającej". Świetna sprawa, komfort w podróży i podczas postoju - szczególnie przy wysokich temperaturach. Przetestowałem po raz pierwszy i był to strzał w dziesiątkę.

Wróćmy jednak do wyprawy.
Wyjazd podzielony był na dwa etapy. Pierwszy etap to dojazd w okolice Zadaru do Razanac, by odebrać dzieciaki od dziadka, który także urlop spędzał pod namiotem. Drugi etap to dojazd w okolice Zivogosce i zatrzymanie się na jednym z kempingów: Boban, Dole, Ciste, Male Ciste... ale nie uprzedzajmy faktów :)

Na dzień przed wyjazdem otrzymujemy informację, że noc w Razanacu była bardzo wietrzna. Tata musiał przywiązać namiot i wiatę do drzewa. Rano okazało się, że dwie linki były zerwane - tak wiało. Sprawdzam prognozy pogody (w tym wiatru) na trasie i w Chorwacji.

Prognozy wiatru
Strona pokazuje, że w Razanacu wiało z siłą 17 węzłów (czyli ok 32km/h). Prognozy nie są najlepsze. W weekend ma wiać z siłą 28 węzłów (52km/h !!!).
Na miejscu pogoda od dwóch tygodni była niezmienna - bezchmurnie, bezwietrznie, temp. powietrza 36C, temp. wody 26C-29C. To musiało skończyć się wichurą.

Dzień pierwszy - wyjazd
Spakowawszy się dzień wcześniej pozostaje nam jedynie poranna kawa, śniadanie i w drogę. Start zaplanowany na czwartek 22 lipca ok godz. 9-10, by bez większych korków wydostać się z Warszawy (musimy przedostać się na drugi koniec miasta). Udaję się to i bez postoju jedziemy do samej granicy, którą przekraczamy ok godz 15. Na ekspresówce na Cieszyn tankujemy, kupujemy wszystkie winiety (także powrotną na Austrię) i w drogę.

Ruch jest mały, mało także ciężarówek i TIRów. Na spokojnie i przed 18 dojeżdżamy do Mikulova, gdzie jemy obiad w restauracyjce przy przensjonacie. Pozycja obowiązkowa, czyli knedliczki z gulaszem :) Do wyboru jest oczywiście więcej dań, zarówno gotowych, jak i takich, na które trzeba poczekać. Ogólnie smacznie i nie za drogo. Za posiłek wraz z napojami płacimy ok. 220 koron.
Obrazek
Widok na Mikulov

Z Mikulova mkniemy na Wiedeń, Graz, Zagrzeb i Zadar. Jest godz. 22, a nawigacja pokazuje, że na miejscu będziemy o 2 w nocy. Dobrze się jedzie, zmęczenie nie daje się we znaki, ale przecież nie będziemy po nocy chodzić i hałasować na kempingu. Postanawiamy za jakiś czas zjechać na parking przy stacji benzynowej, zdrzemnąć się trochę i o świcie dojechać do Razanaca. Na miejscu, czyli na kempingu Puntica jesteśmy o godzinie 4. Nadal jest za wcześnie by się rozkładać, więc nie pozostaje nic innego jak zwiedzanie okolicy. Mieścina jest mała, można ją zejść całą w kilkadziesiąt minut. Kilka sklepów, piekarnia, targ owocowo-warzywny, na którym czasami sprzedają także ryby i kilka knajpek z pizzą i lokalnymi przysmakami. Na miejskiej tablicy ogłoszeń znajdujemy informację, że w piątek (czyli dzisiaj) odbędzie się dzień rybaka. Start o 21, "srdele gratis". Super! Pierwszy dzień i już lokalna atrakcja. Tak chyba najlepiej poznaje się odwiedzane miejsce.
Dochodzi odpowiednia godzina, by wkroczyć na kemping i obudzić towarzystwo (czyt. nasze dzieciaki).
a to ja
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4755
Dołączył(a): 18.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) a to ja » 07.08.2010 20:51

Na pechowej bramce autocesty byliście ... wieczorkiem?
Pytam, bo się doczytałam w innym wątku.

P.s. nick jest z Neverhooda? :D

Pozdraviam
hoborg
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 63
Dołączył(a): 06.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) hoborg » 07.08.2010 21:03

a to ja napisał(a):Na pechowej bramce autocesty byliście ... wieczorkiem?
Pytam, bo się doczytałam w innym wątku.

A o tym nic nie wiem :) Ale tak ustalałem wyjazd, by ominąć weekendowy ruch.

a to ja napisał(a):P.s. nick jest z Neverhooda? :D


Tak. Świetnie zrobiona gra. Z sentymentem wspominam lata 90.
hoborg
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 63
Dołączył(a): 06.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) hoborg » 07.08.2010 21:07

Dzień drugi - ciąg dalszy
Kemping nie jest za duży. Znajduje się on na terenie częściowo zadrzewionym, ale ciężko teraz znaleźć miejsce w cieniu. Wiata, którą miał tata w dzień daje jedyną ochronę przed słońcem. Toalety nie za wielkie, ale czyste. Zawsze był papier toaletowy, do rąk i pachnące mydło w płynie w dozowniku. W męskiej części znajdują się 3 kabiny prysznicowe i 4 kabiny z WC, oraz 3 umywalki. Mimo, że kemping jest zapełniony, to w toaletach nigdy nie było tłoku. Jedynie czasami wieczorem przed damską częścią ustawiała się kilkuosobowa kolejka chętnych na prysznic. U panów to raczej się nie zdarzało... i nie chodzi o to, że się nie myjemy :P Z ciepłą wodą także nie było problemów.

Obrazek
Stanowisko do zmywania. Było kilka takich stanowisk rozmieszczonych na całym kempingu.

Obrazek

Obrazek Ogólny pogląd na kemping

Obrazek
Pseudoparcele wydzielone za pomocą małych drzewek. Samochód może stać przy namocie, lub (tak jak mój) tuż za kempingiem.

Gospodarze zajmują się produkcją wina i rakiji. Można u nich kupić wino białe i czerwone (25 kun za 0,7), Prosek (50 kun za 0,7) i czystą rakiję (50 kun chyba za 0,7). W mieścinie także inni gospodarze oferują swoje trunki. Ceny różne. Kupiliśmy bardzo dobry Prosek za 40 kun za litr oraz rakiję orzechową za 60 kun za litr. Żałowaliśmy, że następnego dnia nie zrobiliśmy zapasów. No ale to dopiero początek urlopu, tak więc pewnie jeszcze będzie ku temu czas i możliwość.

Upał doskwiera, więc trzeba iść nad wodę i trochę posnurkować.
Pod wodą bez rewelacji, ale gdy odpłynęło się trochę dalej od kąpieliska to można było zaobserwować niezakłócone życie morskie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Strzykwa... taki morski ślimak :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Drapieżna ryba (nie wiem jaka), którą trudno było złapać w kadrze, szczególnie gdy operuje się "leniwym" aparatem.

Obrazek
A to już inna ryba, chyba także drapieżna, bo potrafiła szybko wypłynąć ze skał i rozpędzić ławicę.

Obrazek
Krab w kamuflażu.


Wieczorem poszliśmy na spacer "dookoła Razanaca" i oczywiście na dzień rybaka. Szczerze powiem, że impreza słabo zorganizowana. Kilka stoisk z "chińską tandetą odpustową", stoisko z winem i piwem... ale "srdele"... mmmm... pierwsza klasa!!! Pyszne średniej wielkości rybki, przyprawione jedynie solą i upieczone na grillu. Było ciemno, młody usnął mi na rękach, więc zdjęcia nie ma :(
Jest za to kilka innych.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracając zaczął wiać co raz silniejszy wiatr, a w oddali pojawiły się ciężkie chmury. Poszliśmy na plażę, by mieć lepszy widok... nie wyglądało to ciekawie. Trzymaliśmy kciuki, by burza nie przyszła do nas. Horyzont rozświetlał się co chwila, cała chmura świeciła różową barwą od piorunów. Czeka nas ciężka noc... 6 w skali Beauforta.
Obrazek
kaja45
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 276
Dołączył(a): 06.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) kaja45 » 07.08.2010 21:33

Super, muszę kiedyś sobie sprawić obudowę do zdjęć podwodnych
hoborg
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 63
Dołączył(a): 06.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) hoborg » 07.08.2010 21:38

kaja45 napisał(a):Super, muszę kiedyś sobie sprawić obudowę do zdjęć podwodnych


Ja w zeszłym roku szukałem okazji na allegro. Niestety obudowy są dosyć drogie, ale zauważyłem, że dwóch sprzedawców sprzedaje obudowy do kompaktowego Olympusa za 25zł (!!!). Oryginalne!
No to pozostało "jedynie" znaleźć aparat, który jak się okazało nie jest już od pewnego czasu produkowany. Udało się :) i za 150zł mam komplet do zdjęć podwodnych :) Niestety tak jak napisałem, aparat jest dosyć leniwy, długo łapie ostrość, czasami się gubi, ale jak za taka cenę można to przeżyć. Biorę sprzęt i pstrykam ile popadnie, zawsze coś się trafi. Przy jednej rybie (tej z czerwonym paskiem) spędziłem z 15 minut i kilkanaście zdjęć. Niestety ona była za szybka.
hoborg
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 63
Dołączył(a): 06.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) hoborg » 07.08.2010 22:44

Na dzisiaj to już ostatni odcinek.

Dzień trzeci - w głowie nadal huczy

Noc była ciężka. Wiata, mimo że usztywniona, ucierpniała. Nie wytrzymały sznurki i jedna rurka. Nasz namiot kładł się raz w jedną raz w drugą stronę. Cieszyliśmy się, że wzieliśmy namiot kompaktowy, bo większy (taki miał tata) o mało nie odleciał. Rano wiatr trochę osłabł, ale mimo tego, że był ciepły nie siedziało się komfortowo przy stole, gdy wszystko dookoła furkotało. Na nieszczęście prognoza się sprawdziła i wszystko wskazuje na to, że czeka nas kolejna wietrzna noc.
Korzystając z tego, że wieje ciepły wiatr udaliśmy się nad morze pobawić się na falach. Woda nadal ciepła, więc przyjemność podwójna :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiało tak cały dzień a pod wieczór silniej i silniej, i silniej...
"Przetestowaliśmy" rakiję orzechową (tak dla kurażu :) ) i poszliśmy spać.

Dzień czwarty - morza szum...
Poprzednia noc nie była najgorsza (dobrze, że nie wiedzieliśmy co nas jeszcze czeka, ale ciii...)
Tej nocy wiało jeszcze silniej. Rano wszystko, nawet dosyć dobrze pochowane przedmioty były całe w kurzu, igliwiu i innych naturalnych śmieciach. Wszystko do mycia i sprzątania. Namioty siwe od pyłu. Samochody także.
Przed godz 8 morze wyglądało tak:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Słońce starało przedrzeć się, przez szybko płynące stalowe chmury.

Około południa chmury zaczęły się rozrywać i słońce wychodziło na co raz dłużej.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na tym kempingu mieliśmy zostać do wtorku, ale przy takiej pogodzie wyjeżdzamy jutro (poniedziałek) szukać lepszej aury.
Wieczorem jest co raz spokojniej. Idziemy na ostatni nadmorski spacer i szukujemy się, by następnego dnia przed południem ruszyć w kierunku Zivogosce.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
hoborg
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 63
Dołączył(a): 06.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) hoborg » 08.08.2010 12:01

Dzień piąty - komu w drogę, temu... kopa

Noc była spokojna. Wieje, ale w porównaniu do ostatnich dni jest to lekki wietrzyk :)
Żar znowu leje się z nieba. Nie odwołujemy decyzji i pakujemy się. Do przejechania mamy ok 230km. Zależy nam na czasie, bo chcemy na spokojnie wybrać docelowy kemping, więc jedziemy autostradą do Sestanovic, następnie
Jadranką wzdłuż wybrzeża aż do Zivogosce.
Po raz pierwszy jedziemy w ciemno i poraz pierwszy w ten rejon Chorwacji. Nie mamy zbytniego doświadczenia w poszukiwaniu kempingów. Chcieliśmy zatrzymać się w Zivogosce Blato, ale jakoś tak wyszło, że nie zjechaliśmy tam gdzie potrzeba. Wiedziałem, że kempingi znajdują się przy drodze głównej, więc zaczęliśmy wyszukiwać znanych mi obrazów (przydało się czytanie relacji na forum :) ).

Odwiedzamy kemping Dole. Z zewnątrz wygląda na duży - napewno znalazłoby się dla nas miejsce. Jest recepcja jak w hotelu, sklep itp. - cena za 4 osoby + prąd = 220 kun. Ponieważ jest to pierwszy kemping, a cena wydaje się nam wysoka to wsiadamy do samochodu i jedziemy dalej. Zapamiętujemy jednak to miejsce, by ew. wrócić, gdy nie znajdziemy nic sensownego.

Następny w kolejności jest kemping Boban. Przyjemny, ale zatłoczony. Pozostały jedynie parcele znajdujące się w pełnym słońcu. Nie było miejsc do wolnego rozbicia. Obsługa informuje, że ma wolne 3 parcele. Jedziemy dalej.

Kemping Male Ciste. Kameralny, z dobrze utrzymanymi toaletami. Pytamy o miejsce, gdyż widzimy, że obłożenie jest spore. Mamy do wyboru dwie miejscówki częściowo zacienione. Idziemy na plażę, która wywołuje mieszane uczucia. Dla nas, dorosłych może być. Dla 9 letniej córki także, ale 4 letni synek nie będzie miał frajdy z łażenia po ostrych skałach i szukania zejścia do wody. Dla nas plaża oznacza bardziej łagodny brzeg, reszta to po prostu wybrzeże.
Ponieważ kemping wywołał ogólnie pozytywne wrażenie to nie skreślamy go jeszcze.

Idziemy na sąsiadujący kemping Ciste. Jest plaża :) Szerokie, żwirowe zejście do wody. Są skałki, przy których można ponurkować z rurką. Tego nam potrzeba. Niestety właściciel był chyba średnio zainteresowany zdobyciem kolejnych klientów. Wskazywanie miejsc wyglądało mniej więcej tak:
- Mam tutaj miejsce, ale rozumiecie, tu jest bar
- Mam także tam wolne miejsce. Niby jest zarezerowane przez Holendrów na których czekam, ale może przez kilka dni nie przyjadą i będziecie mogli zostać.
- Ew. mam jeszcze tamte miejsca - wskazuje na plac zwany kolokwialnie patelnią - jeśli coś znajdziecie, to możecie się rozbić.

Ech... połączenie zalet tych dwóch kempingów byłoby tym czego szukamy. Postanawiamy wrócić na Male Ciste, rozbić się, a z plażą "jokoś to będzie, najwyżej będziemy czasami chodzić na sąsiadujący kemping". Jemy obiado-kolację. W trakcie konsumpcji okazuje się, że przez nasze miejsce przechodzi ścieżka do innej partii kempingu. Mówimy sobie - przeżyjemy, samochód będzie stanowił swojego rodzaju ogrodzenie, a z drugiej strony stoi drzewo.
Po posiłku idziemy na plażę. Tak jak się spodziewaliśmy - młodszy nie jest chętny brodzić między skałami. Biorę maskę z rurką i płynę na rozpoznanie, może podwodny świat mnie oczaruje i będzie argumentem do dłuższego pobytu. Niestety życie podwodne jest skromne, nie wliczając dziesiątek jeżowców.

Wracamy do namiotu. Z mieszanymi uczuciami biorę do ręki kempingową mapę Chorwacji i patrzę co jest w okolicy. Gdybym miał dostęp do internetu - rzut okiem na forum i sprawa byłaby klarowniejsza. Wybór pada na Zaostrog - trzy kempingi do wyboru. Jest po godz. 18, wsiadamy i jedziemy.
Wjeżdżamy do Zaostrog. Wąska ulica prowadzi nas prosto na deptak, a przy nim kierunkowskaz na kemping Viter. Jedziemy deptakiem. Pomimo pory "biesiadnej" w knajpkach niewiele osób. Tak samo na plaży. Pierwsze wrażenie przeszło najśmielsze wyobrażenia. Wjeżdżamy na kemping. Przemiła pani z obsługi oprowadza nas i pokazuje miejsca, które są mniej więcej zacienione. Mamy do wyboru 3 stanowiska. Rzut okiem na toalety - wszystko ok. Całkowita cena (z prądem) 193 kuny. Internet WiFi gratis.
Wybieramy miejsce i rezerwujemy do następnego dnia do godziny 10. Jeszcze tylko rzut okiem na plażę i wracamy. Wszyscy czujemy, że chyba o to nam chodziło. Zarówno dzieciaki jak i my, nie możemy doczekać się jutrzejszego dnia.

Kilka zdjęć z Male Ciste:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Od razu zaznaczam, że to nie moje, a napotkane.

Obrazek

Obrazek
Nasze stanowisko
hoborg
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 63
Dołączył(a): 06.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) hoborg » 08.08.2010 14:14

Nie wiem czy ktoś czyta moje wypociny, ale mimo wszystko dokończę relację.

Dzień szósty - nowe miejsce, nowe wrażenia

Budzi nas słońce podgrzewające powietrze w namiocie. Jest wcześnie, więc mamy czas by na spokojnie obudzić dzieciaki, zjeść śniadanie, spakować się i dojechać do Zaostrog.
Na miejscu jesteśmy przed godz. 10.
Kemping położony jest przy wąskiej ulicy-deptaku, a po drugiej stronie znajduje się plaża.
Obrazek
Widok od strony wjazdu (zdjęcie z godzin wieczornych).

Pani z recepcji wita nas uśmiechem - pamięta nas. Oddajemy paszporty i podjeżdżamy na nasze miejsce. Niestety okazało się, że ktoś (rejestracja z PL) zaparkował samochód tam, gdzie planowaliśmy się rozbić. Cóż zrobić - rozbijemy namiot 4 metry dalej. Miejsce okazuje się być w słońcu, ale wczoraj wieczorem był tu cień. Z dwojga złego, wolę budzić się w słońcu niż zasypiać w saunie :)
Rozstawiamy namiot i pompujemy materace, gdy podchodzi do nas Polak (przepraszam, nie znam imienia, mimo tego, że kilka razy rozmawialiśmy) od zaparkowanego samochodu i informuje nas, że kilkanaście metrów dalej inni Polacy zwalniają miejsce, które 3/4 dnia znajduje się w cieniu. Super!
Idziemy porozmawiać z rodakami. Chcą jeszcze pobyć na plaży i wyjechać później niż regulaminowa godz. 12. Ustalili w recepcji, że przestawią samochód w inne miejsce kempingu i wyjadą po 14. Dogadujemy się i przenosimy namiot (zaleta kompaktowego 2 seconds - bierze się to za rogi i przenosi :) ). Rodak posiada jeszcze lodówkę, którą chciałby mieć włączoną do prądu jak najdłużej. Nie ma problemu. Podmieniamy przedłużacz i rozgałęziacz i niech się chłodzi ile chce. Córka od razu zgadała się z ich córką (rówieśnice) tak więc rodzice mogli na spokojnie się pakować.
Zostajemy także poinformowani, że sąsiedzi z naprzeciwka (Bośniacy), zamieszkujący w przyczepie lubią posłuchać trochę głośniej muzyki. Przeżyjemy.
Z nieopodal ulokowanego kościółka co godzinę słychać dzwon informujący o aktualnej godzinie - fajnie, nie trzeba będzie szukać zegarka :)

Obrazek

Po wstępnym rozłożeniu namiotu ruszamy na plażę. Ludzi sporo, ale spokojnie można znaleźć miejsce trochę w cieniu i trochę w słońcu przy okazji nie siedząc sąsiadowi na głowie. W tej części plaża jest wąska, ale dla nas jest to zaleta. Trochę kamieni, trochę żwiru, trochę gruboziarnistego piachu - jesteśmy zauroczeni.

Obrazek

Obrazek

W oddali znajduje się szersza plaża, dla tych, co lubią smażyć się na słońcu. Tam gromadzi się o wiele więcej osób, a o 7 rano widać jedynie porozkładane maty i ręczniki. Dla każdego coś miłego.

Obrazek

Wieczorem kontrolnie sprawdzam dostępność internetu. Do namiotu sygnał nie sięga. Może to i lepiej, nie będzie kusiło. Ew. wieczorem można wziąć sprzęt i usiąść na chwilę koło recepcji, albo jescze lepiej - na plaży :)
Idziemy przespacerować się po głównej uliczce-deptaku, przy której zgromadzonych jest kilka knajpek, lodziarnia, piekarnia i stoiska z pamiątkami i sprzętem plażowym.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nasz "kawałek podłogi"

Wracamy do namiotu i... zaczyna się. Sąsiedzi Bośniacy dzielą się z połową kempingu bałkańskimi super hitami. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie głośność i słuchanie jednej płyty, jednego wykonawcy zawodzącego do gitary przez trzy godziny non-stop. Niektórzy zapominają, że miejsce na kempingu to nie domek na jakimś zadupiu, gdzie od rana do nocy można robić co się chce. No trudno - to nasz pierwszy wieczór, więc staramy się to ignorować.
Okazuje się, że część kempingu jest okupowana, albo przez jedną rodzinę (przekrój pokoleń), albo jedna grupa znajomych. Mówi się, że Włosi są krzykliwi, ale oni krzyczą do siebie przez pół kempingu... pewnie dlatego, że nie słyszą się przez zbyt głośną muzykę :) Widocznie nie ma silnych na tę kastę, bo nawet obsługa kempingu przechodzi koło nich z uśmiechem. "Klient naś pannnn" - zapłacili pewnie za dwa miesiące z góry, to im wolno.
Po 23 muzyka trochę cichnie, ale impreza trwa dalej...
Idziemy spać...
A rano budzą nas... ale o tym w następnym odcinku.
hoborg
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 63
Dołączył(a): 06.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) hoborg » 08.08.2010 18:02

Dzień siódmy - komu bije dzwon
A rano budzą nas dzwony kościółka. Od 7 wybijana jest godzina, to akurat nie przeszkadza. Lekkie przebudzenie i można jeszcze złapać małą drzemkę, tak do ósmej... ale po jakimś czasie rozlega się koncert na dwa dzwony. Zaproszenie na mszę. Tego nie przewidzieliśmy. Skutecznie (p)obudzeni, przewalamy się na materacu jeszcze kilkanaście minut i wstajemy. Dzieciaki oczywiście niewzruszone śpią dalej. Na spokojnie szykujemy śniadanie, pijemy kawę i... około dziewiątej wstają Bośniacy. Od razu muszą przypomnieć sobie swoje ulubione utwory bałkańskiego trubadura, który towarzyszy innym turystom przy śniadaniu. Sam lubię głośno słuchać muzyki ("niestety" na kemping nie zabrałem sprzętu ;) ), ale tu czuję się jakbym stał w pierwszym rzędzie na bośniackim przeglądzie piosenki turystycznej. Przypomina mi się "Dzień Świra":
"Czy panowie muszą tak napier*ć od bladego świtu?! (...) Już możecie inteligentowi je*ć po uszach od brzasku! Żeby se czasem kałamarz nie pospał godzinkę dłużej kapkę od was, skoro zasnął dopiero nad ranem! I żeby się kompletnie spalił w blokach już na starcie! Grunt, że, ku*a, inteligent załatwiony na dzień cały! Wrócicie napier*ć jak siądę do pracy!"
"Jestem skrajnie wyczerpany a przecież jest rano..."


No nic to, i tak cały dzień spędzimy poza obozowiskiem, plażując, spacerując, rozkoszując się urlopem.
Idziemy na sam koniec miejscowości Zaostrog.
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Opuszczony kompleks hotelowy. W latach świetności musiało być tu pięknie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Szlaki turystyczne w okolicy Zaostrog.

A jutro wodospady Kravica
fota
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 586
Dołączył(a): 04.05.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) fota » 09.08.2010 06:23

No już jest jutro ? :D

Czekam, czekam z niecierpliwością, jestem ciekawy jakie wrażenie zrobiło na Was to miejsce, pamiętam, że wracajać z Medjugorje, kilka razy pytaliśmy o drogę, i kązdy odpowiadał nam że około 2 km ... było razem kilkanaście :D
Fajna relacja, pozdrówka :papa:
sławeka
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 74
Dołączył(a): 30.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) sławeka » 09.08.2010 07:26

hoborg napisał(a):Nie wiem czy ktoś czyta moje wypociny, ale mimo wszystko dokończę relację.


Czekam na ciąg dalszy :wink:
Roxi
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5098
Dołączył(a): 06.11.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Roxi » 09.08.2010 07:29

Czytamy, czytamy ;)

Fajnie, że nie trzeba czekać i można od razu dużo przeczytać :)

Fale mieliście duże, że hej :lol:
Aldonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4240
Dołączył(a): 07.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aldonka » 09.08.2010 07:53

O wow, na tyle moich wyjazdów do Cro takich fal ani razu nie widziałam.

Czytamy, czytamy i czekamy na ciąg dalszy.
hoborg
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 63
Dołączył(a): 06.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) hoborg » 09.08.2010 09:20

Dzień kolejny - przestajemy liczyć dni

Z synkiem mamy poranny rytuał. Z samego rana idziemy myć zęby i przy okazji popatrzeć na morze oraz na nocujący nieopodal prom.
Morze dzisiaj wzburzone, trochę wieje. Decydujemy, że wybierzemy się na wycieczkę do wodospadów Kravicy. Wpisuję namiary znalezione na forum do nawigacji i w drogę. Wiem, że powinniśmy jechać na Metković i Ćapljina, ale w pewnym momencie nawigacja kieruje nas trochę inaczej. Analizujemy trasę i okazuje się, że nie będziemy przekraczać granicy w Metković. No dobra... jedziemy zgodnie ze wskazówkami urządzenia. Nagle głos każe skręcić w lewo... w pole! Nieeee, nie tym razem. Przecież ma być jakiś parking itp. Jedziemy dalej, ale co jakiś czas nawigacja kieruje na polną dróżkę. W końcu dojeżdżamy do małej granicy i kierujemy się przez wioski aż do kierunkowskazu "Kravica". Tym razem to także wjazd w polną dróżkę. No ale skoro jest znak, to jedziemy. Mamy do przejechania 3km. Im dalej, tym droga węższa, bardziej stroma i kręta. Trzymam kciuki, by nic nie jechało z naprzeciwka, bo na wstecznym musiałbym pokonać całą przebytą drogę. Dojeżdżamy do małej polanki w środku lasu, gdzie stoi jakiś samochód miejscowych. Dalsza trasa musi być pokonana na nogach. Wąską, stromą i śliską ścieżką kierujemy się w dół, gdzie słychać już szum wody. No i dochodzimy pod same wodospady. Rzut okiem na drugą stronę i okazuje się, że główny napływ ludzi jest właśnie stamtąd. Chwilę się zastanawiam, zostawiam rodzinę i planuję podjechać samochodem w bardziej cywilizowane miejsce. Ustawiam nawigację, by poprowadziła mnie naokoło i po przejechaniu 14km dojeżdżam do dużego parkingu i szerokiej drogi prowadzącej w dół do wodospadów. Co dziwne, jadąc z tej strony nie zauważyłem żadnych drogowskazów. Jedynie co mnie bardziej przekonało, żeby skręcić w boczną ulicę, to fakt, że była szeroka i wyasfaltowana - przygotowana dla autokarów. Dlaczego nawigacja poprzednio poprowadziła mnie z drugiej strony? Otóż korzystałem z map lokalnych dostawców, mając nadzieję, że będą dokładniejsze. Niestety - mostek przy wodospadach był oznaczony jako normalna droga :)

Ludzi dużo, więc postanawiamy, że nacieszymy oko i ciało i wrócimy. Pięknie to wszystko wygląda. Z żoną narobiliśmy sobie smaku i już podczas jazdy planowaliśmy wykąpać się pod samymi wodospadami. Stajemy po kolana w wodzie i... nie jest najlepiej :) No ale cóż, być przy wodospadach Kravicy i się nie wykąpać? Szybka rozgrzewka i daję nura do wody. Od razu skurczyłem się o 30% :) Przepłynęliśmy kilkanaście metrów i postanowiliśmy zawrócić, zanim odpadną nam kończyny. Na brzegu w pełnym słońcu dochodziliśmy do siebie z 15 minut, cały czas czując mrówki na całym ciele. Woda wyjątkowo zimna - choć przy brzegu zatoczki dzieciaki świetnie się bawiły.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wróciliśmy już normalną trasą, przekraczając granicę w Metković. Po drodze zakupujemy jeszcze poszukiwaną przez moją połówkę rakiję gruszkową (50kun za litr) i białe wino (30kun). Wino konsumujemy do kolacji, ale daleko mu do tego, które piliśmy w Razanac. Można powiedzieć, że to jakiś "jabol", na który naciąga się turystów. No ale cóż, tak to jest jak kupuje się szybko, bez smakowania. Może któregoś dnia uda się pojechać na wychwalany Peljesac? Najwyżej obejdziemy się bez wina i do Polski przywieziemy samą rakiję.
Wstępujemy jeszcze do dużego Konzuma, gdzie wyszukuję Ożujsko pszeniczne i ciemny Tomislav. Zakupuję w celach testowych.
Ożujsko podobne w smaku do Obolona, którego można u nas dostać. Tomislav też smaczny - ciemne, nie za słodkie piwo, ale mocne, więc w tych temperaturach trzeba uważać i spożywać pod kontrolą :). Zawsze to jakaś odskocznia od pędzonych m.in. na kukurydzy typowych, południowych piw (choć Karlovaćko odbiega od stawki - na plus).
Mijamy także jeziora Bacińskie, ale słońce świeci ze złej strony i woda nie jest juz tak bajecznie turkusowa jak podczas porannego przejazdu.

Obrazek

Obrazek

Na kempingu wiatr się wzmaga. Po 22 zaczyna mocno dmuchać. Pakujemy wszystko co może odfrunąć do samochodu i idziemy na plażę rzucić okiem na niebo. Morze co raz bardziej niespokojne, a na horyzoncie gromadzą się chmury burzowe. Za pasmem gór widać rozbłyski. Może i tym razem przejdzie obok.
Zasypiamy... o godzinie 1 zaczyna się. Najpierw same błyski - huku nie słychać. Z minuty na minutę burza zbliża się do nas. Ok 2 pioruny zaczynają uderzać w okoliczne góry i wyspy. Huk jest nie do opisania. Zrywa się wiatr i zaczyna ulewa - chrzest bojowy naszego namiotu. Staramy się zasnąć, ale natura robi nam prezentację swojej mocy... i tak do godz. 9. Jeszcze pada, więc staramy się rozwiesić plandekę, tylko gdzie? Nad namiotem, by nie przemókł, czy w innym miejscu, by można było posiedzieć na powietrzu - jest dosyć ciepło. Rozwieszamy przed namiotem, ale zanim ze wszystkim się uporaliśmy przestaje padać i na spokojnie można było zjeść śniadanie. Trochę podłamani, ospali leniwie pijemy kawę, a w międzyczasie mgła się podnosi, chmury zaczynają się rozrywać i niespełna w godzinę po zakończeniu ulewy pokazuje się błękitne niebo i żar znowu zaczyna lać się z nieba. Namiot schnie błyskawicznie - dał radę, nie przemókł, ale na wewnętrznej stronie tropiku zebrało się sporo wilgoci. Zaczynamy kolejny dzień urlopu.
Następna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
W ciemno z namiotem przez Zadar na Dalmację
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone