Odcinek 12 - Rejs cz.3 - Kolacja na dziewięciu chłopa i jedną kobitę Zbliżamy się do latarni ( ciekawe co to za łódka tam w dole?) - nasza przebyta droga:
W tamtej części wyspy - na końcu, jest jakieś słone jezioro..Jest też ponoć i drugie - z którego wypływa się przez podwodną grotę na otwarte morze. Cóż wszystkiego nie da się zobaczyć, musielibyśmy tu pobyć kilka dni.
Jak widać na powyższych zdjęciach - na wschodniej stronie wyspy - frontem do Lastova - znajduje się wiele zatoczek i plaż - jedna z nich jest ponoć lekko piaszczysta i długa na ponad 40 metrów.
Zastanawiałam się, dlaczego Darko nie wybrał jej właśnie na miejsce do cumowania, ale widocznie liczył na obecność pasterza i wspólne biesiadowanie, więc wolał zatoczkę koło jego domostwa.
Zrównuję krok z Kapetanem, Małż ociąga się gdzieś na szarym końcu peletonu.
Pies Kalipso biega nieustannie od człowieka do człowieka, sprawdzając, czy stan stada się zgadza
Już jesteśmy w obejściu latarnika.
Data wybudowania latarni - Darko mówi,że 15 sierpnia to dzień jego urodzin.
Acha, nie dość, że wilk morski to jeszcze do tego Lew
Latarnik ma na imię Ante i pochodzi z Korczuli - tzn mieszka tam, prowadzi rodzinne gospodarstwo, a co miesiąc przypływa na swoją wachtę w latarni - na miesiąc, potem zastępuje go drugi latarnik.
Do pomocy ma syna, bardzo miłego faceta, którego imienia nie pamiętam
Zastajemy ich przy rozplątywaniu i naprawie sieci i innych akcesoriów rybackich.
Ponieważ wyłoniliśmy się z Darkiem z krzaków jako pierwsi, to Ante wziął mnie...za nową dziewczynę Kapetana
Potem dobił Małż.
Latarnik początkowo zachowuje do nas dystans ( mówię o sobie i mężu), i przygląda się bacznie nie przestając plotkować z Darko. Później przekonamy się, jaki jest serdeczny.
Idę się trochę rozejrzeć...
Obok latarni znajduje się radar i liczne panele solarne.
Dowiadujemy się, że nieopodal biegnie granica morska z Włochami - często krążą tu patrole Policji i straży przygranicznej - i wpadają do Ante na pogaduchy i wyszynk
Takie stwierdzenie znalazłam na jednej ze stron opisujących Sušac :
"It is surrounded by endless open sea that makes you feel completely secluded from the rest of the world. This sensation is even stronger than on the island of Palagruza from which you can sometimes catch a glimpse of the Italian coast."
Wyspa otoczona jest bezkresem morza, co sprawia, że można się tu poczuć zupełnie oderwanym od reszty świata. To odczucie jest tu nawet silniejsze niż na Palagruży, z której można czasem uchwycić zarys włoskiego wybrzeża.
Tak się właśnie poczułam - a to wrażenie odizolowania spotęguje się jeszcze przy zachodzie słońca i w zapadającym zmroku.
Któryś z latarników z poprzednich generacji skonstruował sobie sztangę
Małż dał radę
Kapitan prowadzi nas do latarni.
Na jej szczyt wiodą stare , metalowe schody, , a na ich końcu drabinka pozwalająca wyczołgać się na zewnątrz. Trochę klaustrofobicznie na tej konstrukcji, ale warto było się tam wdrapać.
Na zdjęciu powyżej widać zatokę z jakimś małym budynkiem gospodarczym - tam trzyma swoje łódki latarnik. A kto tam jest teraz na wodzie?
Wkrótce się wyjaśni.
Tu widać zakrzywienie linii horyzontu - cudne wrażenie znalezienia się na samym środku Jadrana
Wnętrze latarni jest trochę ponure - ściany na klatce schodowej wymalowane są olejną farbą w kolorze cyjan - czyli taki bardzo ciemny niebieski .
Nie oglądałam dwóch apartamentów na wynajem, ale można je zobaczyć na stronach internetowych - szału nie ma - są skromnie urządzone. Ale jakie widoki
Mieszczą się one na pierwszym piętrze budynku, natomiast parter to pomieszczenia mieszkalne latarników - te akurat zwiedzę
Wracamy do Ante i jego syna.
Małż zaczyna rozbawiać latarnika swoimi dowcipami sytuacyjnymi wypowiadanymi w zlepku różnych języków - ten zaśmiewa się i ...wymięka. Jest kupiony
Nie od dzisiaj wiadomo, że...dobry żart tynfa wart
Woła do syna, by przyniósł kanister z białym winem własnej produkcji - z winnicy na Korčuli .
Sam idzie do wnętrza latarni i serwuje nam owczy ser, prśut w dużych ilościach i kruh od Darka z oliwą - też domaćą.
O, nie, ja jeszcze nie zdążyłam ochłonąć po obiedzie u Kapetana, ale nie ma zmiłuj - Ante sam urywa kawałki chleba i rzuca mi je na talerz, tak samo jest z z szynką i serem, nie wspominając o winie, którym nieustannie uzupełnia nasze szklanki
To nasz drugi "gwóźdź do trumny" tego dnia.
Podczas tego "zakąszania" dowiadujemy się jaka jest przyczyna nieobecności pasterza Gorana.
Pastir zranił się w nogę kilka dni temu i...zignorował to.
Po jakimś czasie odwiedził go nasz latarnik i...natychmiast wezwał pomoc medyczną ze Splitu - facetowi wdała się...gangrena
No i zabrali go helikopterem do szpitala na lądzie - podobno noga uratowana, ale musi być jeszcze hospitalizowany.
Co za historia
Walczę z aparatem Darka, nie wiem jak obsłużyć ustawienia, ale focę jakoś zalazak sunca...
Na horyzoncie widać trójcę - Vis, Biševo i Sveti Andrija.
Pejzaż z radarem i królikiem
Króliczki kicają tu wszędzie - ciekawe, czy są do jedzenia?
Biega tu dużo więcej pożywienia - stada owiec, które są tak płochliwe, że nie udaje mi się zrobić im zdjęcia, oraz drób.
Wracam do stołu...
A tu rozkręca się impreza na całego
Ante wyciąga jakiś sprzęt grający i postanawia zaprezentować nam "dalmatinski blues"
, czyli klapy i inne tradycyjne utwory z Dalmacji.
Muzyka i ilość wypitego wina sprawiają ,że Ante przemienia się w "party animal"
Śpiewa, rozmarza się, tłumaczy nam sens tekstów piosenek, no i cały czas serwuje dokładki
Tutaj - instruktaż jedzenia pršuta po dalmatyńsku
Jest przezabawny, tak samo jak Kali, która nie wytrzymuje nerwowo sytuacji, gdzie ktoś macha aromatyczną szynką, a jej nie częstuje
Na chwilę odchodzę, by zobaczyć bezkres po zmroku...
Trajekt płynie - mówię po powrocie.
"Aaa..., Geriatria płynie" - śmieją się Ante i Darko
Tak nazywają pasażerów cruiserów z Italii
Tak sobie gawędzimy, robi się już późno i...zimno.
Naiwna, wybrałam się do latarni w skwarze popołudniowego słońca w skąpym odzieniu i z cieniutkim okryciem w plecaku. Nie przyszło mi do głowy,że tak długo tu zabawimy.
Ante prowadzi mnie do swojego mieszkania, pożycza ciepłą bluzę syna, a przy okazji pokazuje jak mieszka. W afekcie otwiera nawet lodówkę i prezentuje jej zawartość.
Po czym pokazuje wiszący na ścianie kuchni obraz jakiejś świętej, czy błogosławionej...
"To nasz - wasz Papa Ivan P. II ją beatyfikował, nasz kochany Papa"
A w ogóle, to tu jest łazienka, jak chcesz, to możesz się wykąpać, wanna jest
Nie skorzystałam, ale za to wreszcie zobaczyłam się w lustrze
BTW, łazienka duża, elegancka i czyściutka.
Moim zdaniem jest już pora na pożegnanie się z dobrodusznym gospodarzem , czeka nas przecież długa droga do łajby - w ciemnościach
A tymczasem...Słychać zbliżające się w tych ciemności głosy i śmiechy...Goście? Duchy? Piraci??
Okazuje się, że to pięciu kolegów syna latarnika - którzy przypłynęli już wcześniej w odwiedziny z Korczuli. Byli na rybach - te łódki , które widziałam z wieży latarni to oni.
Przynoszą ogromny łup - kilka siatek ryb różnej maści.
Darko z błyskiem w oku podrywa się i zabiera za ich czyszczenie.
Zajmuje mu to dosłownie chwilę
Rozpala też ogień w palenisku i jest w swoim żywiole - mistrz ceremonii po prostu
Maestro
Chłopaki z Korczuli mają coś koło trzydziestki - nie wszyscy mówią po angielsku, ale próbują zagadywać.
Ten jest dumny ze swojego dzieła - błyskawicznie przyrządził carpaccio z białej ryby na przystawkę
To są po prostu delicje - świeżutka surowa ryba z cytryną, solą, oliwą i pieprzem - coś takiego zdarza się rzadko
Więc nieskromnie korzystam z okazji
Nadciąga...trzeci gwóźdź