Epepa napisał(a):Rozmrażać!
Lubię czytać o Komiży i bardzo jestem ciekawa Twojej opinii o Pagu.
Vis i Komiżę już opuścimy za chwilę i przebiegniemy się galopem po Pagu
gusia-s Katerina napisał(a):
... To co? Rozmrażać??
...
Rozmnażać
To rozmrażamy...
Odcinek 15 - To już jest koniec...VisuOstatni dzień w Komiży zaczynamy od pakowania i sprzątania apartmana - aby potem móc spokojnie pożegnać się i załatwić dwie ważne sprawy, które nie wiedzieć dlaczego zostawiliśmy na ostatnią chwilę...
Ale o tym później.
Pakując swoje rzeczy do walizki ( co zazwyczaj polega na chaotycznym wrzucaniu "jak leci" - zawsze łatwiej spakować się wracając z wakacji, niż przed wyjazdem
) zauważam brak dwóch elementów mojej garderoby...I to moich ulubionych.
Po przeszukaniu każdego zakamarka naszej miejscówki siadam na walizce i uruchamiam pamięć wydarzeń.
Przypominam sobie, że ostatnio miałam te ciuchy na Odyseuszu - w trakcie rejsu na Sušac, ale byłam pewna, że nic na łódce nie zostawiliśmy
Dzwonię do Kapitana, który mówi, że nie ma go chwilowo w Komiży, ale łajba jest zacumowana na rivie i możemy na nią wchodzić kiedy chcemy.
Idziemy więc do "centrum". Odyseusz przytulony do kei - z łatwością dostajemy się na pokład.
Rozglądam się wokół, ale żadnej damskiej odzieży nie stwierdzam..
Ale dostrzegam sztormiak na koi, który Małż wykorzystał jako kołdrę w zimną rejsową noc.
A pod nim zwinięte i mokre ( od wody morskiej, która wlała się przez bulaje przy przechyłach) - leżą sobie moje ubranka
Trzeba je trochę podsuszyć...
Małż wyskakuje z łódki i wraca za chwilę ze sklepu z pifkiem
Rozsiada się wygodnie na kołyszącej się łajbie i chce jeszcze raz poczuć klimat sprzed dwóch dni
Toteż siedzimy i wczuwamy się w rytm kołysania i zapach starego drewna, a wszyscy kelnerzy z barów na Rivie, jak też sprzedawcy pamiątek patrzą na nas zaskoczeni..._kto i co robi na łodzi Kapetana Darko??
Po 15tu minutach napawania się znanym nam dobrze pokładem żegnamy się z Odyseuszem i rivą
Jedziemy w interior załatwić dwie sprawy, o których wspomniałam, a nawet trzy.
Być może Czytelnicy pamiętają, że przebiliśmy oponę dwa dni wcześniej na szutrze w drodze z Barjoški...
Mamy tylko "dojazdówkę" pozwalającą na jazdę z prędkością 80 km/h.
Jak na tym wracać do Polski bez stresu?
Odwiedzamy
wulkanizera w Visie - może jakimś cudem mają oponę do Skody?
Spędziliśmy w tym zakładzie godzinę, po to tylko, aby dowiedzieć się, że oponę mogą nam ściągnąć za 5 dni. Tyle czasu zajęło właścicielowi obdzwonienie różnych punktów serwisowych na lądzie
Aby poprawić sobie humory udajemy się zamówić pożegnalną pekę w konobie "Kod Magića" zlokalizowanej wśród winnic i innych upraw - w drodze do Rukavca.
To już nasz szósty raz na wyspie, a jeszcze nigdy nie próbowaliśmy ich specjałów - a rekomendacje mają dobre.
Przy ścieżce dojazdowej do restauracji odkrywam lawendowe pola.
To nic, że lavanda trochę już wyschnięta - zdarzają się pojedyncze krzaczki ze świeżymi fioletowymi kwiatkami, a i zapach w powietrzu unosi się intensywny.
Są też kępy kwitnących na niebiesko rozmarynów.
Ku naszemu rozczarowaniu konoba zamknięta jest na cztery spusty, a na drzwiach brak informacji, jak też numeru telefonu.
Pewnie otwierają o 18 tej - jak większość tego typu przybytków w głębi wyspy, zwłaszcza pod koniec września.
Przed wejściem stolik z sekatorem i kilkoma monetami.
Domyślam się , że wędrowiec może poczęstować się kiścią winogron z ich winnicy i podziękować w postaci dobrowolnej zapłaty.
Bardzo mi się ten pomysł podoba, toteż zagłębiam się w winnicę.
Winogrona od "Magika" są jednymi z najlepszych, jakie jadłam na Visie.
Drugie najlepsze są tam, dokąd się za chwilę udamy - skoro nie dostaniemy peki w "Kod Magića", to spróbujmy w "Roki's".
Konobę tą przedstawiałam już wielokrotnie w poprzednich relacjach. Ich peka nie jest być może końcem skali (bo ten jest u mnie zarezerwowany dla "Panoramy" w Orebiću), ale po sezonie na wyspie nie ma dużego wyboru - jak już wspomniałam. Ale mają tu bardzo dobrą Vugavę (Bugavę)
I bardzo klimatyczny ogród , jak też otoczenie.
Niedawno dostali dofinansowanie i teren do konsumpcji powiększył się znacznie.
Zamawiamy pekę jagnięca na godzinę 18tą i ruszamy załatwić kolejną sprawę.
Czyli na klify Bili Bok, zaraz koło plaż Srebrna i Tepluš. Czyli do Rukavca.
Po drodze pogled na Sušac o kształcie mandoliny, na który popłynęłam kilka dni wcześniej...
Sprawa jest następująca - poprosili mnie znajomi o zdjęcia w konkretnym klimacie do wykorzystania do celów promocyjno - marketingowych w ich biznesie.
Toteż aranżujemy sesję zdjęciową na luzie - właśnie na takie światło czekałam.
Stylizacja - inwencja własna
Tutaj, w tle, wprawne oko wypatrzy Sušac.
Zdjęcia są tutaj złej jakości, bo wrzucam przez forum i znacznie musiałam je pomniejszyć.
Sesja była fajną zabawą, a chodzenie w szpilkach po skałach opanowałam do perfekcji
Tak się napracowaliśmy
, że ze ssaniem w żołądkach pognaliśmy na zamówione jagnię.
Pysznie było
, ale nie możemy za długo delektować się Vugavą, gdyż czeka nas jeszcze jedno zadanie, a właściwie przyjemność.
Pamiętacie naszych znajomych ze Stone Garden - "młode" małżeństwo Zagrzebianki i Višanina?
Zrobiłam dla nich ich portret na desce...
Zwlekaliśmy do ostatniej chwili, bo ciągle działo się coś, co nie pozwalało ich odwiedzić wcześniej.
Portret przeleżał w bagażniku przez cały pobyt, ale doczekał się
Tamara i Mladen byli wzruszeni prezentem i koniecznie chcieli nas czymś nakarmić...
Ale my przecież byliśmy po pece.
Dlatego poprzestaliśmy na trunkach - białym winie i pysznych nalewkach - między innymi rogačicy.
Travaricy nie dotknęłam nawet, bo to byłby za duży mix
Ale poznałam przepis na nalewkę z rogača : 3 połamane strąki zalać litrem rakiji we wrześniu i pozwolić odstać do Bożego Narodzenia - proste, prawda?
Nasi gospodarze opowiadają o swoich małych sukcesach i większych bolączkach.
Jedną z tych ostatnich jest brak dentysty i weterynarza na wyspie.
Muszą płynąć do Splitu do dentysty, a gdy komuś ostatnio pies zachorował, to vet przyjechał po 2 tygodniach - gdy już było za późno
Chętnie byśmy posiedzieli dłużej, ale nazajutrz czeka nas pobudka o 4tej rano.
Obdarowani różnymi butelkami
wracamy do Komiży.
Do widzenia za rok...Visie
No, to dotarliśmy do etapu Pagu