Odcinek 17 - bez tytułu Po pierwszym zachwycie...
zaczyna się prawdziwe życie
Trzeba znaleźć nocleg na 3 noce (niestety, mogliśmy poświęcić wyspie tylko 4 dni), a przede wszystkim miejsce do zaparkowania na wlocie do miasta Pag.
Zdecydowałam się na stacjonowanie w Pagu, ponieważ:
1. Lubię stare miasteczka i możliwość korzystania z ich oferty do późnego wieczora, zwłaszcza pod koniec urlopu.
2. Przyjechaliśmy tu 26 września - zmrok zapada o tej porze roku bardzo wcześnie i nie ma co instalować się w odległym, odosobnionym miejscu, nawet jeśli miałoby się być na samej plaży.Poza tym, po 3 tygodniach na Visie byliśmy już nieźle wyplażowani - pobyt na wyspie miał służyć głównie rekonesansowi.
3. Bo wiedziałam, że nie chcę zatrzymać się w Novalji
Ocena szans na zaparkowanie w centrum przedstawia się na pierwszy rzut oka tak:
Wszędzie wzdłuż ulicy są parkometry, ale mimo, że parkowanie jest płatne, to cudem znajdujemy miejsce, żeby się wcisnąć.
Podchodzimy do parkometru i próbujemy rozczytać zasady i stawki.
I wtedy doświadczam po raz pierwszy bezinteresownej życzliwości mieszkańców Pagu.
W momencie, gdy moja dłoń z banknotem zawisła na moment zanim parkometr go pochłonął usłyszałam głos starszej pani za plecami...próbowała mi wytłumaczyć słownie i na migi, że nie musimy płacić za parkowanie, bo kawałek dalej jest teren należący do centrum handlowego, gdzie można zostawić auto nieodpłatnie nawet na kilka dni.
Patrzyłam wcześniej na to miejsce, ale wydawało mi niedostępne, bo niby dlaczego tyle tam wolnych przestrzeni, a wszyscy turyści parkują za 10 Kn za godzinę?.
Dziękujemy pięknie autochtonce i przestawiamy samochód na rzeczony parking.
Teraz możemy bezstresowo oddać się poszukiwaniu kwaterki.
Po kilkudziesięciu metrach jesteśmy przy słynnym mostku
Pustym
Kawałek dalej atakują mnie biel i błękit zamiast tłumów...
Przystajemy na chwilę próbując dociec, dlaczego Juraj Dalmatinac z determinacją stara się trafić dłutem w swoje kolano
Juraj Dalmatinac, czyli Giorgio da Sebenico był rzeźbiarzem i architektem z weneckiej wtedy Dalmacji.
Urodził się w Zadarze w 1410 ( gdy Polacy wygrali bitwę pod Grunwaldem
), ale wykształcił się w Wenecji, gdzie później pracował przy budowie Pałacu Dożów.
Po powrocie do Dalmacji brał udział w pracach nad katedrą w Szybeniku, wieloma budowlami w Splicie, Dubrowniku i Ankonie.
W swoim dorobku ma także mury obronne i nowy plan urbanistyczny miasta Pagu.
No, proszę, a na tym pomniku nie wygląda na tak zasłużoną postać
Pora skupić się na wypatrywaniu miejscówek...
Idziemy sobie wzdłuż kei, podziwiamy ciszę, spokój i wszechobecną biel trotuarów i budynków..
Na robienie zdjęć jeszcze przyjdzie czas, teraz obieram strategię atakowania kelnerów, bo wiem, że oni najczęściej najwięcej wiedzą o wolnych apartmanach.
Strategia okazuje się słuszna, gdyż kilku stara się nam pomóc dzwoniąc do różnych właścicieli, ale wielu z nich zamknęło już swoje przybytki (jest już po sezonie), a inni mogą dojechać i zaprezentować nam pokoje dopiero za kilka godzin
Z kilkoma karteczkami z numerami telefonów ruszamy na dalsze poszukiwania...
Jak tu pusto...
Nie widzę spacerowiczów, knajpy też wyludnione.
Może to przez ten niemiłosierny upał ?
W jednej z opustoszałych uliczek napotykamy pana toczącego beczkę do swojej konoby, w której robi wino.
Mąż proponuje mu pomoc..., a przy okazji zagajamy o miejscówki.
Bingo
Facet prowadzi nas kawałek rivą w kierunku Paškich Vrat do restauracji o nazwie Barkarola.
Nad konobą znajdują się też apartamenty należące do tych samych właścicieli.
Przemiła kobieta o imieniu Marija pokazuje nam pokój z aneksem i małym balkonem...
Trochę się obawiałam tego klimatyzatora nad stołem na balkonie, jak też zapachów z konoby na parterze, ale jednak fakt, że jesteśmy w pierwszej brzegowej, jak też to, że mamy nieograniczone możliwości parkowania pod domem...
... wpływają na decyzję, by niczego innego już nie szukać.
Do tego cena...Marija podaje kwotę 35 Kn za noc, pytam czy może być 30...i dobijamy targu
Chcę do morza...Jest tak gorąco, a my po podróży z Visu ...kilka godzin na promie i w samochodzie plus intensywne poszukiwania noclegu...
Idziemy po samochód pozostawiony koło mostu i jedziemy na przeciwległy brzeg zdobyć którąś z tzw. "świętych" plaż.
Od jednego z Forumowiczów dostaję rekomendację, by udać się na plażę Elena...
Ponieważ fajtłapa ze mnie i nie przygotowałam się pod względem krajoznawczym, to cisnę w ciemno za Bošanę i szukam azymutu - symbolicznego miejsca w którym wyspę przecina Południk 15 ty.
Po drodze widzę znane mi tylko ze zdjęć widoki...
I znajduję Południk...
Tu mam zaparkować i szukać zejścia na Elenę.
OK. Zaopatrzona w podesłane mi na telefon mapki i zdjęcia krążę po krawędzi klifu i ostrych krzakach, by z góry rozpoznać tę konkretną plażę
Ale one wszystkie wyglądają tak samo
Mało tego - jest po 15tej i wszystkie one pogrążone są w cieniu...
Być może w czerwcu, lub lipcu są skąpane w słońcu, ale na pewno nie w ostatnich dniach września..
Znajdujemy w końcu jakieś karkołomne zejście w dół i nie zważając już na nazwę plaży decydujemy się ją odwiedzić - licząc jednak na to ,że jest to owa Elena.
Rozkładam matę na ostatniej plamie słońca na tej rozległej plaży i wchodzę do wody...
W necie znalazłam taką informację dotycząca Pagu :
Ciekawostką i cechą wyróżniającą wyspę Pag jest bogactwo źródeł wody pitnej i ciepłych źródeł w wodzie morskiej. Ale woda dostarczana jest na wyspę głównie kanałami pod dnem morskim z Velebitu.Ciepłych źródeł???
Ta woda jest lodowata.
Mam porównanie do tej na Visie, w której kąpałam się dwa dni wcześniej.
Małżonek uderza wpław gdzieś na środek kanału, a ja eksploruję plażę.
Są tu fajne "sękacze" i inne skałki...
Szkoda,że światło beznadziejne, zdjęcia wychodzą bardzo ciemne.
Przy końcu plaży - idąc w stronę Bošany - dowiaduję się gdzie jestem
Jestem na Sv. Marko, ale co za różnica w tej sytuacji plażingowej
Jednak sprawdzam co jest za zakrętem i porównuję ze zdjęciem plaży Elena...
Eee.., nie podobna.
Przemierzam Świętego Marka w drugą stronę ...
Małżonek wypłynął za tę skałę i obejrzał tam kolejną plażę - ale też nie mógł stwierdzić z pewnością, że to ta ze zdjęcia
Panoszący się tu cień sprawia ,że robi mi się zimno i mam ochotę wracać na słoneczny przeciwległy brzeg, który stąd widać.
A tu jeszcze przed nami wspinaczka pod górę.
Z góry tak się to prezentowało.
Czy to już jakaś inna święta? Nie pamiętam
Pamiątkowe zdjęcie na chybotliwym postumencie znaczącym Południk 15.
Łatwe to nie było
A potem to już tylko puszyste owieczki z różowymi zadkami. Bardzo płochliwe.
Podeszłam bliżej do tego stada...
Nigdy tak szybko nie biegłam do samochodu - po tym jak ten baran po środku spojrzał na mnie bykiem
I przypuścił szarżę w moją stronę
Natomiast, gdy przyglądaliśmy się temu stadu...
...rozległa się seria wystrzałów...nie wiadomo skąd, bo oprócz owiec nie było tam nikogo.
Owce rozpierzchły się galopem, nie wiedziałam, że umieją tak szybko biegać i wspinać się po skałach jak kozice.
Zrobiło się nieprzyjemnie - jak w amerykańskich filmach, gdy na zbłąkanego turystę czyha na odludziu jakiś drwal psychopata
Oddaliliśmy się z tego miejsca, po to, by po chwili zatrzymać auto i przyjrzeć się kolejnej plaży dobrze widocznej z szosy - to chyba Święta Maria - correct me if I'm wrong. Szkoda, że w cieniu.
A tuż za nią więcej owieczek - te były mniej strachliwe, bo za ogrodzeniem.
Z przyjemnością znalazłam się ponownie w rozgrzanym, nasłonecznionym Pagu.
Na naszym balkoniku nie dało się wysiedzieć w oślepiającym i prażącym świetle zachodzącego słońca, więc musiałam zaaranżować parawan z mojego pareo i klamerek do bielizny
W apartmanie czekało na nas ciasto i winogrona od gospodyni.
Wrażenia?
Miasteczko i ludzie już przy pierwszym poznaniu uroczy.
Woda lodowata, "święte" plaże mi nic nie urwały, ale zdaję sobie sprawę, że w pełnym słońcu miałabym inny ich odbiór.
Zachód słońca pod "domem" był całkiem przyjemny - zachód przed 19 tą
Nawet falka przedwieczorna ośmieliła się zmarszczyć lekko taflę wody
- mało tych fal zaobserwuję na Pagu.
W następnym odcinku pójdziemy zapoznać się z Pagiem po zmroku