Ok, sama się "gibnęłam"
Odcinek 2 - Samotność w S.....e
Także...już prawie byłam w ogródku (komiskim), już prawie witałam się z gąską - czyli schłodzonym winkiem na balkonie u Vanji, a tu taka historia
Po dużej dawce adrenaliny na autostradzie napięcie opadło, gdy zaopatrywałam się w Lidlu w prowiant na Vis - od wymarzonego chilloutu dzieliły mnie tylko 2,5 h na promie, tymczasem sytuacja znowu wymaga pełnej mobilizacji
Jednak ciężko mi zabrać się za działanie - informacja, że promu nie ma zupełnie mnie obezwładniła, do tego czuję się winna - to ja nawaliłam i zaufałam rutynie - nie sprawdziłam tych promów
Najlepiej zaparkować się gdzieś z autem w zacisznym miejscu i spokojnie obmyślić plan - ale jak to zrobić w pełnym chaosu porcie, gdzie ruch dozwolony jest tylko w jednym kierunku, wszyscy trąbią i w ogóle - armagedon, mimo, że to prawie 21-sza
W dodatku - idąc od kasy do auta ( wszystko wokół wydawało się toczyć w zwolnionym tempie), by obwieścić tę nowinę Małżowi spodziewam się piorunów ciskanych na moją głowę
Tymczasem mój Zeus gromowładny zareagował nietypowo - pobladł i bez słowa skupiał się na wyjechaniu z przystani w niekończącym się sznurku samochodów...
Wielu opcji nie ma - trzeba jechać tak, jak po zjechaniu z promu - kierując się do drogi prowadzącej do wylotu z miasta...albo kręcić się w kółko w obrębie portu i okalających go jednokierunkowych ulic - co tez zrobiliśmy - bo przecież nie chcemy oddalać się od centrum.
"Myśl, myśl, myśl, frajerko" - mówię do siebie, ale za diabła nie mam pojęcia gdzie zaparkować i jak zabrać się za szukanie noclegu w tej aglomeracji
Zaparkowanie gdziekolwiek wydaje się mrzonką szaleńca - auta i motocykle poupychane są tu na ścisk, przez moment mam plan zajrzeć na croplę i odszukać wskazówki forumowiczów co do parkingów w Splicie, ale mąż nagle odzyskał swój temperament i wrzasnął, bym nie gapiła się w ekran telefonu, tylko rozglądała ...
Toteż rozglądam się... i staje się cud
W jednej z ulic prowadzących do trajektnej luki z jednego z oznaczonych miejsc do parkowania wzdłuż chodnika...wyjeżdża właśnie facet na małym motorku. Nigdy się nie dowie jak bardzo byliśmy mu wdzięczni
Zaparkowaliśmy centralnie pod...jakimś barem dla autochtonów - taką portową spelunką
Okazuje się, że bar "Barekin" znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie posterunku policji, a jego klientami są też policjanci - w trakcie służby chyba, bo wodę i kawę pili
Słuszną linię ma chorwacka Policja - muszę nadmienić, że bardzo przystojni byli
Mąż z ulgą opada na jedną z sof przed lokalem i prosi o małe piwo Wziąłby duże, ale nie wiadomo czy nie będziemy jeszcze dzisiaj krążyć po mieście naszą Skodą.
A ja z zachwytem zauważam, że drzwi obok wejścia do baru (te z bankomatem na pierwszym zdjęciu) to drzwi do agencji - banku kwater w Splicie Święty Juda od spraw beznadziejnych chyba mnie wysłuchał
Uradowana dopadam tych drzwi...i momentalnie czuję się jak w jakimś Szanghaju, czy Bangkoku.
Młody facet prowadzący pośrednictwo wynajmu kwater ma również w tym malutkim, obskurnym lokalu lombard sprzętów elektronicznych, serwis telefonów komórkowych, dorabianie kluczy i bóg wie co jeszcze.
Zapytany o nocleg na jedną noc kręci głową - nie ma szans - w Splicie obecnie odbywa się jakaś impreza - zapomniałam jaka - i wszystkie miejsca są porezerwowane.
Proszę, niech pan sprawdzi, weźmiemy cokolwiek, może być w suterenie
Dzwoni po ludziach - znajomych, sąsiadkach, innych agencjach - "Ne ima"
Zrezygnowana opadam na sofę obok Małża... Decydujemy, że zostajemy tu
Bar zamkną około 1-szej, potem w kimono do Skody - tu przecież bezpiecznie - koło Policji - toteż możemy przy otwartych oknach spać w aucie
Plan jest, więc sącząc piwo przyglądamy się klienteli i przysłuchujemy bezmyślnie gwarowi kafića.
Wiecie jak gadają Chorwaci - bardzo głośno, na odległość i o d...e Maryni, co zawsze mnie fascynuje
Jeden gada z drugim nawet siedząc plecami do siebie i to w odległości dwóch stolików
Pamiętam jak rok wcześniej opalałam się na plaży Srebrna na Visie. Plaża i bar były niemal puste, leżałam w pobliżu tego baru (bardzo rozległego), w którym po dwóch jego stronach - około 12 metrów od siebie - siedziało dwóch lokalsów.
" Ty skąd jesteś - z Podstražje?"
"Tak, a ty z Visu tak?"
"Tak, a Ivo znasz?"
"Jakiego Ivo ? Od Mariji i Ante?"
"Nie, od Ivany i Mate"
"A, to znam. A ty znasz Anę z Kutu?"
"Anę od Vedrany i Tomislava?"
"Nie, córkę Petara"
" Tą, to znam"
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, itd.przez kolejne 10 minut
" Krumpira tyś już zakupił na zimę?"
" Tak, a ty?
"Ja też"
"A gdzie kupujesz te krumpiry?"
" U Luciji z Žena Glava, a ty?"
" Kiedyś kupowałem od Luciji, a teraz od Ivicy"
"Ivicy od Zorana i Vesny?"
"Nie, od Domagoja i Jasenki"
I tak lecieli w ten deseń, aż przysnęłam na 10 minut, a gdy się obudziłam oni nawijali dalej o smokvach (figach) i rybach
Sorry za dygresję, ale tak mnie to bawi, że musiałam się podzielić
Już prawie ogarnęło nas całkowite rozluźnienie i pogodzenie się z sytuacją, gdy nagle zonk
Ta ulica jest bardzo ruchliwa - prowadzi do portu i ruch jest tu bardzo nasilony.
Pomijając hałas - który o 5 rano jeszcze się wzmoże zapewne - udusimy się w samochodzie od spalin
Powodowana nagłym olśnieniem podchodzę do kelnerki i pytam, czy zna kogoś w okolicy, kto miałby pokój na jedną noc...
Mówi, że osobiście nikt nie przychodzi jej do głowy, ale zaraz wróci do stolika kolega - klient baru, który pojechał po papierosy - on tu wszystkich zna.
Tym klientem okazał się być nasz dobrodziej - który odjechał wcześniej motocyklem zwalniając nam miejsce do parkowania Okazuje się być naszym...podwójnym dobrodziejem, bo po kilku telefonach prowadzi nas do kwaterki nieopodal
Apartament typu studio mieści się w oddalonym o 4 minuty spacerem zaułku.
Po drodze nasz wybawca opowiada, że dobrze zna Gdańsk, bo jeździł tam swego czasu na zawody szermiercze - był kiedyś w reprezentacji chorwackiej w tej dyscyplinie. Jakiż ten świat mały
Właścicielką apartmanów (są tam 3) jest starsza pani, wdowa, którą nasz szermierz tytułuje "teta", ale potem wywnioskowuję ,że to powszechny sposób zwracania się do starszych sąsiadek i kum, więc niekoniecznie musiała być jego ciotką.
"Teta" życzy sobie...80 EUR za pokoik z małą kuchnią o bardzo niskim standardzie, potem schodzi na 70.
Byłam gotowa negocjować dalej, albo zrezygnować, ale Małż ucina rozmowę:
"Dobra, bierzemy"
Jestem zdruzgotana - taki nieprzewidziany wydatek
Tak to wygląda na mapie...Przy policji był bar, fioletowa kropka to kasy Jadrolinii, a żółta to nasza kwaterka.
Jak widać - do Rivy i Dioklecjana - rzut beretem
Nagle wraca mi energia - idziemy w miasto, mówię - wykorzystajmy tę nieoczekiwaną okazję i zobaczmy co słychać w Splicie nocą
Mąż nie jest zachwycony pomysłem, ale po sprowadzeniu auta spod baru do apartmana i wyładowaniu podręcznego bagażu człapie biedak za mną.
Przed naszą kwaterką jest placyk ze stolikami pewnej restauracyjki, która odegra małą rolę w tej części opowieści.
Ładnie pachnie z tego przybytku, mamy nagle ochotę coś przekąsić, ale mają pełne obłożenie.
Zaraz obok jest duża knajpa w której pali się shisze - przysiadamy na lampkę wina, by oblać "sukces" - znalezienie noclegu
Po tej lampce Małż - zmęczony trasą i stresem - mówi, że on odpada Musi się natychmiast położyć.
Cóż zrobić...Idę sama w wielkie i mało znane miasto
Dochodzę do dużej arterii w pobliżu portu...Sukno na dole, sukno u góry
I już po chwili wchodzę na starówkę...
...i docieram przed Pałac, gdzie nie można się spodziewać zupełnych pustek, nawet o tak późnej porze.
Jest kilka minut przed 23 - cią, a tu w najlepsze trwa zabawa - koncert solisty na gitarze - grał różne "evergreeny" takie jak "Wonderful world", "Over the rainbow" itp.
Pod koniec kelnerzy wyciągają panie do tańca...
...Tańce rozkręcają się, a ja idę dalej - w uliczkach nie ma dla odmiany nikogo
Mam do dyspozycji tylko moją komórkę z kiepskim aparatem, więc nie porywam się z motyką na słońce - tzn. odpuszczam sobie robienie zdjęć detalom architektonicznym, ponadto - jestem w dziwnym stanie odrealnienia - co jakiś czas muszę przypomnieć sobie, żeby jednak coś udokumentować
Zaglądam w dziury i zaułki, czuję zapachy miasta - te przyjemne i te mniej, chwilami czuję się przeniesiona w czasie , albo jak bohaterka jakiegoś filmu
BTW, nawet mam kilka pomysłów na takie sceny do filmu, tajemnicze i pełne impresji kadry
Są momenty, że zupełnie się gubię, czasem trafiam do miejsca, w którym już byłam od innej strony.
Jest fascynująco - w ogóle nie odczuwam dyskomfortu będąc tu sama nocą - urokliwie, intrygująco, gorąco i parno, a jeszcze mamy pełnię księżyca
Zaglądam sobie do bram i na patia, w których mieszczą się klimatyczne bary i nocne kluby, obserwuję elegancką, splicką elitę imprezowiczów - przystojnych mężczyzn i wystylizowane, urodziwe dziewczyny.
Muzyka w tych miejscach jest miła dla ucha - nie ma nic wspólnego z typowa dyskoteką, raczej to coś klubowego w wersji "soft".
Wpadam na moment z wizytą do Grgura z Ninu - chcę go trochę połaskotać w stopę , ale przy pomniku obściskuje się jakaś para, więc nie chcę przeszkadzać
Na dużych placach jeszcze tętni trochę życia - niektórzy kończą późną kolację...
Kolacja Uświadamiam sobie, że jestem bardzo głodna, ale po pierwsze - nie chcę wydawać pieniędzy po dzisiejszym incydencie nadszarpującym budżet wakacyjny , po drugie...i tak już wszystko zamykają
Na Rivie też mówią wszystkim Laku noć...Cóż, może dojem kanapki z podróży
Fantastycznie czułam się na tym moim samotnym spacerze po Splicie
Pierwszy raz poczułam ducha tego miasta, bo poprzednio to tylko było zwiedzanie truchtem w tłumie, upale i nerwach, by zdążyć na prom.
Polecam wszystkim taką przygodę - samotność w Splicie by night
Wracam sobie do apartmana - trochę z poczuciem winy, że Małż się o mnie martwi, choć telefon nie dzwonił ani razu Marzę o tym, by wyjąć z samochodu kanapki i je pochłonąć
Przechodząc obok knajpki zlokalizowanej 20 metrów od mojej miejscówki widzę, że siedzą tu jeszcze jakieś niedobitki, głównie lokalsi w wieku 20 - 80 lat - grają w karty, a kelner sprząta ostatnie naczynia ze stołów.
Nagle zapragnęłam przedłużyć sobie ten wieczór o małą lampkę wina i ochłonąć po niesamowitych wrażeniach estetycznych.
Pytam kelnera, czy jeszcze zaserwuje mi coś do picia...
Odpowiada, że spyta szefa i znika w głębi lokalu.
Po chwili wyłania się właściciel - postawny, o włoskiej urodzie facet pod 70-tkę - wypisz wymaluj Don Corleone z "Ojca chrzestnego" Zabójcze spojrzenie w moją stronę i wskazanie ręką krzesła przy stoliku na zewnątrz - stoliku szefa - leżały na nim jego telefon i papierosy
Przynosi mi lampkę białego wina, dosiada się ze swoim piwem...i rozpoczynamy dziwną pogawędkę w łamanym chorwackim (moim) i łamanym angielskim (jego)
Opowiadam mu historię z promem, mówię, że nocleg mamy tuż obok u tety ...nazwijmy ją Mariją...
Ivo zna dobrze Vis, często wysyła tam żonę na wakacje, żeby mieć trochę swobody, jak twierdzi.
Od słowa do słowa opowiada mi historię swojego życia w skrócie, wchodzimy nawet na obszary filozoficzne
"Jesteś głodna?" - pyta po jakimś czasie.
Oczywiście, jestem wściekle głodna, ale mówię, że nie, bo nie znam tu cen i w ogóle
Wstaje od stolika, idzie do restauracji i po 5 minutach przynosi...karafkę białego stolnego i to...
Nie chcę wyjść na zagłodzoną turystkę z Polski, więc elegancko i dostojnie podjadam sobie przekąski, choć tak naprawdę chciałabym się na to rzucić
Mój pierwszy chorwacki posiłek w tym roku Trudno, pewnie jakieś 120 kun poleci...
Popiajmy swoje płyny, rozmawiamy, aż w pewnym momencie dosiada się do nas trzech Chorwatów, którzy grali w karty przy innym stoliku. Znajomi właściciela.
Wyciągają jakieś cygaro na którego widok Ivo rozpromienia się.
Żeby nie zanudzać Was dalej powiem tylko, że to niespodziewane zakończenie mojego wieczoru w Splicie było bardzo wesołe
W pewnym momencie podniosłam się z godnością , zgarnęłam w rękę buty spod stołu , podziękowałam Ivo ...nie wiedzieć dlaczego ...po włosku i spytałam ile się należy za kolację i wino.
"To był dla mnie zaszczyt, że mogłem cię ugościć" - powiedział Don Corleone
Trzymając postawę i prosta linię podążyłam krocząc (dostojnie ) do apartmana...
... w którym chrapał w najlepsze strudzony mąż
W miejscówce najpierw dostałam ataku śmiechu na widok kibelka ze skosem nad nim...tak na wysokości 170 cm od podłogi... Choć na zdjęciu tego nie widać, to zapewniam Was, że gdy ma się 10 i więcej cm wzrostu niż 170 to łatwo nie jest - pamiętać o tej niedogodności
A potem wmówiłam sobie,że muszę czuwać i ostrzec Małża przed tym skosem, żeby się nie uderzył jak wstanie nad ranem, no i oczywiście nie mogłam zasnąć